Rozdział 30

475 61 14
                                    

Brudni, zziębnięci i całkowicie zmoczeni Musica i Natsu stali, będąc otoczeni przez ściany, bez jakiejkolwiek możliwości ucieczki z tego miejsca. Już nie chodziło nawet o przetrwanie. Mieli już dość tej bezsensownej gry, która tylko szargała ich biedne nerwy. Nigdy w życiu nie do świadczyli tylu „niespodzianek", które aż tak by im się znudziły.

Jedna teraz znajdowali się w sytuacji bez wyjścia. Woda sięgała im aż do kostek i jej stan z każdą sekundach się podwyższał. Ich ubrania były przemoczone, a sami powoli odczuwali męczące zimno, które nie pozwalało im myśleć na trzeźwo.

— To... — zaczął niespodziewanie Musica. — Na jakim etapie jesteście z Lucy?

— Super. — Natsu wzniósł ręce ku niebiosom. — Już zaczął wariować. Nie masz ciekawszych tematów do rozmowy?

— Jakoś nie, a to pierwsze, co przyszło mi na myśl.

— To jakoś twoje myślenie nie działa za sprawnie — odparł żartobliwie Dragon.

Srebrnik spojrzał na niego kątem oka, sugerując, że jednak to jest odpowiednia pora na tego typu konwersację. Bądź co bądź mogła być to ostatnia chwila ich życia.

— Dobrze — odpowiedział tylko Natsu. — Cudownie, a teraz zajmijmy się tym, jak się stąd wydostać.

— Według Lucy, stary Natsu krzyknąłby „rozwalmy to" i nawet się nie przejął moimi słowami — powiedział cicho chłopak.

Pogromca Smoków przewrócił oczami, opierając ręce o pas. Nie chciał tego przyznawać, ale Musica miał rację. Na pewno nie był sobą, ale zachowywał się stanowczo za poważnie, nawet jak na nowego siebie.

— To... — zaczął — rozwalmy to?

— Haha, zabawne — rzekł ironicznie kapitan. — Ja widziałem, co zrobiłeś z tamtym gościem, więc radzę ci, byś porozmawiał szczerze o wszystkim z nią.

— Ona też mi o wszystkim nie mówi, więc dlaczego...

— To weź i raz bądź mądrzejszy od niej — syknął Srebrnik. — Wiem, o czym mówię. Pamiętasz, jak opowiedziałem ci historię moją i Amelii?

Przyjaciel niechętnie kiwnął głową, kiedy odkrył, że jakiekolwiek próby wspinaczki nie wchodzą w grę.

Natsu nie miał ochoty prowadzić żadnej konserwacji, lecz kapitan statku szedł w zaparte, jakby nie chciał, by młody chłopak popełnił te same błędy co on. Jednak przeszkadzało magowi to, że mógł sobie wybrać lepsze miejsce, a nie moment, w którym oboje mogą zginąć. Choć nie ukrywał, że był przerażony faktem, że nawet tak myśli.

— Gdybym jej wszystko wyznał, uniknąłbym tak wielu łez, rozczarowań, a w ostateczności, odejścia — mówił dalej. — Straciłem wszystko przez jedną złą decyzję. — Chwycił go za barki, po czym przyciągnął go do siebie. — Nie rób tego co ja. Nie niszcz sobie życia, które masz przed sobą, bo będziesz tego żałował. Nie każę ci wracać do tamtego człowieka, którym już nie jesteś. Wyrzuciłeś go z siebie i bardzo dobrze, bo musiałeś wziąć odpowiedzialność za Lucy, ale przestań dalej wchodzić w tę ciemność.

— A co ci się zebrało na takie mądrości? — zażartował Natsu. — Ja dobrze cię rozumiem, ale nie potrafię. Mam wrażenie, że każdego dnia coś odbiera mi samego siebie, nie pozwalając zapomnieć o tych głupich, złych decyzjach. Mam koszmary, że oczy Lucy wydłubywane są przez Wiedźmę Wymiarów przy mnie i wiesz co jest najgorsze?

— Ty...

— Boję się, że to wcale nie koszmary, tylko prawda.

Nagle obok nich spadła jakaś lina. Zaskoczeni spojrzeli ku górze. Blaski lamp oświeciły ich, całkowicie odbierając pole widzenia. Nie wiedzieli, czy to przyjaciele, czy znowu wrogowie, lecz musieli zaufać tajemniczym przybyszom.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz