Rozdział 55

277 33 4
                                    

Rozejrzała się wokoło, ale Czarnego Maga już nie było. Przepuściła może jedyną okazję na odnalezienie prawdy, co wprawiło ją w czystą irytację. Zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła nią o posąg. Wtedy też zauważyła iskrzący się w blasku słońca przedmiot, którego w pierwszej chwili nie rozpoznała. Wzięła go i zrozumiała, że jest to naszyjnik z przeklętym klejnotem, który Acnologia odnalazł czterysta lat temu.

— Czym jesteś? — Włożyła biżuterię do kieszeni. — I co mam z tobą zrobić? — dodała.

Została sama na tej niewielkiej wyspie — bez możliwości ucieczki czy zawiadomienia innych o swoim pobycie tutaj. Bała się też spotkać kogoś z grupy La Pradleya, która niewątpliwie czyhała na pozostałe Święte Bronie.

— Lucy! — usłyszała nagle wołanie dobiegające z okolic wieży.

Pełna nadziei podbiegła do miejsca, z którego dobiegał głos, zauważając już z pewnej odległości charakterystyczne, krótkie blond włosy.

— Tamaki! — krzyknęła, rzucając się na szyję przyjacielowi.

— Tak się cieszę!

Chłopak złapał ją w talii i okręcił wokół własnej osi, nie mogąc przestać się cieszyć na widok Lucy. Jednak po kilku obrotach zamarł. Postawił dziewczynę na piasku i odsunął kawałek od siebie, odwracając twarz pełną smutku.

— Co się stało? — spytała, dotykając policzka Tamaki'ego.

Niespodziewanie wbił swoje usta w wargi Lucy, zamierając w długim, romantycznym pocałunku. Oderwał się od ukochanej i rzekł głosem pełnym niepokoju:

— Natsu nas zdradził.

— Co? — Nie uwierzyła. — Nie, pomyliłeś się!

— Natsu cały czas współpracował z grupą La Pradleya. Przesyłał im informacje o nas, próbował zdobyć zaufanie i, kiedy mu się to udało, zaatakował mnie. Ledwo przeżyłem, ale musiałem cię uratować.

— Jak mnie tu znalazłeś?

Nieświadomie, lecz odsunęła się od Tamaki'ego, kiedy w jej sercu zrodziły się wątpliwości. Wokół nie widziała nikogo z załogi, a sam chłopak nie wyglądał na takiego, który stoczył niedawno walkę. Poza tym znalazła się na wyspie dzięki magii Zerefa, więc jak Tamaki tak szybko dostał się na nią? Nie wiedziała...

— Proszę, to ja — zapewniał. — Już wyjaśniam! — Wiedział, że niczego nie zyska, jeśli nie wyzna Lucy całej prawdy. — Dostaliśmy wiadomość od porywaczy, że musimy przynieść do tego miejsca wszystkie Święte Bronie, aby cię odzyskać. Ruszyliśmy w pościg razem z Natsu, ale po drodze spotkałem Katumi'ego. Musiałem go zabić... — jego głos załamał się. — Przepraszam, Lucy. Natsu się przeraził, próbował mnie zaatakować i wtedy... i wtedy...

—... zabiłeś go? — dokończyła szeptem Lucy. Upadła na kolana, asekurując się jedynie dłońmi. Skierowała twarz w stronę podłoża, na które zaczęły spływać kropelki gorzkich łez.

— Przepraszam — powiedział załamany chłopak. — To wypadek. Wiesz, że nad tym nie panuje. — Spojrzał na swoje zabrudzone dłonie. Zacisnął je w pięść, równocześnie zamykając oczy. Czuł bolesny ucisk w piersi, który sprawiał, że miał trudności z oddychaniem. Nie rozumiał, co się z nim dzieje. Po prostu nie rozumiał...

Lucy podniosła się, otarła załzawioną twarz i podeszła do Tamaki'ego, uderzając go prosto w prawy policzek. Zaskoczony gwałtownie zachwiał się, upadając na miękki piach.

— Dlaczego? — spytał.

— Natsu miał ze sobą broń?

— Miał.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz