Czas, spędzony w pałacu, mijał nieubłaganie. Będąc umówieni na audiencję u króla, musieli cierpliwie czekać, wiedząc, że rehabilitacja w tej chwili jest nieunikniona.
Natsu, choć wcześniej był niezwykle rozwydrzonym bachorem, bardzo niecierpliwym, teraz w spokoju trenował, próbując przyzwyczaić się do automatycznej ręki. Nie bolało go, ani nie odczuwał dyskomfortu, ale wiedział, że poważniejsze, nieprzemyślane ruchy mogą doprowadzić go do poważnego stanu. Dlatego za namową Musici regularnie zaczął ćwiczyć pod bystrym okiem jednego z załogantów — Kurtisa. Młodego, choć niezwykle doświadczonego człowieka, który przebył już niejedno niebo w poszukiwaniu przygód. Brązowowłosy, niezwykle przystojny, choć według Lucy za bardzo wychudzony. Ubrany w swój charakterystyczny miedziany kombinezon, który wieńczyły dwa ostrza, przyczepione do pleców. Surowy, nie znający słowa „nie", ale oddany przyjaciel, który był gotowy poświęcić się w imię dobra załogi. Był idealnym trenerem dla Natsu, który potrzebował twardej ręki.
Sama Lucy także nie mogła obejść się bez ćwiczeń. Jej oczy trudno dostosowywały się do nowego środowiska i bardzo boleśnie reagowały na światło słoneczne, lecz z czasem powoli zaczęła do wszystkiego się przyzwyczajać. Równocześnie poznawała kraj, w którym przyszło im teraz żyć.
Na początku chcieli wrócić do Fiore i Fairy Tail, lecz z czasem docierało do nich, że byłaby to najbardziej niebezpieczna decyzja w ich życiu. Najprawdopodobniej zostali już uznani za zmarłych i czuli, że lepiej będzie, jeśli na tym stanie poprzestaną.
Podczas pierwszych dni byli z lekka nieufni wobec ludzi, którzy ich uratowali i pomogli w tak kryzysowej sytuacji. Lecz z czasem i Lucy, i Natsu zaczęli dostrzegać dobre intencje wybawicieli, którzy mimo wszystko coś ukrywali.
Nie chcieli roztrząsać się jednak nad tym, co grało z duszy pałacowym arystokratom, gdyż najważniejsze było ich bezpieczeństwo.
Stawiając samodzielnie kroki, rozumieli, z jak ciężkim zadaniem przyszło im się zmierzyć.
Nogi odmawiały posłuszeństwa, nowe części ciała z trudem adaptowały się z otoczeniem, a dziwne wizje i sny nawiedzały dwoje magów, nie pozwalając im zapomnieć o wydarzeniach sprzed dwóch miesięcy.
Jednak byli razem. Mogli po raz kolejny ujrzeć promienie słoneczne, cieszyć się zapachem lata i smakiem pysznych potraw. Tak proste czynności często sprawiały im niebiańską przyjemność, dziwiąc tych, którzy na co dzień tak spokojnie do wszystkiego podchodzili.
Nikt nie pojmował, jak wiele przeżyła ta dwójka i wiele trudności jeszcze czeka na ich drodze.
Choć Natsu, jak to on, nie przejmował się tak wieloma rzeczami, radośnie pokrzykiwał na widok nowych przyjaciół i już znalazł kompana do kłótni, niczym nowego Graya, to dało się w nim dostrzec zmiany, które na gołe oko wydawały się zwykłymi objawami zmęczenia.
Lucy nie próbowała wnikać. Sama oddalała się od niego, dużo ciężej znosząc to, co przeżyła. Pamiętała czy nie ... to nie miało żadnego znaczenia. Serce krwawiło jej na samą myśl, co się wydarzyło taki szmat czasu temu.
Jednak najgorsze było to, iż w zasadzie nie potrafiła powiedzieć, jak długo już znajdują się od domu.
Od przyjaciela dopiero usłyszała, iż Wiedźma Wymiarów pozwoliła im zatrzymać się u siebie. Mogli być tam tylko kilka godzin bądź kilka miesięcy. Ta kobieta nie znała granic. Bezlitośnie wykorzystała ich tragedię, choć z drugiej strony uratowała ich. Powinna być wdzięczna, lecz z trudem przychodziło jej wspominanie czarnowłosej piękności, która wydawała się tak znajoma.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
أدب الهواةPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...