Rozdział 19

641 73 9
                                    

Jego pytanie nie tyle zdziwiło pozostałych kompanów, co wprawiło w stan obojętności. Bardzo dobrze pojmowali jej pytanie. Choć sama podróż miała sens, to tak wiele czynników, przypadkowych czynników, nałożyło się na siebie, sprawiając, iż znaleźli się o tej jednej, właściwej porze, we właściwym miejscu. Za dużo było przypadków i znowu to samo uczucie co wcześniej ich ogarniało. Jakby cały czas byli ciągnęli za niewidzialną nić przeznaczenia, która ich prowadziła ku jednemu celowi, nie pozwalając zboczyć nigdzie indziej.

— Zobaczymy, gdy nasza historia się zakończy — odpowiedziała niezwykle spokojnym głosem.

— Jeśli do tego czasu dożyjemy — odparł Natsu półszeptem, mając całkowitą rację.

Nie mogli jednak już też teraz wahać. Pewnym krokiem wkroczyli między kamieniste ściany, ryzykując wszystko, co do tej pory osiągnęli. Nie wiedzieli, co może ich czekać na samym końcu groty, która po brzegi była wypełniona pajęczynami i dziwnym robactwem, które obrzydzało Lucy wystarczająco, by nie chciała ruszać się dalej.

Wstręt odbierał jej mowę, a ciało drżało z niezrozumiałego strachu przed nowymi gatunkami owadów, których wolała nie kolekcjonować.

— Czyli jednak jesteś dziewczyną, Lucy — odparł radośnie Musica, nie szczędząc kolejnej partii żartów. — Mężczyźni nie... — Nagle nad jego twarzą pojawił się pajęczak dość pokaźnych rozmiarów, który zaczął patrzeć tymi czarnymi ślepiami prosto na kapitana statku. — PAJĄK!!! — pisnął krzykliwie Musica, chowając się za Natsu.

— Chyba mamy dwie dziewczyny w zespole — rzekła złośliwie Lucy, nie potrafiąc się powstrzymać.

Musica cały się zaczerwienił, dlatego wyszedł naprzód kompanii, nie chcąc dłużej być w zasięgu wzroku towarzyszy, którzy mieli z niego przednią zabawę. Śmiejąc się jak małe dzieci, za nic mieli ciszę, która mogła być dla nich wybawieniem, jeśli wcześniej, by zareagowali.

Dąsając się pod nosem, nagle uderzył jego czubkiem o coś niezwykle twardego. Zaskoczony tym faktem, wystawił ręce do przodu, zaczynając obmacywać litą skałę. Żadnego otworu, żadnego przejścia, żadnego innego wejścia... Innymi słowy — ślepy zaułek.

Nic nie rozumiejąc, zaczął usilnie popychać ciężki kawałek minerałów, lecz na nic były jego starania.

Czekając cierpliwie na przybycie reszty towarzyszy, odkrył, że coś jest nie tak. Już wcześniej miał wrażenie, że ktoś ich obserwuje, lecz ono stawało się z każdą sekundą coraz silniejsze. Nie pojmując tego zjawiska, zawrócił, chcąc ostrzec kompanów.

— Ślepy zaułek — powiedział, gdy znalazł się tuż obok nich.

— He? — Spojrzeli na niego pytająco.

Po chwili obudzili się jakby ze snu i pognali do końca korytarza, próbując tych samych sposobów co wcześniej Musica. Jednak i ich próby poszły na marne.

— To co teraz robimy? — zapytał Natsu, kopiąc nogą o litą skałę.

— Może... — Już Lucy miała coś zaproponować, gdy coś przykuło całą jej uwagę. Na początku zdawało jej się, że to tylko omamy wzrokowe, lecz po kilku sekundach dotarło do niej, że to, co widzi, to prawda. Prawa kieszeń spodni Natsu jarzyła się czerwono krwistymi barwami, jakby cały materiał palił się, choć tak w rzeczywistości nie było.

— Co „może"? — Niezorientowany Dragon dopiero po dziwnym zachowaniu Lucy zrozumiał, że coś jest nie tak. Zbyt dokładnie patrzyła na niego, mając wlepiony wzrok w jeden punkt.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz