Rozdział 7

1.1K 105 36
                                    

Gdy naszedł dzień audiencji, cała kampania zebrała się w umówionym miejscu, po czym zgodnie poszła w kierunku najważniejszego punktu pałacu, czując strach i wątpliwości, które mieszały się z zażenowaniem.

Idąc przez długi, niezwykle ozdobny korytarz, rozglądali się dookoła, rozumiejąc, że zbliżają się do wspomnianego wcześniej miejsca. Złote zdobienia, diamentowe żyrandole, przepiękne dywany i inne przedmioty bez dwóch zdań świadczyły o niezwykłym przepychu pałacu, a przecież to dopiero był początek.

Kiedy doszli do ogromnych, pozłacanych wrót, zatrzymali się. Dwaj strażnicy, którzy stali przed nimi, zasalutowali i natychmiast otworzyli je przed gośćmi.

Natychmiast oczom kompanii ukazała się majestatyczna przestrzeń, oszałamiając wszystkich, którzy po raz pierwszy oglądali tak wspaniały twór pracy rąk ludzkich. Wszelkie rzeźby i kolumny, na których wiły się świeże kompozycje kwiatowe, wprawiały w nadnaturalny zachwyt.

Do wnętrza sali tronowej weszli Natsu, Lucy, Musica i Amelia, zastając wewnątrz siedzącego na tronie króla. Miła twarz i przyjazny uśmiech już na sam początek zapowiadały dobre spotkanie. Mężczyzna był w średnim wieku, z drobną siwizną na czuprynie i zaroście. Niewysoki, z lekko zaokrąglonym brzuszkiem machał radośnie w kierunku Amelii, swojej córki.

— Witaj, ojcze! — przywitała się księżniczka, klękając przed królem, co następnie uczyniła także reszta wizytatorów.

— Bez tych formalności — bronił się, podnosząc lewą dłoń. — Proszę, usiądźcie! — rzekł, wskazując na ogromny stół, który znajdował się po prawej stronie pomieszczenia.

Cała czwórka natychmiast poszła za władcą, który usiadł na honorowym miejscu. Patrząc na pusty blat, zastanawiali się, od czego mają w ogóle zacząć rozmowę, na którą czekali taki szmat czasu. Bali się mówić o szczegółach, skoro zostali oskarżeni o morderstwo, ale Natsu i Lucy musieli zaufać tym ludziom, skoro to oni uratowali im życie.

— Dziękujemy za ratunek — zaczęła Heartfilia — ale... Dlaczego to zrobiliście?

Król odchrząknął.

— Jestem Ustan X Dragon i choć jestem królem, moja władza nie zależy tylko ode mnie — mówił — gdyż mam podpisany kontrakt z Wiedźmą Wymiarów.

Natychmiast jej imię zaintrygowało zgromadzonych.

— Kim ona w zasadzie jest? — wtrącił się Natsu, potrzebując zadać pytanie, które od tak dawna cisnęło mu się na usta.

— Jest bezkresnym bytem, który egzystuje w światach od wielu, wielu lat — tłumaczył król. — Nikt nie zna ani jej prawdziwej tożsamości, ani prawdziwej mocy. Od wieków sprawuje władzę w kosmosie, spełniając życzenia tych, którzy mają jej coś do zaoferowania.

— Rozumiem. — Natsu kiwnął głową. — Ale dalej nie pojmuję, dlaczego ona nas uratowała. Do momentu, w którym znaleźliśmy się na pustyni, ok., ale dalej?

— Najprawdopodobniej ma z kimś kontrakt — rzekła Amelia. — To jedyne wyjście. A teraz ja mam pytanie. Wy na pewno nikogo nie zabiliście?

— Nie! — odpowiedziała pewnie Lucy. — Nawet sam Generał Katumi to potwierdził.

— Generał Katumi? — odezwał się niespodziewanie Musica, który dość mocno przejął się imieniem, które usłyszał. — Ten Katumi?

— Skąd go znasz? — spytał Ustan X.

— Kiedyś, podczas mojej wędrówki — dodał — słyszałem o mistrzu miecza, który wybił całą wioskę, lecz został zdegradowany i musiał uciekać.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz