Lucy stanęła na samym brzegu wielkiej góry. Wychyliła za nią głowę. Ciemność wydawała się spływać ku dołowi w nieskończoność. Z dawnego smoczego gaju pozostała jedynie bezcenna pustka. Starożytny odszedł — jej ojciec i stróż, który nauczył obecną Lucy magii. Bez niej nie poradziłby sobie w tym świecie. Dał jej dom, schronienie, a ona nawet nie podziękowała za wszystko, co zrobił.
Rozpłakała się. Przykucnęła, a potem już tylko opadła na kamienistą, suchą ziemię, zdzierając sobie brzeg sukienki. Tysiąc lat temu ta ziemia rodziła obfite plony. Tysiąc lat temu wyrastało najpiękniejsze drzewo wróżek — złośliwych i upartych, ale kochających naturę i wszystkie żyjące stworzenia. Czy naprawdę zasłużyli na taki koniec? Na zapomnienie? Ostatnia ujrzała koniec własnego ojca, ostatnia postawiła krok w zapomnianej krainie i teraz ostatnia składała im hołd. Dlaczego?
Chwyciła jeden z fragmentów czarnej skały, rozgniatając. Drobny pył wysunął się spod jej palców, niosąc się wraz z cichym wiatrem. Smok powietrza przeleciał nad głową, zasypując świat łuskami. Przyjęła kilka z nich.
Zmieniło się wiele.
Smoki schowały się na czwartym kontynencie, rozprzestrzeniając wśród ludzi plotkę, że rzekomo wyginęły. Wewnątrz panowały wojny. Konflikty zaostrzały się z roku na rok, a za wszystko odpowiadał Ri Han, który upatrzył sobie rolę władcy absolutnego. Część królów poddała się jego sile, pozostali nadal stawiali opór, ale z trudem. Populacja zmniejszyła się, pozostawiając nikłą garstkę tego, co dawniej istniało. Krew smocza zmieszała się z ludzką.
Lucy złapała się za głowę, która rozsadzała się od wewnątrz. Myśli kotłowały się w słabym, ludzkim umyśle, a kolejne blizny wychodziły, paląc wrażliwą na słońce skórę.
— Przecież nie do tego chciałam wrócić — szepnęła.
Smok cienia zadrżał pod jej cieniem. Ręką odgoniła młode. Uciekło w krzaki, szeleszcząc młodymi liśćmi, którymi poruszał wiatr. Jej dziecko też tak wyglądało. Bardziej czerwone i z łuskami, ale nadal smocze. Nie przytuliła córeczki, jak się narodziła. Nie wychowała jej, choć taka powinność na niej spoczywała.
— Myślisz o Xu Li? — odezwał się głos zza jej pleców. — O swojej córce?
Obejrzała się przez ramię — Eric wyszedł z cienia drzewa, trzymając rozłożony koc. Przykrył nim Lucy. Wydobywające się z ciała ciepło wystarczało jej, ale nadal z przyjemnością wtuliła się w puszysty kocyk.
— Jaka była?
Przysiadł obok Lucy.
— Prawda czy kłamstwo? — zaproponował.
— Prawda, błagam, tylko prawda.
— Prawda nie zawsze jest wygodna.
— Ericu... — mruknęła.
Tylko on się nie zmienił. Nadal pogrywał sobie z innych, a jego zabawy męczyły. W tej chwili brakowało jej sił na ich znoszenie.
— A co się mogło z nią stać? — zapytał, błądząc wzrokiem po ciemnej dziurze. — Oczywiście Zeref wychował ją, ale smoczy gaj upadł. Nie mieli pieniędzy, więc... — zawiesił głos. — Umarła w wieku piętnastu lat, rodząc córeczkę, którą pod swe skrzydła przyjął Ren Pa. Ta uciekła do ludzi i koniec historii. — Wzruszył niewinnie ramionami.
— Nie, to nie koniec! — syknęła, rozprzestrzeniając szalejący ogień wokół dawnego gaju. — Mów!
Westchnął.

CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
FanfictionPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...