Rozdział 23

600 59 13
                                    

Zatrzymali się przed wyjściem z tajemnej komnaty, czekając na wyznanie dziewczyny. Nie byli pewni, co może im przekazać, lecz od razu zrozumieli, że to nie może być nic błahego.

— To nie Komui odkrył, gdzie znajduje się pierwsza z broni — rzekła obojętnym głosem.

— A kto? — dopomógł jej Musica, pojmując, jak będzie wyglądała dalsza część wypowiedzi.

— To ja — odpowiedziała, wskazując na siebie. — Miałam sen, w którym po raz pierwszy spotkałam się z wojowniczką sprzed czterystu lat... Arminą.

Choć minęło tak wiele czasu, ona ani razu nie zdradziła się i nie wyznała prawdy. Dopiero w tym momencie, gdy sytuacja do tego ją zmusiła, podjęła decyzję, by nie chować więcej tego w sobie.

Sam Natsu był zdruzgotany. Nie wierzył, że Lucy może ukrywać przed nimi coś tak poważnego. Nie martwiłby się, ale skoro ten sen pojawił się zaraz po otrzymaniu oczu, to oznaczało tylko jedno — one sprawiły, iż w jej głowie ukazał się ten obraz.

Nie potrafiąc sobie wybaczyć, że dopuścić do takiego biegu zdarzeń, osunął się z powrotem na ziemię i zaczął pomrukiwać „to moja wina". I tak właśnie to wszystko widział. Pragnął nie zwalać na siebie wszystkich nieszczęść tego świata, ale coś musiał zrobić skoro Lucy nie była gotowa, by podzielić się z nim sekretem.

— Dlaczego? — zapytał Natsu, z trudem powstrzymując łzy.

— Zmieniłeś się — odparła natychmiast.

— Oboje się zmieniliście! — Musica wziął w obronę towarzysza.

— Tak, ale — wzruszyła ramionami — ty nie znałeś go przed tymi wydarzeniami. — Wskazała na swojego męża. — Głupkowaty, troszczący się o innych, a jednak kochany. Szanował przyjaciół. Byliśmy rodziną. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, ale po tamtym dniu — otarła twarz z łez — ujrzałam człowieka, którego nie powinnam była widzieć. A dlaczego nie ściąłeś włosów?

Rozumiał ją. Bardzo dobrze ją rozumiał, lecz nie był w stanie nic z tym zrobić. Wizyta w domu Wiedźmy Wymiarów zmieniła go całkowicie, jakby tamta kobieta zabrała mu tego dnia część jego duszy.

Dotykając długich kosmyków, które wypadały z niedbale zaplątanego warkocza, nie szczędził już łez. Wiedział, jaki był powód, dla którego ich nie ściął, dla którego je zachował. Bał się wcześniej wyznać dziewczynie całą prawdę, by ona sama nie wzięła na swoje barki części jego odpowiedzialności, która spoczywała tylko na nim.

— Nic nie mogłem zrobić tamtego dnia — zaczął wątpliwie — a ty byłaś gotowa uczynić wszystko. Przez swoje głupie zachowania, niedbalstwo i nieodpowiedzialność naraziłem nie tylko ciebie, ale i całą gildię. Te włosy mają mi przypominać, kim tak naprawdę jestem. A w zasadzie kim już nie jestem. — Schował twarz za dłońmi. — Nie jestem już Natsu Dragneelem.

Ujrzał nad sobą jakiś cień. Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że to sama Lucy przybliża się do niego, powoli kucając. Odsuwając od twarzy ręce, uśmiechała się słodko, jakby pragnęła go z całej siły przytulić i pocieszyć. Jednak nagle jej wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Pokrył się grozą i złem, które po raz pierwszy widział, gdy udało jej się zabrać w podróż. Patrząc na niego wzrokiem godnym politowania, wyprostowała dłoń i z całą siłą, jaką posiadała w tej małej rąsi, uderzyła Pogromcę Smoków w policzek, posyłając go dobre parę metrów na bok.

Przerażony Musica odskoczył, jak najdalej tylko potrafił, kryjąc się przed ewentualnym gniewem Lucy.

— CO?! — wrzasnęła na cała jaskinię, sprawiając, że ta się cała zatrzęsła. — TY CHORY I NIEWYCHOWANY DEBILU Z MÓŻDZKIEM MNIEJSZYM OD PLANKTONU! — Podeszła do niego, gdy trzymał się za opuchnięty i zaczerwieniony policzek, po czym chwyciła go za kołnierzyk i przybliżyła do swojej twarz, prosto na niego krzycząc: — JESZCZE RAZ POWIESZ TAKĄ GŁUPOTĘ, A WSZYSTKIE KŁAKI CI POWYRYWAM. TO NIE BYŁA NICZYJA WINA!!! Zostaliśmy wrobieni — rzekła spokojniej. — Po prostu staliśmy się kozłami ofiarnymi i niczym więcej, Natsu.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz