— ZOSTAW JĄ! — wrzasnął przerażony Natsu, wijąc się na ziemi z bólu.
— Ale... Dlaczego? — spytał niewinnie generał. — Ja tylko wykonuję rozkazy. Przecież jesteście mordercami.
— Nic nie zrobiliśmy — jęczała blondynka, wciąż błagalnym wzrokiem patrząc na przyjaciela, który ledwo utrzymywał przytomność.
Energicznie próbowała szukać kluczy, lecz jak na przekleństwo, musiała je akurat zostawić w domu. Przecież mieli wyjść tylko na chwilę. Dlaczego ich nie wzięła?
Modląc się, by ktoś ich uratował, postanowiła, że zrobi wszystko, aby utrzymać Natsu przy życiu. Każda sekunda była bezcenna, więc musiała jakoś zagadać generała.
— Próbujecie nas wrobić. Prawda? — zaczęła niepewnie. — Potrzebny jest ktoś winny, a my akurat się wam napatoczyliśmy?
— Panienka troszkę za dużo myśli, ale i tak, i nie — rzekł Katumi.
Mężczyzna podszedł i chwycił obcięty kawałek kamizelki Dragneela, po czym zaczął nim wycierać zakrwawione ostrze.
— Co masz na myśli? — ciągnęła dalej.
— Ktoś nam zaproponował ugodę — odpowiedział, nie kryjąc się z niczym. — Masz rację. Potrzebowaliśmy winnych, ale na początku mieliśmy wziąć kogoś innego. Dopiero wczoraj przyszedł do nas pewien człowiek z propozycją, z którą nie mogliśmy się nie zgodzić.
— Dlaczego my?
— Nie wiem. — Wzruszył niewinnie ramionami. — My tylko robimy to, co do nas należy. A przynajmniej ja — dodał.
— A jaki ty masz powód?
Ostatkami sił Natsu próbował zachować przytomność, lecz były to tylko marne próby. Chciał walczyć, ochronić Lucy, lecz jego ciałem całkowicie zawładną ból i otępienie. Jego zmysły, niczym szalejące morze, buzowały w nim, zabierając ostatnie oddechy i władzę nad samym sobą.
— Chyba zaraz ten chłopak zdechnie — rzekł wesoło Katumi, ignorując wcześniejsze pytanie Lucy.
Generał podszedł do umierającego Dragneela i spojrzał na niego wzrokiem pełnym pogardy. Nauczony od małego, że należy walczyć do samego końca, gardził Pogromcą Smoków, który poddał się po tak małych ranach. Sam, niosąc jeszcze gorsze obrażenia na swoim ciele, bił się zaciekle do samego końca, walcząc o to, co było dla niego ważne. A Natsu? Leżał żałośnie na trawie, wykrwawiając się, a walczyła o niego jedynie słaba kobieta, która miała na tyle odwagi, by zaryzykować wszystko.
— Sądzę — Katumi przeniósł wzrok na Lucy — że z przyjemnością zajmę się tą blondynka po twojej śmierci. — Pochylił się nad chłopakiem i czule szepnął mu na ucho: — W łóżku będzie cudowna. Wręcz idealna żona.
Wnet Dragneel zerwał się, uderzając lewą ręką przeciwnika. Krew z rany na plecach trysnęła strumieniem, docierając do samej Heartfilii i zostawiając jej na bluzce szkarłatny ślad.
— Przestań!!! — wrzasnęła, rozumiejąc, że Natsu nie może w takim stanie walczyć.
Lecz on jej nie słuchał. Dzika bestia, która wkradła się do jego umysłu, dawała mu jedynie sygnały do bezsensowej walki. Budząc pierwotne zmysły, rzucał się szalenie na Katumi'ego, co rusz próbując zadać mu choć jeden cios. Na początku jego ogień płonął gorącym żarem, który palił wokół trawę, ale z każdym śmiechem generała, jego moc zaczęła słabną i słabnąć... aż szkarłatny płomień po prostu zgasł, pozostawiając po sobie jedynie kłębek unoszącego się dymu.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
ФанфикPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...