Zaskoczona jego nagłym pojawieniem się mężczyzny, odskoczyła do tyłu, łapiąc się za pierś, w której serce biło jak oszalałe. Wystraszył ją skutecznie.
— Wiedziałem, że jestem kobieciarzem, ale nie sądziłem, iż już po kilku minutach się we mnie zakochasz i odkryjesz, że możesz spędzić ze mną całe życie. Ach! — Złapał się za głowę. — Ta miłość.
— Co? — zapytała Lucy, widząc przed sobą jedynie szaleńca. — Chciałam tylko z tobą porozmawiać. Czy możemy?
— Czyli zostałem odrzucony. — Westchnął. — Chodź za mną.
Podszedł do ściany, po czym narysował na niej palcem jakiś symbol. Wnet ukazało się przejście, którego tutaj ewidentnie wcześniej nie było. Komui przepuścił dziewczynę, pozwalać jej pierwszej wejść do środka.
Kiedy już znalazła się w tunelu, szła według wskazówek księcia, aż dotarła do niby zwyczajnego gabinetu, który w prawie całości był oblepiony najróżniejszymi księgami, a jedyne co go wyróżniało, to stare biurko, na którym leżał kałamarz i pióro.
— Jak to możliwe? — zapytała, siadając na jednym z foteli.
— Magia — odpowiedział tylko Komui. — To o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
— Ja... — Zamilkła, bojąc się zwierzać w zasadzie obcemu mężczyźnie z czegoś, o czym nawet nie mówiła Natsu. — Chodzi o to, że zanim odzyskałam tutaj przytomność, śniła mi się kobieta, czarnoskóra kobieta — dodała. — Przedstawiła mi się jako Armina.
— Powtórzysz?
— Armina. — Zrobiła to, o co prosił. — Zgaduję, że to imię jednej z Pogromców Smoków sprzed czterystu lat? — zapytała radosnym głosem.
— Nie inaczej — rzekł Komui. — I co było w tym śnie?
— Pytała się o moje imię, niby prawdziwe imię, choć brzmi ono Lucy — mówiła wyraźnie zdziwionym głosem. — Znajdowałyśmy się w mieści przy jakiejś jaskini, chyba Barron Village. Gadała także o tym, że posiądzie mnie ciemność. Wspomniała coś, że mam jej oczy...
Książę zaśmiał się cicho, a następnie podszedł do Heartfilii i opuszkami palców dotknął jej czoła. Zamknęła powieki, gdy poczuła, jak jego dłoń zsuwa się coraz niżej, chcąc zatrzymać się na oczach.
— Od początku wiedziałem, że te oczy skrywają większy szkarłat niż może się wydawać — rzekł spokojnym głosem.
— Co to znaczy?
— To znaczy, że musisz wyruszyć w podróż razem z Musicą i Natsu, choć ten twój przyszły mąż pewnie będzie chciał cię tu zostawić. — Ostatnie słowa wypowiedział troszkę ciszej.
— Wiem, ale chcę sama znaleźć odpowiedzi i w końcu się na coś przydać.
Wstała, kierując się w stronę miejsca, z którego przyszła. Nadal nie mogąc uwierzyć w połączenia, które panują między pałacem a Instytutem, śmiała się cicho z myśli, że tak mało wie o świecie. Było to zabawne doświadczenie, dlatego pragnęła poznać ich więcej.
— A mam jeszcze jedno pytanie. — Zatrzymała się na moment. — Co masz do Musici?
Twarz Komui'a nagle przybrała tak przerażający wyraz, że dziewczyna odsunęła się parę kroków do tyłu, nie wierząc w to, co widzi. Mężczyzna, pełen wściekłości i okrucieństwa w oczach, podszedł do biurka i wyciągnął z niego strzelbę, którą następnie naładował. Śmiejąc się jak szaleniec, wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że broń jest przeznaczona dla tylko jednej osoby. Choć bała się poznać powód tak chorej agresji wobec rabusia.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
FanfictionPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...