Rozdział 54

253 28 0
                                    

Oczy Lucy napełniły się łzami, gdy z oddali spojrzała na budynek jej dawniej gildii. Stała niemal naprzeciw niego, próbując ręką sięgnąć tej wysokiej wieżyczki, którą nieustannie odbudowywali po każdych atakach na Magnolię. Napis „Fairy Tail" i znajdująca się obok niego figurka wróżki z ogonem sprawiała, że w sercu dziewczyny budziły się bolesne wspomnienia. Kochała członków gildii jak własną rodzinę, lecz teraz dane jej było patrzeć jedynie z daleka na miejsce, które kiedyś nazywała domem.

Przeszła przez las, powoli kierując się w stronę cmentarza, gdzie została pochowana wraz z Natsu. Ryzykowała wiele, ale musiała poznać prawdę i zmierzyć się z przeszłością, by móc pójść dalej. Na sercu ciążyło jej poczucie winy. Spoglądając na drewniane ławeczki, na których wciąż siedzieli ci sami starsi panowie, jeszcze mocniej zaciągała kaptur na głowę. Ci sami mężczyźni płynęli na gondoli przez kanał, a ona powstrzymywała się od podejścia pod sam kraniec, by móc usłyszeć przynajmniej ten ostatni raz „panienko, odsuń się, bo wpadniesz".

Ścisnęła dłoń przy piersi i rozpłakała się. Nawet nie myślała o tym, co było, gdyby ktokolwiek z gildii teraz ją zobaczył. Czy rozpoznałby ją? Stała się zupełnie innym człowiek. Ubierała się doroślej, jej włosy stały się cieńsze, a twarz zmarniała. Schudła do tego stopnia, że z jej obfitych piersi pozostały nadal dorodne, ale dużo mniejsze zaokrąglenia. Czuła się obco wśród swoich, dlatego ruszyła biegiem, nie patrząc, nie wspominając, aż dotarła pod sam cmentarz.

— Lucy, nie poddawaj się — powiedziała do siebie.

Podciągnęła rękawice i, gotowa do zobaczenia własnego grobu, przeszła kawałek, szukając właściwego nazwiska. Nie potrzebowała na to dużo czasu. Gdy tylko jej oczy zetknęły się z miejscem pochówku położonym na najwyższym wzniesieniu, otoczonym przepięknymi kwiatami i zniczami, wiedziała, że to koniec. Sercem targały nieustanne watpliwości, ale mimo to podeszła i stanęła nad własnym grobem, czując żal, poczucie winy i pogłębiającą się samotność.

Gwałtowny wiatr zerwał z głowy kaptur, odsłaniając całą twarz dziewczyny. Dziękowała w duchu, że nikogo w pobliżu nie ma. Nawet nie próbowała sobie wyobrażać sytuacji, w której ktokolwiek mógłby ją rozpoznać. Nie, to niemożliwe, pomyślała, kręcąc głową.

Przybliżyła się i dotknęła opuszkami palców wygrawerowanego napisu „obyście zaznali spokoju, drodzy przyjaciele".

Ręka Lucy opadła bezwładnie. Płakała nieustannie, nawet nie ocierając łez. Czuła uporczywy ból ściskający ją w klatce piersiowej, który po prostu nie chciał odejść. Błaga, prosiła, by ten koszmar się zakończył, ale to była jej decyzja. Jeśli miała pójść dalej, musiała się cofnąć, by zostawić resztę za sobą.

— Lucy? — usłyszała głos dobiegający zza niej.

Przerażona gwałtownie obróciła się i szybko użyła nici, którymi oplotła Lisannę w całości. Dziewczyna pisnęła z bólu, dlatego Lucy zaraz poluzowała uścisk. Co robić, co robić?, pytała bez przerwy, ale odpowiedzi nie przychodziły.

— Przepraszam — szepnęła ostatecznie.

— Ty żyjesz? — wymamrotała najmłodsza Strauss. — Ty żyjesz? A Natsu? Co? Jak? Dlaczego?

— Przepraszam — powtórzyła jeszcze raz. — Błagam, nikt nie może się dowiedzieć, nikt!

— Szukałam cię! Happy i ja nie straciliśmy nadziei! Lu...

Nićmi rozkazała Lisannie zamilknął. Nie wierzyła, że kiedykolwiek będzie zdolna użyć mocy przeciwko najbliższym, lecz tak musiało się stać. Wahała się, zastanawiając, co zrobić dalej.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz