Rozdział 26

551 57 13
                                    

Musica od razu pognał do reszty towarzyszy, ciągnął ich w stronę jakże wykwintnych zapachów. Całkowicie oddzielając od siebie zdrowy rozsądek, zajęli się pałaszowaniem potraw, które przygotowała dla nich gospodyni, Nie próbowali nawet zadawać sobie pytań, skąd się wzięło całe jedzenie czy kim są ci ludzie. Najważniejsze było spełnienie ich podstawowych potrzeb życiowych.

Rozmawiali radośnie z gospodynią, która, jak się okazało, straciła rodziców za młodu i od tamtej pory żyła samotnie w tej wielkie rezydencji. Dziecko, które niewiele widziało z świata, zostało przykute do wózka, musząc znosić trudy odrzucenia i niezwykłego uprzedzenia ze strony tutejszych mieszkańców. Wszyscy słuchali jej opowieści z zapartym tchem, nie wierząc, jak można być okrutnym wobec tak zwykłego dziecka. Jej srebrne włosy były dość nienaturalne, ale ich piękno roztaczało wokół młodej damy aurę spokoju i ciepła, niepozwalającego odepchnąć jej od siebie. Nikt nie pojmował, jak ktoś mógł dopuścić do tak wielkiego nieszczęścia. Jednak sama panienka nie przejmowała się swoim życiem, twierdząc, że jest szczęśliwa, mogąc pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują.

Goszcząc u siebie młodych wędrowców, z onieśmieleniem słuchała o ich wspólnych podróżach, choć nie tylko ona. Sami Natsu i Lucy mieli szansę usłyszeć o przygodach załogi, które do tej pory były przed nimi skrywane. Większość z nich po prostu przypominała te z Fairy Tail, lecz były też takie, które z pewnością mogli pominąć w czasie rozmowy. Okrutne i bezlitosne rabunki, których się dopuszczali, nie były czymś, co warto było opowiadać młodej właścicielce, lecz załoganci nie wstydzili się ich, a wręcz przeciwnie. Z dumą mówili o napaści na statek arystokracki czy rabunku na starą rezydencję przy granicy Eledonii.

Czas mijał nieubłaganie, a zmęczenie z każdą chwilą narastało, dając się we znaki.

Ziewając i sapiąc, dziękowali Melody, powoli zbierając się do snu.

Lokal zaprowadził każdego do własnego pokoju, których w żaden sposób nie brakowało. Jedynie Natsu i Lucy, wciąż zachowując pozory szczęśliwego małżeństwa, zdecydowali się na wspólne dzielenie łoża w najdalszym zakątku rezydencji.

Idąc sami z czarnowłosym lokajem, kilkukrotnie próbowali podjąć jakiś temat do rozmowy, ale za każdym razem ten ich zbywał milczeniem.

Nie chcąc dłużej go męczyć, po prostu wzruszyli ramionami.

Kiedy dotarli do wyznaczonej im komnaty, przystanęli przed drzwiami i rzekli równocześnie:

— Dziękujemy.

— Proszę — odparł, ku ich zaskoczeniu, mężczyzna. — Ale uważajcie. W tym domu są niespokojne duchy.

Zadrżeli.

Słowa lokaja nie brzmiały jak ostrzeżenie, lecz jak groźba. Wiele już przeżyli, ale kontaktu z duchami woleli uniknąć za wszelką cenę, więc jedynie uśmiechnęli się i podziękowali, niepewnie jednak rozglądając się po pomieszczeniu. Wyglądało ono dość zwyczajnie. Mniej więcej na środku pokoju, przy ścianie, ustawione było ogromne łoże z fioletowym baldachimem, przykryte jasną kapą. Stare, prawie zabytkowe biurko zdobiło kąt pokoju, dumnie stojąc niedaleko szafy na ubrania. Dokładnie naprzeciw miejsca do spania wisiało lekko zakurzone lustro z ręcznie zdobionym obramowaniem. Obok niego przywierał do ściany obraz z przedstawionym na nim wizerunkiem smutnej kobiety. Nic nadzwyczajnego, pomyśleli, podchodząc do miękkiego materaca i rzucając się niego. Marzył im się błogi sen.

Wnet do ich uszu doszedł donośny, wręcz krzykliwy pisk, który natychmiast ich zmobilizował. Podnieśli się, rozglądając ponownie po pomieszczeniu.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz