Rozdział 14

710 73 2
                                    

— Raz...

Natsu podniósł się i obniżył.

— Dwa...

Kolejne ćwiczenie wydawało się dużo trudniejsze i bardziej skomplikowane, biorąc pod uwagę fakt, że już był przy końcówce.

— Trzy!

Opadł na ziemię zmęczony, sapiąc jak wygłodniałe zwierzę. Był zasapany, spocony i wściekły. Nie rozumiał, dlaczego akurat teraz jego trener zażyczył sobie spotkania, lecz w duchu dziękował mu, że miał wymówkę, by nie spędzać z żoną czasu. Nie to, że nie chciał. Wręcz przeciwnie. Jednak czuł, że jeśli tak uczyni, to nie będzie w stanie się z nią pożegnać.

— I jak? — zapytał złośliwie Kurtis, polerując jedną z katan, którą wcześniej wyjął z pochwy, znajdującej się na plecach. — Jeśli jeszcze masz siły, to spokojnie rób kolejną pompkę! — rzekł, posyłając mu jeden z tych uśmiechów, przez które dziewczyny padały jak muchy.

— Jest cudownie, ale podziękuję — odparł Dragon, wycierając twarz ręcznikiem.

— A jak rana?

Wskazał na dość dużą szramę, która ciągnęła się przez praktycznie całą długość pleców, kończąc się na wysokości pasa. Mieniąc się kolorem czerwieni i fioletu, wyraźnie dawała znać o swoim istnieniu, co wprawiało Natsu w stan złości. Już wystarczyło mu, że stracił rękę.

— Lepiej być nie mogło — rzekł Natsu.

— A ramię?

Musiał o nim wspomnieć, chłopak przeklął go w myślach, lecz rozumiał obawy trenera, który pragnął się jedynie upewnić, że wszystko z nim w porządku (choć nigdy tak nie było). Wzdychając, dotknął metalowej obudowy, która po kilku ćwiczeniach stała się lekka i łatwa w użyciu. Dalej trudno było się do niej przyzwyczaić, lecz nie próbował nawet narzekać. Posiadał rękę i to teraz było dla niego priorytetem.

— Nie jest źle — parsknął Natsu, ubierając się. — Robisz mi jakąś rewizję, czy jak?

— Po prostu się martwię — odpowiedział szczerze Kurtis, który jak na prostego rabusia, posiadał dość wiele wiedzy na temat ludzi i ich psychiki. — Dlaczego nie chcesz wziąć Lucy?

— No i musiał... — szepnął Dragon, tym razem nie szczędząc w umyśle wiązanki przekleństw. — Posłuchaj, to jest moja decyzja. Nie chcę, by stała się jakaś krzywda i tyle.

— To nie o nią chodzi, prawda?

Choć Natsu znał tego człowieka tylko kilkanaście dni, to mógł spokojnie powiedzieć o nim jedno. Przed nim nic nie da się ukryć. Sam tajemniczy i zagadkowy, lecz właśnie takie wrażenie sprawiało, iż Pogromca Smoków pragnął się przed nim otworzyć i wyznać, co mu leży na sercu.

— Nie.

— Trudno jest czasami zaakceptować siebie i swoje wady — zaczął Kurtis. — Te wszystkie wydarzenia zmieniły cię, a szczególnie w jednej kwestii. Boisz się wziąć ze sobą Lucy, bo istnieje to ryzyko, że po raz kolejny nie zdążysz. I co tym razem poświęci, by cię uratować? Choć próbujesz o tym nie myśleć, to wciąż zadręczasz się tą kwestią.

— Myślisz, że nie wiem! — parsknął, osuwając się na podłogę. — Wezmę ją ze sobą następnym razem. Gdy już będę silniejszy... Gdy już będę wiedział, że jestem w stanie ją ochronił.

Kurtis podszedł do niego i poklepał go po ramieniu, mówiąc:

— Uważaj, bo następnego razu możesz nie mieć

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz