Rozdział 42

385 46 8
                                    

Wzrok mężczyzny podążył za odlatującym Natsu, który w pierwszych etapach swojej podróży do celu starał się wzbić do możliwe najwyższego punktu. Żar niewątpliwie był elementem, który sprawiał, że jakakolwiek próba podejścia bliżej kończyła się fiaskiem. Musica miał również wrażenie, że im dłużej stoi w jednym miejscu, tym temperatura podskakuje w zawrotnym tempie.

Odsunął się od jeziora ognia i przykucnął, będąc pewnym, że trochę czasu zajmie mu oczekiwanie na przyjaciela. W ciszy nawet błagał o jakiś znak od opryszków. Krótka, ale konkretna bitewka, mogłaby być idealnym sposobem na zabicie nudy. Krajobrazy nowego kontynentu nie dawały żadnej gwarancji na wymarzoną rozrywkę, choć nie miał wątpliwości, iż kontakt magmą mógł rozerwać go na kawałki.

Westchnął i spojrzał na siebie. Niekończąca się lodowa kraina ciągnęła się za jego plecami. Śnieg prószył groźnie, niszcząc jakikolwiek widok na główną ścieżkę. Linia, która dzieliła oba światy była istnym paradoksem. Jakby wymierzona od linijki chroniła dwa przeciwne żywioły. Było to niecodzienne zjawisko, co czyniło je równie widowiskowym. Ale ile można było się patrzeć w jeden punkt?

Musica miał jeszcze nadzieję, że można przypadkowo dostrzec Lucy. Kobieta zniknęła pod lodową skałą. Nie byli w stanie dotrzeć do miejsca, do którego wpadła, ani szukać innego wejścia.

Do jego uszu doszedł odgłos kroków. Raptownie odwrócił się, lecz ponownie niczego nie zobaczył. Jednak doświadczenie podpowiadało jego ciału, by się ruszyło. Więc powstał i ostrożnie zaczął stąpać po niebezpiecznym terenie, szukając źródła dźwięku. Krok po kroku szedł między kolejnymi sklepieniami. Oczy nie potrafiły odnaleźć niepożądanych, ale to wcale nie oznaczało, że ich tutaj nie było.

— Gdzie się chowacie? — spytał przyciszonym głosem.

Włosy uniosły mu się nieznacznie. Na kartu poczuł znikomy zimny powiew wiatru. Niemal nic dla niego nie znaczył, gdy nagle przeszył jego ciało promieniujący ból. Wstrzymał oddech i spojrzał na prawy bok. Zacisnął szczękę, z trudem wytrzymując rozszarpujące cierpienie. Sięgnął ręką i dotknął nią rączki ostrza, które było wbite w prawą część jego ciała.

Zamknął powieki, wierząc, że wytrzyma. Jednak były to tylko mrzonki. Upadł na kolano. W ostatniej chwili podtrzymał ręką ciało, ratując je przed upadkiem.

— Szlag! — przeklął. — Szlag! — powtórzył.

Karciło go, by sięgnąć dłonią i wyjąć z mięśni ciało obce, lecz zdrowy rozsądek podpowiadał, by tego nie czynić. Mógł tyko pogorszyć sytuację i skazać siebie na niechybną śmierć.

Pozostało mężczyźnie tylko czekać, aż Natsu łaskawie powróci z wycieczki po Świętą Bronią. Nie narzekałby, gdyby okazało się, że ma właściwości lecznicze.

— Spokojnie — usłyszał zimny głos dobiegający z okolic mroźnej krainy.

Pragnął podnieść głowę i spojrzeć na wędrowca, który przed nim stał. Aczkolwiek mrok ogarniał cały obraz, który miał przed sobą. Wcześniejsza czerwień przybierała szarawych barw, a błękit zdawał się być pochłaniany przez mrok.

— Nie wierć się — ponownie dotarł do niego głos, lecz i on z czasem przekształcił się w brzęczenie.

Zamknął oczy i oddał się w zimne ręce śmierci.

***

Furia kipiała w sercu Lucy, nie potrafiąc znaleźć ujścia. Jeśli miały to być jedynie przekomarzania ze strony przeciwnika, to wolała walczyć z nim bezpośredni niż czekać, aż upora się z marę.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz