Rozdział 62

172 33 3
                                    

— Za co? — spytała podejrzliwie. — To ja powinnam cię przeprosić.

Wbił wzrok w palenisko.

— Praktycznie porwałem cię do tego miejsca, codziennie ćwiczysz do granic wytrzymałości, a ja nic nie robię — wyjaśnił.

— Nie mów tak. — Zamilkła na moment, przyglądając się zaniepokojonemu Rin Ko. — Z jakiegoś powodu też z tobą wtedy poszłam. A pragnę się uczyć. W końcu chcę być silna, by nikt nie musiał się o mnie troszczyć.

Zaśmiał się.

— Żartujesz? Ja zawsze już będę się o ciebie troszczyć. Powiedziałem już, jesteś moją siostrą!

— W takim razie, braciszku, opiekuj się mną jak należy.

— Dobrze.

Wstał z siedziska i podszedł do swojego łóżka. Schyli się, wyjął coś spod posłania i rzucił dziewczynie. Lucy pochwyciła pakunek, wypuszczając z ręki łyżkę. Zupa rozchlapała się po jej sukni, jednak nie przejmowała się nią, gdyż w środku prezentu znajdowała się nowa lniana koszula, para spodni i butów. Wewnątrz znalazła również kilka pasem materiału, które mogła wykorzystać jako bandaże.

— Dzisiaj polowanie zajęło mi troszkę dłużej... — oświadczył.

Odłożyła na moment wszystkie rzeczy.

— Czy to polowanie dotyczyło ludzi? — spytała cicho. Podejrzewała, jaką może uzyskać odpowiedź, ale nie bała się jej.

— Może. — Podrapał się po głowie. — Tak, masz rację, ale natury nie oszukam.

— Nie ma problemu, trochę rozumiem.

Rin Ko odetchnął z ulgą.

Chwycił kawałek podpłomyka i zjadł go za jednym razem.

Lucy podejrzliwie łyżką wymieszała zupę, wyjmując z niej kawałek mięsna. Uniosła ją na wysokość oczu, czekając.

— To królik — wyjaśnił Rin Ko.

— Cieszę się.

Dokończyła posiłek w spokoju.

Po kolacji przebrała się w nowe ubranie i położyła się wraz z Rin Ko na jednym łóżku, z drugiego robiąc komodę z niskim stolikiem. Przybliżyła ucho do klatki piersiowej mężczyzny, nasłuchując głośnego bicia serca, które tak bardzo ją uspokajało.

— A wiesz, co jeszcze dostałem od tych miłych panów? — przerwał ciszę.

— Co?

— Krótki miecz, idealny dla ciebie. Lekki, ale dobrze wyważony i naostrzony. Właściciel dbał o niego.

— A więc jutro zaczynam naukę?

— Jeśli tylko zechcesz...

— Myślisz, że dam radę? — zapytała ciszej, czując, że powoli opadają jej powieki. — Czy dam radę sprostać wyzwaniu?

— Oczywiście! — oświadczył o drobinę za głośno. — Do tej pory ani razu mnie nie zawiodłaś. — Pogładził ją po włosach.

— Dziękuję, naprawdę dziękuję...

Następnego ranka Rin Ko wstał skoro świt, postanawiając uzupełnić zapasy opału i mięsa na zimę. Zbliżały się chłodne wieczory, które zwiastowały nadejście jesieni. Póki miał okazję pragnął zdobyć potrzebne pożywienie, wiedząc, że w najbliższym czasie poświęci się treningowi z Lucy — a przynajmniej taką miał nadzieję.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz