Wychodząc z kasyna z workami pełnymi złota, nie mogli posiąść się z radości. Marzyli o jakimkolwiek powiększeniu majątku od Kurtisa, ale nie dwudziestokrotnym. Ich szczęście przerosło jakiekolwiek wyobrażenia.
Podśpiewując radośnie, szli w kierunku statku, chcąc zostawić część wygranej na nim.
Kiedy znaleźli się dokładnie na środku hali targowej, Lucy zaniepokoiły dziwne dźwięki. Zanim całkowicie do niej dotarło co się dzieje, poczuła, jak jakaś sylwetka przydusza ją do ziemi. Oniemiała z wrażenia, nie pojmując całego zdarzenia. Jednak nie było jej dane nawet dobrze się ogarnąć, gdy młoda, piękna kobieta o kasztanowych włosach, które sięgały jej aż po same biodra, wstała i zaczęła uciekać w kierunku miejsca, z którego razem z Natsu dopiero przyszli. Jej delikatne loki kręciły się pod wpływem wiatru, idealnie podkreślając okrągłą, niezwykle urodziwą twarz.
— Katherina! Stój! — krzyknął jakiś mężczyzna za tajemniczą kobietą.
Lucy nie miała zamiaru się wtrącać w niczyje sprawy. Już i tak miała za dużo na głowie.
— Nic ci? — zapytał zatroskany Natsu, który sam był na tyle zaskoczony, że dopiero po kilku minut odwrócił się, by wrócić po żonę.
— Nic, ale... — otrzepała się z kurzu — mam wrażenie, że kłopoty trzymają się mnie silnie. Nawet za bardzo.
— Może taki jest twój urok. — Zaśmiał się, uciekając od wściekłej „ukochanej".
Sama wiadomość o dobrej passie Lucy rozniosła się w mig po wszystkich członkach załogi, choć większość już balowała na mieście, odpoczywając przed długą podróżą.
Ich wygrana nie tylko była ukończonym testem początkowym, ale także ogromną pomocą dla Musici, który większość musiał wyłożył na rozbudowę statku. Ciesząc się jak małe dziecko, ściskał na okrągło Lucy, nie mając najmniejszego zamiaru jej puścić. Dopiero ostra interwencja Kurtisa pomogła rozdzielić tę dwójkę.
Mieli już wystarczającą ilość pieniędzy, by zaopatrzyć się w niezbędne rzeczy, którymi były m.in. ubrania.
Wszystko poszło tak, jak sobie wymarzyli, bez żadnych przeszkód. Choć w sercu Lucy istniała ta świadomość, że nie zawsze tak będzie.
Wino, tańce i śpiewy... Państwo Dragon czuli się jak w Fairy Tail, choć różnice zdawały się wyrywać już po pierwszych minutach imprezowali. Nie potrafi określić tych zmian, ale wiedzieli, że one są.
— Cisza! — krzyknął na cały statek Tamaki, zakładając na głowę charakterystyczny kapelusz z pióropuszem. — Tradycją jest, iż uczę każdego tańców, więc... — podszedł do Lucy i wyciągnął ku niej rękę — madame — rzekł nonszalancko.
Dziewczyna uśmiechnęła się i natychmiast podała swoją dłoń, wstając. Wnet nastała cisza.
Raz, dwa, trzy... Raz, dwa, trzy...
Trzymając ją delikatnie w talii, prowadził jej ciałem po całym statku, jakby była jedynie jego ozdobą, a nie konieczną partnerką do tańca. Nic nie było wymuszone. Tamaki był idealnym tancerzem, który wiedział, jak się obchodzić z kobietą.
— Może spróbujesz, Natsu? — zapytał Hughes, popijając z kolejnej butelki rumu.
— Ostatnim razem prawie połamał mi nogi — odezwała się Lucy, nie potrafiąc powstrzymać się od wyznania tak zabawnego wspomnienia.
— Może mu pomożesz, Hughes? — zaproponował Tamaki, dalej nie puszczając swojej partnerki. — Jakąś sukienkę mamy, a i peruka się znajdzie!
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
FanfictionPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...