Rozdział 50

299 44 27
                                    

Zaniepokojona załoga obniżyła lot na wysokość pozwalającą im wylądować bez większych przeszkód w porcie. Lucy i Akira podbiegły do towarzyszy i złapały za liny, wspomagając ich w ratowaniu życia.

Na szczęście nikomu się nic nie stało, a podniebni podróżnicy wylądowali w porcie; nikt ich nie przywitał. Wokół nie znajdowały się żadne statki, a tutejsi handlarze, którzy zalewali powierzchnię przystani, gdzieś znikli. Panowała całkowita cisza, której nie niszczył nawet podmuch wiatru czy śpiew ptaków.

— Idziemy! — krzyknął Musica, biorąc ze sobą Lucy, Kurtisa i Natsu.

— Dobrze, to ja tu zostanę. Przecież nikt mi nie ufa — burknęła Akira, siadając przy barierce i udając, że nie obchodzi jej brak zaufania ze strony towarzyszy. Uśmiechała się złośliwie, rozglądając po całym porcie.

— Przepraszam — szepnęła Lucy, schodząc na ląd.

Cała czwórka weszła do pałacu. Nie zastali wewnątrz żadnej służby czy samych przyjaciół. Panowała całkowita cisza, której nie zakłócały nawet zwierzęta, które w zwyczaju miały biegać między korytarzami pałacu.

Zmartwieni podróżnicy przyśpieszyli, przemierzając korytarze w poszukiwaniu jakichkolwiek form życia. Dopiero kiedy znaleźli się w okolicach sali tronowej, usłyszeli nieznaczne szepty. Kiwnęli zgodnie głowami i wkroczyli do środka, zastając siedzących przy stole przyjaciół i kilka osób ze służby.

— Amelia! — wrzasnął Musica, łapiąc księżniczkę w swe ramiona. Ręka dziewczyny była obandażowana, a na jej policzku widniała niewielka, zagojona rana.

Lucy podeszła do króla i uklęknęła przed nim. Dłonią wskazał, by powstała. Rozejrzała się wokoło i w końcu zapytała:

— Co tu się stało?

— Zaatakowali nas — odpowiedział krótko król. — To była tylko dwójka ludzi. Kobieta i mężczyzna. Byli zbyt silni. Większość służby zginęła, tak samo ludzi z miasta, nas oszczędzili.

Zlękniona Lucy cofnęła się i usiadła na najbliżej stojącym krześle.

— Dlaczego was oszczędzili? — zapytała w końcu.

— Powiedzieli, że musimy tu być, kiedy wrócicie — wyjaśnił Ustan. — Chodziło im o bronie. Macie je przenieść do miejsca, w którym Musica znalazł Natsu i Lucy, do dawnej stolicy.

— Jak wyglądali? — wtrącił się Natsu.

— Mężczyzna, chyba mówili na niego generał Katumi... — zaczęła Amelia.

— Katumi? — krzyknęła Lucy. — Przecież to człowiek, który oskarżył nas o zamordowanie jednego z dziesięciu magów. To on pozbawił Natsu ręki!

— A druga osoba? — spytał Musica.

— Kobieta — kontynuowała Amelia. — Młoda, o pięknych, rudych lokach. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że na swoim ciele miała poparzenia, jakby strzelił w nią piorun.

W sali tronowej rozległ się rumor.

Wzrok zebranych skierował się na Lucy, która spadła z krzesła i uderzyła się głową o twardą podłogę. W jej oczach pojawiły się łzy, a ciało zaczęło drżeć. Nagle wstała i wybiegła z pomieszczenia. Natsu krzyknął za nią, ale się nie zatrzymała.

Przerażona skierowała się w stronę portu, w którym został Tamaki. Może to były tylko jej podejrzenia, ale wszystko wskazywało na to, że Katherina żyje. Wiedziała, że to absurd, mimo to musiała poinformować przyjaciela. Jeśli istniał cień szansy, że była żona Tamaki'ego nadal jest wśród żywych, prawdopodobieństwo zemsty przekraczało wszelkie granice.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz