Rozdział 75

191 25 2
                                    


Lucy zanurzyła ręce w beczce z wodą. Przetrzymała je tak przez chwilę, oglądając swoje odbicie, które rozmazała powstała fala. Przemyła twarz i wytarła ją brzegiem koszuli, po czym powróciła do namiotu, tradycyjnie czyszcząc miecz przed wyjściem. Rin Ko wciąż spał. Słońce nie wzeszło za wysoko, więc mogła mu pozwolić na jeszcze chwilę odpoczynku, ale wkrótce trzeba było ruszać.

Posłaniec przybył o samym brzasku, gdy jeszcze większość wojowników spała twardym snem. Odebrała posłannictwo osobiście, od razu odpowiadając na list Króla Smoków, w którym to prosił o spotkanie w stolicy. Rozejm Krwi miał zostać podpisany, aby Naród Ognia również mógł wstąpić do wielkiego królestwa i zjednoczyć się przeciw buntującym żywiołom. Lucy tylko w ten sposób mogła zapewnić sobie bezpieczeństwo.

Odłożyła ścierkę. Nałożyła na siebie pełną zbroję i obudziła niechętnego Rin Ko, każąc mu się zbierać. Przed namiotem zaczął się tworzyć zgiełk.

— Czas ruszać — oświadczyła Lucy.

— Nie. — W jednej chwili Rin Ko nakrył się cienkim materiałem i przewrócił na drugi bok.

Lucy westchnęła ciężko. Skierowała palec wskazujący na przyjaciela i wystrzeliła z niego niewielką kulę ognia, która zajęła całe łóżko. Przerażony smok zrzucił z siebie łatwopalne materiały, stając na równe nogi.

Uniosła wysoko brwi, patrząc dumnie na Rin Ko, który nie posiadał się z radości. Prychnął coś niezrozumiałego pod nosem i zaczął się ubierać, jak gdyby nic się nie stało.

— Dziękuję, że wróciłeś — powiedziała, gdy w końcu zebrała w sobie odwagę. — Myślałam, że trochę pozostaniesz na mnie obrażony.

— Też tak myślałem, ale nie mogłem cię zostawić samą. Jesteś moją ukochaną siostrą — dodał, głaszcząc Lucy po włosach. — Nie w takiej sytuacji.

Rozbrzmiały bębny.

Rin Ko gwałtownie odsunął się od Lucy. Kotara rozsunęła się i do środka wszedł Eric, natychmiast łapiąc boleśnie Lucy za barki. Potrząsnął ją ku zdziwieniu wszystkich i popchnął na ziemię.

— Czy ty całkowicie straciłaś rozum? — spytał w miarę cicho, spluwając za siebie.

Lucy podniosła się zdenerwowana, stając twarzą w twarz naprzeciw Erica.

— Nie wiem, o co ci chodzi, ale pamiętaj, że nadal jestem Królem Smoków Ognia.

— Tak. — Kiwnął, po czym dłońmi przetarł całą twarz. — Starożytni, chrońcie nas przed głupotą tej kobiety.

Zatkało ją.

— Dlaczego w nocy użyłaś mocy, by ujrzeć rytuały kapłanek ognia? — Eric rozejrzał się, sprawdzając, czy nikt ich nie podsłuchuje.

— Po pierwsze, nie zrobiłam tego specjalnie. — Uniosła palec wskazujący. — Po drugie, ciekawe, co tam się wydarzyło, skoro teraz tak na mnie naskakujesz, wasza wysokość — dodała ironicznie.

Eric pochylił się nad Lucy, wyraźnie niezadowolony z jej odpowiedzi.

— Zadajesz za dużo pytań, kochanie. — Uśmiechnął się słodko.

Wyszedł z namiotu.

Lucy i Rin Ko spojrzeli na siebie pytająco. Oboje nie rozumieli, co mógł mieć na myśli Eric. Jednak zamiast nadal się nad tym zastanawiać, dokończyli pakowanie rzeczy. Cała armia czekała na nich od jakiegoś czasu — nie chcieli ich dłużej niepokoić i złościć.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz