Rozdział 66

163 33 0
                                    

Rin Ko natychmiast chwycił za miecz i rzucił go Lucy. Ta pochwyciła przedmiot, przyjmując odpowiednią pozycję. Mężczyzna uzbroił się i zaatakował jako pierwszy. Obroniła się, zaraz wykonując kontratak. Jeszcze parę miesięcy temu Lucy nie uwierzyłaby w to, że umiałaby walczyć niemal jak prawdziwy wojownik. Wciąż popełniała błędy, które kosztowały ją kolejne rany, tak jak w przypadku pierwszej bitwy. Mimo to nie poddawała się. Z dnia na dzień widziała rezultaty swojej ciężkiej pracy. Wraz z upływem czasu nawet Rin Ko zdawał się na poważnie brać ich walki, nie oszczędzając dziewczyny w niczym.

— A znasz może, kochanie, legendę o bogach? — spytał niespodziewanie Rin Ko podczas jednego z treningów.

— Ja nic nie pamiętam, chyba jeszcze coś takiego kojarzysz?

— No tak. — Kiwnął głową, lecz nagle musiał się uchylić przed nieprzewidywalnym ciosem Lucy. — Dobrze — pochwalił ją. — A wracając do bogów, według legend nasz świat stworzyli trzej bogowie.

— A mówisz mi to, bo...

—... masz wiedzieć — odpowiedział stanowczo. — Trzej bogowie zstąpili na ziemię, kiedy zostali zrzuceni ze swych tronów. Ich ciała nie mogły istnieć w naszym świecie, więc odrodzili się pod postacią ludzi i tak, aż po nasz dzień wędrują po tym świecie, szukając swojego rodzeństwa i zemsty.

— Jak romantycznie. — Zaśmiała się. — Nikomu nie życzę...

— Książę Rin Ko?! — rozległo się nagłe wołanie.

Przyjaciele zamarli.

Pod sam dom podszedł wysłannik królewski z opieczętowanym listem. Oddał honory księciu, pod czym podał mu list z pieczęcią jego ojca. Usiadł na drewnianej ławce, zaczytując się w słowach, które chciał mu przekazać ojciec i król. Po kilku minutach wstał i zwrócił się do wysłannika:

— Dziękuję za wiadomość. Poinformuj króla, że się zjawię.

— Tak jest! — odparł, po czym odszedł do konia i odjechał.

— Co się stało? — zapytała od razu zaniepokojona Lucy. — Co chce od ciebie ojciec?

— To... Skomplikowane — rzekł.

— Skomplikowane? — Chwyciła go za koszulę i przyciągnęła do siebie. — Proszę, wyjaśnij mi znaczenie tego słowa!

— Lucy... — Próbował wymigać się od odpowiedzi.

— Co Lucy?! — wrzasnęła.

— Ojciec chce mnie przywrócić na stanowisko następcy tronu, jeśli wezmę udział w jego wyprawie przeciwko Królowi Smoków Ognia! — wykrzyczał na jednym wydechu.

— A co w tym złego?

Położyła dłoń na jego ramieniu.

— Nic. — Rin Ko oparł się o wejście od domu. — Po prostu to nowe życie naprawdę przypadło mi do gustu. Lubię je i ciebie, więc nie wiem, czy chcę wracać.

Westchnęła.

— Nie będę decydowała za ciebie, ale wiedz, że jakiej decyzji nie podejmiesz, to w końcu i tak pozostaniesz pierworodnym króla smoków, to się nigdy nie zmieni, Rin Ko.

— Może i masz rację, ale... — Zamilkł. — Przecież wiedziałem, że w końcu tatuś przypomni sobie, że ma syna. Prawa nie zmienisz, a raczej żaden z moich braciszków nie zechce mnie zabić.

Nastało chwilowe milczenie.

— Hej — Lucy szturchnęła Rin Ko w ramię — nie jest tak źle.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz