Rozdział 11

861 79 15
                                    

Następnego dnia, z samego rana, Amelia wparowała do pokoju Lucy i porwała ją prosto do swojej komnaty, w której była już przyszykowana masa sukien ślubnych. Ku zdziwieniu Heartfilii, wszystkie były tak piękne, że z trudem przychodził jej wybór tej najlepszej. Nawet nie próbowała pytać, skąd księżniczka je ma. Wolała zająć się tym, co najważniejsze. I choć nie był to ślub z miłości, a bardziej obowiązku, to chciała wyglądać odpowiednio. Mimo wszystko była to najważniejsza chwila w jej życiu... Pierwsza i ostatnia... Jedyna. Nie wierzyła, że uda im się znaleźć dowody na tyle obciążające prawdziwego sprawcę, że będą w stanie wrócić do Fiore. Bardziej przychylała się do stwierdzenia, że już na zawsze pozostanie panią Dragon. Zabawne, pomyślała, przeglądając kolejne suknie.

— Nie będzie tak źle — odezwała się niespodziewanie Amelia, trzymając swoją rękę na ramieniu Lucy.

— Wiem, ale... — Rozejrzała się wokół. — Po co to wszystko? Nie możemy mieć ślubu na papierze?

— U nas czegoś takiego nie ma, Lucy — odpowiedziała jej księżniczka. — Dokumenty, które dał ci Komui, to tylko dowód waszej zgody i nic więcej.

— Czyli...

— Czyli żeby ludzie uznali was za małżeństwo, musicie się pobrać w kościele. — Amelia uśmiechnęła się słodko, wskazując na jeden z projektów, który jej się najbardziej podobał. — I przy okazji będę miała materiał do książki.

— W to także nie wątpię, ale licz na relację z nocy poślubnej, bo nic się nie wydarzy — ostrzegła ją Heartfilia.

— Nie bądź taka pewna!

Lucy uszczypnęła ją w ramię, po czym wzięła suknię, którą wybrała księżniczka. Ostrożnie rozebrała się i włożyła na siebie materiał, korzystając jak najchętniej z pomocy Amelii. Oglądając się z każdej strony, dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo jest wychudzona. Wcześniej Happy śmiał się z każdego, dodatkowego kilograma, a teraz oddałaby wszystko, by zobaczyć siebie taką jak dawniej. Pyzatą, z krągłościami i wyraźnie kobiecą. Nigdy nie sądziła, że będzie zdolna wcisnąć się w taką kieckę. Koronkowy materiał delikatnie przylegał na górnych częściach ciała, podkreślając zarysy piersi, które dawniej nie raz przyciągały uwagę mężczyzn. Smukła talia pokręcał srebrny pas, pod którym aksamitny dół rozszerzał się, aż do samej podłogi, chowając kościste nogi.

— Pięknie — szepnęła Amelia, próbując ułożyć coś z włosów dziewczyny.

Długie, złote kosmyki zsuwały się aż do bioder, nosząc ślady ciężkich przeżyć. Zniszczone końcówki wyraźnie dawały o sobie znać, a już samo rozczesywanie było istną torturą, lecz szkoda jej było się ich pozbyć. Choć zabawnie było patrzeć na Natsu, którego włosy są tej samej długości co jej. Była ciekawa, kiedy je zetnie, ale nigdy nie pytała. Zawsze zawiązywał w kucyk albo plótł warkocz, przez co idiotycznie wyglądał.

— Już — obwieściła niespodziewanie księżniczka.

Lucy natychmiast otrząsnęła się, spoglądając na swoje odbicie. Mogła stwierdzić jednoznacznie — Amelia nadawała się na fryzjera. Formułując z kłaków kok i zostawiając kilka luźnych kosmyków z przodu, stworzyła nieziemski efekt, który cudownie podkreślał twarz Heartfilii.

— Dziękuję — powiedziała smutno. — A mogę cię o coś zapytać?

— Jasne!

— Skąd masz tyle sukien? — Wskazała palcem na wystrój garderoby.

— Jakby to powiedzieć. — Dziewczyna westchnęła. — Miałam kilku kandydatów na mężów, lecz mój kochany braciszek za każdym razem w jakiś tajemniczy sposób pozbywał się kandydatów.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz