Smok ponownie pochwycił Lucy, tym razem kładąc ją na swoim grzbiecie. Po doświadczeniu z lataniem na Rin Ko, wiedziała już, w jaki sposób zareagować na taki lot. Spięła mięśnie ud, rękoma złapała się za wystające łuski, a sama zniżyła się tak nisko, że niemal całym torsem dotykała ciała smoka.
— Gotowa? — spytał Starożytny.
Nim zdążyła zareagować, smok wzbił się w niebiosa, wchodząc między chmury. Zamknęła oczy, wsłuchując się w donośny dźwięk machania skrzydeł. Kolejne ruchy przyprawiały ją o dreszcze. Kochała wzbijać się w powietrze. Czuć na sobie delikatny dotyk wiatru, muskający jej ciepłą skórę. Marzyła, by pewnego dnia w pełni otworzyć oczy, zrzucić się z grzbiety smoka i samemu polecieć do samej ziemi.
Czas zatrzymał się dla niej w miejscu. I dopiero gdy znaleźli się nad samym obozem, obudziła się z transu. Smok wylądował między rzędami namiotów, strasząc pozostałych wojowników. Ponownie wszyscy klęknęli, składając hołd Starożytnemu; Lucy nie czuła już tej potrzeby.
Zsunęła się na ziemię i niemal zapłakała, widząc biegnącego ku niej Rin Ko. Mężczyzna pochwycił ją w stanowczo za silnym uścisku. Oboje zachwiali się i runęli na ziemię, śmiejąc się.
— Myślałem, że już nie wrócisz — szepnął jej do ucha.
— Haha — zaśmiał się Starożytny. — Syn smoczego króla, przyszły władca, a ma tak przyjacielskie stosunki ze słabą, ludzką istotą. Przeurocze.
Rin Ko podniósł się razem z Lucy, po czym stanął naprzeciw Starożytnego, nie ukazując choćby cienia pokory wobec dawnego pana.
— Lucy to moja siostra — oświadczył. — I będę ja chronił za wszelką cenę. Nie podobało mi się, o Starożytny — rzekł z nutką sarkazmu — że ją zabrałeś bez mojej wiedzy.
— Zastanów się, chłopcze, czy czasem warto nadstawiać karku za sprawę, która nie jest tego warta? — Prychnął. — A teraz odsuń się, bo Król Smoków Ognia pragnie coś powiedzieć.
Lucy zamarła.
Miecz upadł przed jej stopami. Podniosła go i zwróciła ku smokom, którzy z podziwem, i z lekkim strachem, przyglądali się płonącemu ostrzu. Ognisty królik uformował się na ramieniu dziewczyny. Pogłaskała go po płomiennym pyszczku.
Nagle zamachnęła się ostrzem. Ogień pognał przez obozowisko, lecz swym gorącem nie dotknął nikogo. Lucy skierowała ostrze w stronę Starożytnego.
— Obiecuję, że wykorzystam je dobrze — zadeklarowała. — Smoki — zwróciła się ku wojownikom — może nie jestem godna, by dzierżyć ten zaszczytny tytuł. Może i niesłusznie go zdobyłam, ale ogień jest ze mną, a ja jestem ogniem!
Zamachnęła się mieczem, a płomienie zatańczyły wokół niej. Moc wypełniała ją od wewnątrz. Gorąco doprowadzało do szaleństwa, potęgując odwagę, której wcześniej jej brakowało. Siła zebrała się w pięści i wystrzeliła iskrami na namioty, podpalając je.
— Oczywiście, że jesteś jedyną, która może dzierżyć ten tytuł — odezwał się głos wśród zebranych.
Król Smoków Cienia, Eric, wyszedł naprzeciw Starożytnego i nie uklęknął przed nim.
— A ty, jak zawsze, uparty, chłopcze. — Westchnął. — Musisz jeszcze nauczyć się pokory, Ericu.
— Nie musisz mi o tym przypominać co kilka stuleci, o Starożytny. — Pokłonił się i zwrócił ku Lucy. — Pomogę ci bez względu na to, co się zdarzy.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
FanficPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...