Rozdział 13

769 68 2
                                    

Kłamca, kłamca, kłamca — powtarzała w myślach, nie potrafiąc wybaczyć Natsu, że chcą ją zostawić. Od dawna już przeczuwała, że zaproponuje jej, by została, ale usłyszenie tego w taki sposób nie było zbyt przyjemne. Pragnęła z nimi wyruszyć, znowu przeżywać przygody, cieszyć się, śmiać, a nie kisić w tym durnym pałacu. On tego nie rozumiał? Zapewnie wiedział, ale i tak za lepszą opcję uważał pozostawienie jej w nowym domu.

Wściekła otarła załzawione oczy i ruszyła pewnym krokiem na miejsce spotkania, ciekawiąc się, czy chłopak będzie na tyle odważny, by powiedzieć jej wszystko prosto w twarz. Wątpiła. Był tchórzem, kiedy chodziło o takie sprawy i najprawdopodobniej będzie chciał ją odwieść od wyruszenia w podróż. Była świadoma swoich słabości, lecz pragnęła być przydatna, uczyć się i w końcu być z siebie dumna.

Gdy weszła do sali, okazało się, że wewnątrz już wszyscy na nią czekają. Była dość zaskoczona tym faktem, szczególnie że była obok pokoju Komui'a i nikogo tam nie widziała. Nie chcąc się zastanawiać nad tak mało istotnymi faktami, usiadła obok swojego męża, dając znać, że można rozpocząć spotkanie.

Jako pierwszy odezwał się książę, wyjaśniając, plan ich podróży.

— Z tego, co się dowiedziałem przez te lata, pierwsza broń może się znajdować gdzieś na terenie Barron Village, dawnego miasteczka górników. Nie ma tam zbyt wielu obiektów. Jest jedynie stara kopalnia, więc tam najlepiej będzie zacząć poszukiwania.

— Skąd o tym wszystkim wiesz? — zapytał zaskoczony Musica, któremu od lat proponowano poszukiwania Świętych Broni, ale nigdy się na to nie godził, gdyż nieznane były miejsca pobytu artefaktów.

Komui zaczął błądzić wzrokiem po całym pomieszczeniu, wyraźnie głowiąc się nad odpowiedzią, której wszyscy oczekiwali (oprócz Lucy rzecz jasna).

— Od kiedy Natsu dotknął tego zegarka — zaczął — na świecie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Chodzą plotki, a tak przynajmniej wiem od swoich ludzi, że dziwnym miejscem są rejony tamtego miasta. Sprawdziłem i okazuje się, iż Armina, jedna z Pogromców Smoków, była wielbiona dawniej przez mieszkańców Barron Village.

Lucy natychmiast zrozumiała, że jest to wymówka, wymyślona na poczekaniu. Jednak dziękowała z całego serca księciu, że nie zawahał się, by ją kryć.

— Rozumiem. — Musica kiwnął głową. — W takim razie mamy się przygotowywać do podróży?

— Tak — odpowiedział Komui. — Najlepiej będzie, jeśli jak najszybciej wyruszycie.

— Jutro? — zaproponował Natsu. — A ty, Lucy? Planujesz lecieć z nami?

I nie zaskoczył jej. Wiedziała, że tak będzie i czuła się oszukana. Przecież nie musiał nawet jej pytać. Przecież chciała, ale bała się szczerze im to wyznać Nie wiedziała jak zareagują. Może będą chcieli ją porzucić, a może po prostu zamknął w kajucie i nie dadzą wychodzić przez całą „wycieczkę".

— Jeszcze myślę — powiedziała łamiącym się głosem. Kłamała. Spokojnie dało się to zauważyć, jednak Natsu wyraźnie się tym nie przejmował.

— To masz cały dzień na myślenie! — Uśmiechnął się szeroko, klepiąc ją po ramieniu. — A teraz proszę o szczegóły.

— Nie ma — rzekł Musica, wzruszając rękoma.

— Cudownie — szepnął Dragon, niezbyt ciesząc się z tej informacji. — Czyli lecimy w ciemno i najlepiej przygotować się na wszystko?

— A na tym nie polega prawdziwa przygoda? — spytała Amelia.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz