DZISIAJ WSTAWIŁAM 7 ROZDZIAŁÓW, więc jak ktoś chce, to zaczyna czytanie od 61 ;)
Ręka Ren Pa uniosła się, nakazując milczenie.
— Wracasz po tak długim czasie i śmiesz jeszcze twierdzić, że ta kobieta to twoja nowa siostra?! — Wskazał na Lucy. — Ta kobieta jest ważna dla Króla Smoków. ON ma zadecydować, co z nią zrobić, a ty śmiesz twierdzić, że... — Nie dokończył.
Ponownie nastało milczenie.
Lucy rozejrzała się po obozie, zastanawiając, czy może w jakiś sposób zaradzić sytuacji, ale wątpiła, że w ogóle było to możliwe. Dlatego skłoniła się przed Ren Pa i rzekła:
— Rin Ko uratował mnie, gdyż takie było życzenie Wiedźmy Wymiarów. Choć mógł mnie zostawić w lesie na pastwę losu, to dał mi dom i zaopiekował się mną. Podarował mi miecz, bym umiała obronić się sama. Skrzyżowaliśmy bronie i walczyliśmy ramię w ramię i przybyliśmy na wezwanie, choć nie musieliśmy, dlatego proszę o wyrozumiałość dla syna.
Ren Pa przybliżył się do Lucy. Bacznie przyjrzał jej się ze wszystkich stron, aż w końcu odszedł w stronę namiotu, wchodząc do środka.
— Jesteś zwykłym piechurem — odezwał się głos z wnętrza schronienia. — Ta dziewczyna również. Na wojnie jesteście zwyczajnymi wojownikami, ale jeśli przyniesiecie mi głowy dwóch generałów, potraktuję wam jak moje dzieci.
Oboje spojrzeli na siebie z niedowierzaniem. Jednak w końcu tylko podziękowali i odeszli, by rozłożyć namiot. Postawili go w niemal najdalszej części obozu, kiedy zabrakło miejsca na jego środku. Większość wojowników niechętnie na nich spoglądała, ale ostatecznie po godzinie nikt już nie zwracał na nikogo uwagi i wszyscy poddali się popijawie przed kolejną bitwą.
— Sądzisz, że uda nam się? — zapytała Lucy, kiedy leżeli obok siebie w namiocie.
— Nie mam pojęcia — odpowiedział szczerze. — Generałowie to działka generałów albo kogoś z tytułem tysiącznika lub kogoś lepszego...
— A dla smoczego księcia? — zaproponowała.
Rin Ko okręcił się w jej stronę.
— Dla niego to żaden problem. — Prychnął śmiechem. — Jesteś kochana.
— Ty też. I dlatego chcę się odwdzięczyć za całą pomoc.
— Porwałem cię — przypomniał.
Westchnęła.
— Nie wiem, jaki mam ku temu powód, ale wierzę ci, ufam ci i mam wrażenie, że jesteś przeznaczonym mi bratem — zadeklarowała szczerze.
— Może właśnie to jest ci przeznaczone.
— Może tak, a może nie. Nie wiem. — Wzruszyła ramionami. — Wiem tylko, że nie chcę żałować i myśleć, co by było gdyby. Nie pamiętam swojego życia przed przybyciem tutaj, ale skoro znalazłam się tu i teraz, to musi być ku temu jakiś powód. I może tym powodem jest ty.
Złożyła na czole Rin Ko delikatny pocałunek, lecz zaraz obeszła się z niesmakiem.
— Afe, mokre — ponarzekała. — Umyj się kiedyś.
— Ty też nie pachniesz fiołkami.
Ponownie zaśmiali się, lecz po kilku minutach rozmowy wygodnie położyli się i w końcu zasnęli, wiedząc, że następny dzień będzie dla nich znaczący i wyczerpujący.
Lucy obudziła się następnego dnia przed resztą wojowników, chcąc pójść na jezioro i przemyć się w nim trochę. Zebrała ze sobą kilka materiałów, mydło i coś do włożenia na siebie po kąpieli.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
FanfictionPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...