„Zrobiłam wszystko, o co mnie prosił..."
— Hans! HANS! HANS!!! — wrzeszczała, biegnąc przez stosy trupów, walających się wokół miasta. Szkarłatna krew wsiąkała w niegdyś radosne ulice stolicy Sarycji, wysysając ciecz z mieszkańców tego spokojnego i cichego miasta, które przez jedną, złą decyzję stało się epicentrum brutalnej masakry.
Ryki i krzyki roznosiły się wokoło wraz z ciężkim, duszącym powietrzem, które wypełniło się zapachem dymu i trupów. Jeszcze żywi ludzie biegli wokoło, uciekając od potwora, który nieustannie niszczył wszystko, nie pozostawiając kamienia na kamieniu, nie litując się choćby nad małym dzieckiem.
„Wierzyłam i zostałam oszukana, choć on też..."
Białowłosa dziewczyna ubrana w zwyczajną skórę z niedźwiedzia, która oplatała ją cienkim materiałem wokół drobnego ciałka, biegła dokładnie w przeciwną stronę, gorączkowo kogoś szukając. Jej osmalona i zwęglona skóra twarzy brzydziła wszystkich, którzy mijali tę szaloną kobietę, poszukującą własnego ukochanego.
Zdesperowana krzyczała, nie poddając się, gdy krew spływała go po jej policzku, mieszając się razem z gorzkimi łzami.
— Nie tak to miało wyglądać — powtarzała.
„Próbował być kimś, kim nie jest..."
Mogli żyć spokojnie w domku swych marzeń i pozostać razem do jego śmierci, ale przez jej samolubną decyzję skończyli w tym piekle, cierpiąc męki gorsze od tych, które znali ludzie od tysięcy lat. Nic już nie mogła zrobić. Zniszczyła sen, by czekać kilkadziesiąt lat na śmierć ukochanego, zamieniając go za krótkie, parę lat ciągłych wyjazdów i wojen. Była to tylko i wyłącznie jej wina, przez którą cierpiał także jej luby.
— HANS!!! — wrzasnęła ponownie.
„Zgubiła go chciwość i chęć zemsty..."
Usłyszała cichy jęk.
Nie przejmując się usypiskiem trupów, które leżały przed nią, przedarła się przez nie, gorączkowo szukając swego lubego. Palce jej krwawiły, a kolejne paznokcie odpadały, nie potrafiąc znieść wysiłku, na który naraziła je ich właścicielka.
— Hans, Hans, Hans... — powtarzała łkająco, modląc się, by go odnalazła.
„Ale najgorsze było to..."
Czuła jego zapach. Choć był on zmieszany ze spalenizną i metalicznym zapachem krwi, to była coraz bliżej niego. Słyszała ciszy szept i wołanie jej imienia. Mogła go uratować. Mogła spełnić swoje marzenie. Mogła rozpocząć na nowo życie.
— Ukochany — rzekła, widząc skrawek jego głowy, zanim całkowicie go odkryła.
Zastygła.
„..., że inni ucierpieli za jego grzechy"
Zadrżała.
Patrzył na nią tak obojętnymi oczyma, lekko się uśmiechając, jakby w ostatnich sekundach swego życia jego jedyne marzenie się spełniło. Mógł ujrzeć ukochaną. Mógł dotknąć jej policzka. Mógł szepnąć jej „kocham cię".
Jego ciało, całkowicie zmasakrowane i przypalone, nie przypominało już z wyglądu nawet człowieka. Jedna ręka leżała gdzieś w oddali, a nogi były zgniecione, jakby sama bestia po nich przeszła. Cały brzuch rozplatany. Dławił się krwią, która pochodziła z ogromnej rany. Pełna brudu i zropiałych części nie nadawała się już nawet do ratunku. Nie czuł bólu czy strachu, choć był wypełniony świadomością, że za moment zginie.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
FanfictionPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...