Z początku wydawał się nie pojmować jej wypowiedzi, lecz gdy wszystko stało się dla niego jasne, kiwnął głową. Oboje wyskoczyli ze statku, lądując na chodniku tuż obok przechodzącego małżeństwa. Para wzdrygnęła się i usunęła na bok, wyraźnie obawiając się nieznanych przybyszy. Aczkolwiek dwójka zignorowała ich strach i pomknęła tam, gdzie prowadził Tamaki.
Śpieszyli się w obawie przed resztą załogi, która mogła dostrzec ich nieobecność.
Skręcili tuż za wystawą sklepową, w której sprzedawali kobiece ubrania. Następnie przeszli przez niewielki, półokrągły mostek, aż znaleźli się dość zaniedbanej jak na to miejsce alejce. Średniej wielkości posążek bogini stanął na ich drodze, lecz zwinnie ominęli kamienną postać. I wtedy nastała cisza...
Delikatny wiatr muskał ich skórę, pieszcząc swym ciepłym podmuchem. Gdzieś obok liście szeptały swą nową pieśń, a owady brzęczały nad uszami Tamakiego i Lucy, ale nic więcej. Choć jeszcze chwilę temu panowały niewyobrażalne tłoki na ulicy, teraz nie dostrzegali nawet jednej żywej istoty.
— Gdzie się wszyscy podziali? — spytała zaniepokojona Lucy.
Przyjaciel westchnął i zamknął oczy, zamyślając się na moment.
— Tutaj żywi nie przychodzą... — szepnął i ruszył.
Nie przeszli nawet kilku metrów, gdy Lucy dostrzegła z oddali zarys czegoś, co z wyglądu przypominał jej kościół. Jednak by się upewnić podeszła jeszcze bliżej. Wtedy dopiero zrozumiała, gdzie tak naprawdę dotarli.
Wokół nich znajdowała się jedynie sama zieleń, wyraźnie zarastająca większość pustego pola, jakby niewiele osób dbało o te ziemie. Budynek, stojący pośrodku polany, w rzeczywistości okazał się sanktuarium świętych bogów, aczkolwiek po jego wyglądzie dało się dojść do wniosku, iż od lat stoi opuszczony. Dawni bogowie odeszli, a wraz z nimi wierni, pozostawiając miejsce kultu szponom natury.
Lucy rozejrzała się wokoło i wtedy jej wzrok napotkał na kilka kamiennych płyt, które wystawały znad trawy. Trwało to może kilka sekund, ale dotarło do niej, gdzie tak naprawdę się znaleźli.
Uśmiechnęła się blada i poprowadziła Tamakiego ku nagrobkom.
— W którym miejscu? — spytała cicho.
Mężczyzna jedynie wskazał na zarośniętą płytę. Lucy skuliła się i wyrwała chwasty, odsłaniając napis. „Katherina — ma wieczna ukochana" — tak głosił. Dziewczyna usiadła na ziemi i złożyła ręce w geście modlitwy.
— Nie wierzę w nich, więc nie próbuj — oświadczył niespodziewanie Tamaki, po czym przysiadł się do przyjaciółki. — Byłem młody i głupi... Jak większość dzieciaków w moim wieku, ale w przeciwieństwie do nich miałem odziedziczyć wielką fortunę rodziców i ich dziedzictwo. Wraz z uzyskaniem pełnoletniości, w tym kraju to piętnaście lat — dodał prędko — stajemy przed naszym przeznaczeniem i przyrzekamy bogom dozgonne posłuszeństwo i opiekę. Ojciec naprawdę był ze mnie dumny, kiedy to się stało. W prezencie podarował mi Katherinę jako żonę, ale wtedy... — Zamilknął, ocierając z policzków łzy. — Nie rozumiałem tak wielu rzeczy. Dlatego lubiłem się trochę bawić z innymi kobietami. Może mnie przez to znienawidzisz, ale pewnego dnia pokłóciłem się z Katheriną. Następnego dnia znaleziono ją martwą, wzięła truciznę.
— Uciekłeś? — przerwała mu pytaniem.
— Tak. — Kiwnął energicznie głową. — Jej śmierć otworzyła mi oczy. A wiesz dlaczego?
— Nie.
— Bo moja rodzina zareagowała tak, jakby umarło jakieś zwierzątko. Niechciane zwierzątko — podkreślił. — Wrzucono jej ciało do grobu, jak gdyby nic nie znaczyła. Była tylko zbędnym balastem. Wtedy zacząłem dostrzegać, co czyniłem i kim byli ci święci mieszkańcy, którzy wielbią zawszonych bogów — rzekł pełen ironii i nienawiści w głosie.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
ФанфикPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...