Episode 1

10.5K 649 67
                                    

- Mamo boję się - szepcze skulony pomiędzy zakurzonymi kartonami i beczkami. Moje ręce są wilgotne od stresu.

- Spokojnie skarbie wszystko będzie dobrze - szepnęła moja rodzicielka tuląc mnie do swojego torsu. Bałem się, tak strasznie się bałem. Moja rodzicielka nie okazywała strachu, choć wiem, że robiła to dla mnie bym nie denerwował się jeszcze bardziej.

Nagle usłyszałem huk i wyczułem zapach kilku alf, które dostały się na strych. I właśnie wtedy dotarło do mnie jak bardzo to miejsce okazało się wadliwą kryjówką.

- Zostań tu i nie wychodź - szepcze do mnie moja rodzicielka - gdy będzie bezpiecznie zejdź ostrożnie na dół i wyjdź przez okno. Bądź czujny. Kocham cię - zanim zdążę jakkolwiek zareagować rodzicielka puszcza mnie i poraz ostatni całuje mój policzek po czym jestem skazany tylko na patrzenie na jej plecy w osłupieniu.

- Mamo! Mamo nie! Mamo wracaj! - krzyczę w głowie nie mogąc wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa. Po chwili słyszę trzaski i hałasy, a na końcu strzał. Jeden głuchy dźwięk, który do tej pory dzwoni mi w uszach, przez co łzy ciurkiem spływają po moich czerwonych policzkach.  Po chwili słyszę jak coś ciężkiego upada na podłogę - znam doskonale źródło tego dźwięku.

- Czysto - słyszę beznamiętny ton jednego z alf, a po chwili żołnierze opuszczają pomieszczenie, co wywnioskowałem po ciszy jaka zapadła.

Zapach krwi unosił się w powietrzu, a cząstki kurzu stały się widoczne we wiązce światła jakie wpadło przed jedyne okno w pomieszczeniu, znajdujące się na suficie.

Wstałem przytrzymując się brudnej ściany pełnej pajęczyn i na trzęsących się nogach podszedłem do ciała matki.

Leżała taka spokojna jakby spała i nawet można by było się pomylić gdyby nie szkarłatna ciecz, która ściekała po jej twarzy, jednoznacznie pokazując mi jaką wspaniałą miałem matkę.

Szepcze ciche „dziękuję", choć wiem, że nikt mi nie odpowie i przeczesuje jej włosy z czoła by ucałować ją poraz ostatni. Jej skóra wciąż jest ciepła, choć jej i tak słaby zapach jest praktycznie niewyczuwalny. Zerkam kątek oka na najważniejszą osobę w moim życiu i odwracam wzrok by zejść bezpiecznie na dół co utrudnia mi zamazany obraz.

Gdy udaję się dół widzę splądrowane mieszkanie, a każda z rzeczy jest potrzaskana bądź w po prostu rozerwana na strzępy ostrymi pazurami. Nadal w powietrzu unosił sie zapach alf- żołnierzy, którzy z zimną krwią zabili moją mamę.

Potrząsam głową na boki próbując obudzić się z tego koszmaru. Już mam wejść na parapet kiedy dostrzegam plastikowe pudełko, a obok niego rozsypane tabletki. Nie wiele myśląc wsypuje je z powrotem do pudełka i po chwili zeskakuję z parapetu. Gdy jestem pewny, że nikogo nie ma w pobliżu ruszam biegiem w stronę lasu.

Dwóch rzeczy jestem pewien na sto procent:

Po pierwsze jestem sam, cholernie sam i nie wiem czy uda mi się przeżyć.

Po drugie mogliśmy oboje przeżyć, gdyż oboje wzięliśmy tabletki na ukrycie zapachu, które trzymam teraz w nadal trzęsących się łapkach. Moja mama mnie uratowała, poświęciła się nie chcąc ryzykować tym, że złapią nas oboje.

Słysząc kolejne strzały padające gdzieś niedaleko w wiosce, ostatni raz patrzę na miejsce w którym dorastałem po czym zmieniam się w wilka i z plastikowym pudełeczkiem w pysku biegnę jak najszybciej przed siebie.

Zostawiam przeszłość za sobą, bo wszystko co znałem do tej pory już nie istnieje.

———————————————————————————————
Pierwszy rozdział za nami 😅
Jak wrażenia ? 😊 Ktoś tu jeszcze ze mną jest? 🙊

5.05.2018r.

Jestem OmegąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz