Episode 57

2.8K 351 55
                                    

- Jeśli chcesz aby ten nakaz na zabijanie omeg zniknął to musisz zabić jego pomysłodawcę

- Czyli, że ...

- Tak Leo, musisz zabić ojca Tylera...  - wyznał Dominik.

*Perspektywa Leo*

- Nie zrobię tego!  Nie ma nawet takiej opcji!  Nie skrzywdziłbym nikogo, a już zwłaszcza kogoś z rodziny Tylera! - poruszony gwałtownie wstałem od stołu, przez co zakręciło mi się w głowie, a ludzie zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć.

- Ejejej spokojnie!  - poczułem lekkie szarpnięcie za ramię, a po chwili mroczki ustały, a ja tępo patrzyłem w jeden punkt przed sobą.

- Wszystko w początku?  - zapytał Lou dotykając mojego policzka, jakby sprawdzał czy na pewno mam kontakt z rzeczywistością.

- Tak, chyba tak. Tak sądzę - odparłem mrugając kilkukrotnie  aby odzyskać wyrazistość obrazu.

- Jedziemy do szpitala - zarządził Dominik, a mi zebrało się aż na wymioty.

- Nie, dam radę. Nic mi nie jest - oznajmiłem i znowu chciałem wstać, ale szybko z tego zrezygnowałem gdy przed oczami zrobiło mi się ciemno, a chwilę później straciłem przytomność.

*Perspektywa Tylera*

- Gdzie on kurwa jest? Co mu zrobiliście?! - złapałem za kołnierz (czy co on tam ma) księdza i przyszpiliłem go do ściany po czym trochę się obaj pobiliśmy.

- Dobra stop! Czy was już do reszty porąbało?!  - usłyszałem głos chłopaka, który wcześniej przerażony stał obok. - Nie chcę nawet słyszeć o tym! Macie przestać się bić!  - omega zaczęła wymachiwać rękami. Miała szczęście, że była oznaczona...

- Gdzie.on.jest - powtórzyłem wkurzony, aż poczułem jak mi żyłka na czole pulsuje. Nie wiem dlaczego tak reagowałem... W sumie tu chodzi o moją omegę więc chyba znam już odpowiedź.

- Jest w sali na badaniach. Zemdlał nam w kawiarni

- A co on tam w ogóle robił?  Jeśli położyłeś na nim swoje "boskie łapy" To przyrzekam, że cię rozszarpie - warknąłem jednak słowa księdza mnie trochę uspokoiły.

- Leo to mój kuzyn - wywrócił oczami. - A to - wskazał na omegę, która chwile później już znajdowała się w jego ramionach. - jest moja omega Louis

- Jak mogłeś nie zauważyć znaku - wskazał na swoją szyję omega.

- Zauważyłem, ale nie sądziłem, że to... Legalne - pokręciłem na nich palcem, a następnie zaczepiłem lekarza i udałem się za nim do sali gdzie znajdował się mój omega.

- Heej - szepnąłem z uśmiechem gdy tylko go zobaczyłem.

Jego oczy były przymrużone, ale i tak widziałem, że na mnie patrzy.

- Tyler?  A co ty tutaj robisz? Jak mnie znalazłeś?  - zapytał zdziwiony i starał się szerzej otworzyć oczy.

- Odnajdę swoją omegę na końcu świata, nie?  - przysiadłem przy łóżku i złapałem omegę za rękę. - A jak ty się czujesz? 

- Teraz już lepiej - uśmiechnął się do mnie i ścisnął moją rękę. - Wiesz... Bo ja muszę ci o czymś powiedzieć - zaczął lekko zdenerwowany, a już wiedziałem o co mu chodzi. Jego zapach faktycznie stał się inny i byłem w szoku, że wcześniej tego nie wyczułem.

- Wiem skarbie - położyłem lekko dłoń na jego jeszcze płaskim brzuszku. - Cześć fasolko tutaj tata - zacząłem mówić do brzucha uśmiechając się przy tym. Wyglądałem pewnie jak skończony idiota, ale trudno.

- Ty... Ty wiesz? - zmarszczył nosek zastanawiając się nad tym chwilę, a potem ułożył swoją dłoń na tej, należącej do mnie.

- Nosisz nasze szczenie - oznajmiłem z uśmiechem. - Jesteś taką dobrą omegą Leo
———————————————————————————————

No heeej :3 jak wam się podoba rozdział? Cieszycie się z niego? 💖



21.09.2018r.

Jestem OmegąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz