Episode 67

1.9K 231 10
                                    

Minęło kilka dni od wyprawy Mike'a, którego dażyłem dość dużym zaufaniem. Zawsze przewijał się gdzieś w tle, ale był dobrym obserwatorem i zawsze wszystko nam donosił. Jest naszymi oczami, ale... Wiem, że od zawsze chciał wrócić do rodziny, bo wierzy, że ona gdzieś tam jest. Gdybym był na jego miejscu to też pragnąłbym opuścić to miejsce mimo, że alfy nie są tu źle traktowane.

- Nad czym tak ciężko myślisz? - usłyszałem mój ulubiony głos i obróciłem się z uśmiechem.

- O tobie - wyszczerzyłem się i zrobiłem z ust dzióbek. Ten oczywiście przystał na moją "propozycje" i pocałował mnie mocno, ale z uczuciem.

- Naprawdę dalej jesteś przeciwko mnie? - zapytałem z nadzieją, że może jednak zmienił zdanie co do tego wszystkiego.

- Słuchaj to nie jest tak, że jestem jakimś pieprzonym egoistą, ale martwię się o was i nie mogę pozwolić na to byś się narażał. Pomożemy omegom po tym jak urodzisz i odpoczniesz - powiedział Tyler i pomasował mnie lekko po ręce, próbując mnie tym najprawdopodobniej uspokoić. I to faktycznie było dość kojące.

- Tyler nie rozumiesz... Musimy coś zdziałać teraz, bo potem może być już za późno i uwierz mi, że będziesz żałował, że mi teraz nie pomagasz... - odsunąłem się od niego i usiadłem na kanapie niezadowolony z przebiegu rozmowy.

- Kochanie... Dlaczego to takie ważne? W sensie rozumiem omegi, ale świata nie da się zbawić i tak uważam, że śmierć mojego ojca dała, choć promyk nadziei dla omeg.

- Tyler... - pokazałem na miejsce koło mnie. Dopiero gdy ten usiadł i patrzyłem w jego oczy to wiedziałem, że TERAZ mam szanse go przekonać, ale jeśli się nie uda to już naprawdę nic tego nie zmieni... - Jestem w ciąży, nosze twoje szczenięta - wziąłem jego rękę i położyłem na moim brzuszku. - I pomyśl sobie, że urodzę omege lub nawet i dwie. Co wtedy? Co się stanie z dwoma zawijątkami? Pozwolisz skrzywdzić własną rodzine? One będą miały tylko nas... Będziesz chciał je zabić czy sprzedać ich dziewictwo? Naprawdę byłbyś do tego zdolny? Nie wierze... Stać cię na coś więcej. - z trudem wypowiadałem te słowa, ale coś musiało do niego dotrzeć. On miał zrozumieć to, inaczej nadal pozostawałby przy swoim. Jest dość upartym wilkiem.

- Nasze małe księżniczki... - powiedział tylko i pomasował mój brzuszek. - One będą bezpieczne, muszą być

- Uczyńmy więc dla nich świat trochę bardziej przyjemnym miejscem - odparłem i położyłem głowę na jego ramieniu.

- Nie jestem cudotwórcą Leo, ale pragnę by nasze dzieci żyły w bezpieczniejszych czasach. Musimy coś zrobić... Miałeś rację

- Dziękuję

------------------------------
No proszę dwa rozdziały pod rząd z dnia na dzień 🙊 mam nadzieję, że docenicie 🙈❤




17.06.2019r.

Jestem OmegąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz