Episode 80

631 63 6
                                    

- Wszystko z wami w porządku ? Gdzie jest Leo? - zapytałem zdenerwowany, podbiegając do alf leżących pod bramą naszego stada.

- Oni... oni go zabrali... - wysapał jeden przecierając oczy i powoli się prostując.

- Oni? Jacy oni? Kim byli?! - nie potrafiłem zapanować nad emocjami. Z każdą chwilą czułem, że tracę nad sobą panowanie.

- Nie wiemy... my... oni... - zaczął kaszleć drugi przechodząc do pozycji siedzącej.

- To była zasadzka... wysłali dwie omegi... Leo myślał, że im pomoże, wiesz jaki on jest... Uparł się, a gdy usłyszeliśmy, że mamy zostać, a ma iść tylko on to nawet nie mieliśmy czasu na reakcje. Bez wahania poszedł z nimi, a za chwile zniknął nam we mgle

- Kurwa - przekląłem pod nosem odchodząc od nich kawałek i zacząłem ciągnąć za swoje włosy z frustracji. - Zaprowadźcie mnie... Pamiętacie gdzie to jest?

- Alfo ich już pewnie dawno tam nie ma

- Musi być jakiś punkt zaczepienia, dlaczego pozwoliliście mu iść samemu?! Dlaczego ja mu pozwoliłem wyjść poza teren watahy - zacząłem się obwiniać jak nigdy dotąd. Nie daruje sobie jeśli coś się mu stanie. Im stanie...

- Ja jestem w stanie zaprowadzić nas w to samo miejsce, ale... to może być zasadzka. Musimy zebrać alfy i ruszyć większą grupą. Zaatakowali nas, wyczułem alfy. Nie było ich wiele, ale zapach stada omeg dał im przykrywkę na tyle by nas zaskoczyć.

- Dobrze - odetchnąłem próbując się uspokoić. - Zbierzcie ekipę, za dziesięć minut chce was wszystkich widzieć na placu.

Pov. 2

- Dosyć tego pieprzenia, wracaj do reszty omego - usłyszałem i po chwili omega zniknęła z mojego pola widzenia.

- Czego ode mnie chcesz ? - zapytałem zły, odsuwając się i trzymając rękę na brzuszku.

- Trzeba było trzymać się przy nodze swojego alfy. Teraz, zabawa dopiero się zacznie

- Co masz na myśli? Przyszliśmy tutaj w celach pokojowych, nie chcemy wojny - odparłem odsuwając się bardziej od nieznajomej alfy.

- Oj w to nie wątpię, ale my ją chcemy, a przynajmniej do czasu, aż nie znikniesz z zasięgu wzroku. Jesteś bardzo, ale to bardzo niegrzeczną omegą - usłyszałem praktycznie tuż przy uchu, jego gorący oddech wywołał u mnie gęsią skórkę, bałem się, cholernie się go bałem. Mimo to musiałem udawać, że mnie to nie rusza dla mojej małej fasolki.

- Odsunę się od polityki - odparłem starając się brzmieć pewnie. - Moje życie oraz mojego szczenięcia są warte więcej niż to wszystko - powiedziałem, choć w głębi duszy nie do końca się z tym zgadzałem. Nadal chciałem pomagać, ale byłbym w stanie powiedzieć wszystko żebyśmy wyszli z tego cało, bez szwanku.

- Tutaj się zgadzamy, ale chyba nie sądzisz, że po tych obietnicach puszczę was tak wolno, prawda ? - zobaczyłem jak oblizuje wargę nie spuszczając ze mnie wzroku. To był obrzydliwy widok. - Wasze życia są warte więcej niż do tej pory udało mi się uzyskać.

- Nadal nie wiem czego ode mnie oczekujesz - powiedziałem z gniewem wymalowanym na twarzy. Miałem ochotę splunąć temu alfie w twarz.

- Chwilowo nie masz mi nic ciekawego do zaoferowania, bo rozumiem, że tak szczękająca omega jak ty raczej nie będzie chętna by rozłożyć nogi, ciebie trzeba zdobywać gwiazdeczko - zachichotał obrzydliwie, a mnie aż się niedobrze zrobiło. - Ale chętnie wezmę to do czego zostałeś stworzony.

- Myślisz, że tak po prostu oddam ci moje szczenię, a potem odejdę jak gdyby nic?! Chyba śnisz oblechu! - splunąłem na niego. Nie wytrzymałem.

- Sam wezmę sobie tego szczeniaka - warknął wycierając moją ślinę ze swojej twarzy. - A potem zrobię ci następnego, będziesz błagał o mojego knota gdy przyjdzie twoja gorączka - odparł mrocznie, a w mojej głowie miałem tylko mojego czarnego anioła i pragnienie aby znalazł nas jak najszybciej się da.
———————————————
Dzieje się 🥴

02.07.2021r.

Jestem OmegąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz