Episode 65

2.2K 240 28
                                    

- Tyler wszystko już dobrze... Nie musisz ciągle mnie wszędzie nosić - przewróciłem oczami chichocząc gdyż mój alfa po tym jak już mogłem wstawać z łóżka to ten ciągle mnie gdzieś nosił jakbym był jakiś niepełnosprawny.

- Wiesz Leo, że teraz martwię się jeszcze bardziej o ciebie i o szczeniaki - mruknął i polizał mnie po policzku na co zachichotałem. To przyjemnie łaskotało!

- Nic nam nie grozi, dopóki jesteś w pobliżu. Poza tym sam jestem w stanie zrobić wszystko by były bezpieczne - pogłaskałem zadowolony swój brzuszek.

- To może spacer? - mój alfa wyszczerzył się mocno.

- Bardzo chętnie - uśmiechnąłem się i złapałem alfe za rękę gdy postawił mnie na ziemię.

Popołudnie minęło nam bardzo miło na kocyku wśród szumiących drzew lasu. Oboje cieszyliśmy się swoim towarzystwem, jednak ja w środku czułem coś takiego... Dziwnego... Nie chodziło tu o Tylera, a o te wszystkie biedne omegi. Miałem poczucie, że teraz one gdzieś tam cierpią lub nawet umierają, a ja siedzę sobie tutaj z moim alfą i nic nie robię aby im pomóc.

- Coś nie tak? Czuję jakieś sprzeczne emocje od ciebie. Martwisz się czymś? - zapytał Tyler gładząc mnie po włoskach.

- Chodzi o omegi... Są zdane na siebie... Nie może tak być. Muszę coś zrobić

- Leo narazie to ty myśl o dzieciach

- Jak mogę myśleć o dzieciach gdy tam gdzieś na świecie umierają omegi?

- Kotku nie denerwuj się, daj temu czas... Mój ojciec nie żyje więc na pewno za niedługo coś się zmieni. Wierzę w to.

- Twój ojciec nie był sam w Rządzie. Na pewno będą chcieli zemsty

- To nie jest nasze zmartwienie. Teraz ważni jesteśmy my i nasze maleństwa - poczułem jego dłoń na moim udzie.

- Jak możesz być tak samolubny? - odsunąłem się niezadowolony.

- Wszystko co jest dla mnie najważniejsze jest tutaj - westchnął przewracając oczami.

- A stado? - zapytałem zdziwiony.

- Da sobie radę. Dzięki nam jest silne więc wszystko będzie z nim dobrze, nawet gdy się oddalimy od niego.

- Tyler bądź poważny... Stado jest naszą rodziną, tak samo jak omegi. Musimy im pomóc, ja muszę nawet jeśli ty tego nie popierasz...

- Leo wrócimy do tej rozmowy jak urodzisz - Tyler stale trwał przy swoim co mnie wkurzyło. Wstałem więc i zacząłem kierować się w kierunku placu gdzie alfy teraz biegały, nabierając kondycji.

- Alfy! - zawołałem gdy znalazłem się w samym środku "boiska" na którym znajdowały się wilki. - Nikt o tym nie mówi więc ja powiem. Nie będziemy ranić omegi, od teraz będziemy je chronić, znajdziemy je i przygarniemy do watahy. Jako wasza Luna mam prawo do wydawania rozkazów i właśnie taki on jest. Razem sprzeciwimy się Rządowi, a wiem, że mogę wam ufać zwłaszcza teraz - pomasowałem swój brzuszek z usmiechem, a po chwili usłyszałem bojowe okrzyki zgody, które były muzyką dla moich uszu.
------------------------------

XniesprawdzonyX


05.06.2019r.

Jestem OmegąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz