Episode 53

3.2K 349 33
                                    

*Perspektywa Tylera*

- No już, już . Nie zaprzątaj sobie tak tej główeczki, w końcu to normalne, że nic nie wyczułeś skoro cały czas spędzasz w jego towarzystwie - ojciec znowu się zaśmiał.

- Czego niby nie wyczułem, a ty wyczułeś, co? - uniosłem brew podirytowany.

- On jest z tobą w ciąży gamoniu! - po pokoju znowu rozległ się głośny i donośny śmiech ojca.

Rozmowa z ojcem cały czas odbijała się echem w mojej głowie i to do tego stopnia, że nawet nie zauważyłem kiedy staruszek opuścił moją sypialnię.

Ta informacja mnie zaskoczyła, choć nie wiem dlaczego, skoro nie oszczędzaliśmy w TE dni więc nie powinienem być zdziwionym.

Z resztą w całym obozie od lat nikt nie widział ani tym bardziej nie słyszał o prezerwatywach więc co tu dużo mówić.

Musiałem znaleźć mojego małego wilczka, w końcu w mieście czeka dla niego wiele niebezpieczeństw, a teraz gdy nosi pod sercem moje szczenię muszę o niego zadbać bardziej niż dotychczas.

*Perspektywa Leo*

Podróż okazała się być długa i naprawdę nieprzyjemna, wręcz nieznośna...

Mam wrażenie, że w pewnym momencie kazałem zatrzymywać się taksówkarzowi co dwie minuty, aby jakoś nie zarzygać mu jego taksówki.

W tamtej chwili miałem tylko nadzieję, że to nie jest spowodowane rozłąką z Tylerem, w końcu jesteśmy dopiero co po naznaczeniu i odczuwanie tęsknoty w takim momencie jest jak najbardziej uzasadnione. Jednak czuję jakby Tyler był daleko, a jednocześnie blisko... Chyba już do reszty postradałem rozum.

Gdy dojechaliśmy na miejsce to uregulowałem płatność i wygramoliłem się zadowolony z auta.

Na dworze było trochę zimno, ale zignorowałem to w końcu mam tu ważne zadanie do wykonania.

Szedłem przez uliczki poszukując drewnianego, wielkiego i starego wiatraka. Mama kiedyś dokładnie opisała mi miejsce pochodzenia kuzyna i ten wiatrak odgrywał tam kluczową rolę, cokolwiek to znaczy.

Niestety szedłem już kilka godzin, a wiatraka jak nie było tak nie było, ogólnie to nic na ulicach nie rzucało się w oczy oprócz drewnianych domków, które już od jakiegoś czasu ciągnęły się przez całą ulicę.

Ludzi, a właściwie zmiennokształtnych, na ulicach nie było zbyt wiele, co było nieco niepokojące,  ale nie zastanawiałem się nad tym zbytnio.

Ku mojemu zdziwieniu domki skończyły się w miejscu gdzie znajdował się również drewniany, kościół.

Wszedłem więc zaciekawiony do środka i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu.

- Mój ty śliczny malutki Lou - usłyszałem męski głos, a potem drugi, który jedynie chichotał.

- Em... jest tu ktoś? - zapytałem nieśmiało na co usłyszałem ciche odchrząknięcie, a następnie kroki zmierzające w moją stronę.

- Witaj, co cię sprowadza do Domu Bożego ? - zapytał jak mniemam, ksiądz.

- Dominiku bądź dla niego miły w końcu on jest ciężarny - usłyszałem szept innego wilka, był to omega, poznałem to po zapachu.

- Ej! Żaden tam ciężarny! Nie przytyło mi się przecież, aż tak - obruszyłem się i położyłem dłoń na brzuchu.

Nie... czy to, czy to mogło się zdarzyć?
———————————————————————————————

No i połączyłam dwie/dwa książki/opka haha 😂
Dominik i Lou pochodzą z książki "Nieposkromiony", która jest po poprawkach i będzie przeze mnie kontynuowana w najbliższym czasie 💞

Jest już was prawie 300 🙊❤️ Dobijecie proszę? 🤗 Wierzę w was 😍🔥



16.08.2018r.

Jestem OmegąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz