Wiedziałam, że moje życie bardzo się zmieni po odkryciu że spodziewam się dziecka.
Parę dni zajęło mi dojście do siebie. Cały ten czas przeleżałam w łóżku, myśląc mad tym co zrobić. Zastanawiałam się nad aborcją i nad adopcją.
Adopcja wydawała mi się dobrą opcją, ponieważ nie mogłam rozwijać kariery, będąc samotną matką. Oczywiście, że miałabym pomoc Tash, jednak wiedziałam że to było za mało.
Nie chciałam rozmawiać na ten temat z Clintonem. Bałam się jego reakcji a przede wszystkim czułam na niego ogromny gniew i nie chciałam, żeby był częścią mojego życia. Chciałam zapomnieć, ale nie wiedziałam czy to będzie w ogóle możliwe, skoro byłam z nim w ciąży.
Jedna moja strona mówiła mi że on musi się dowiedzieć, ponieważ to i jego dziecko, jednak druga podpowiadała mi, że jednak będzie lepiej, jeśli mu nic nie powiem i oddam dziecko do adopcji.
Biłam się wciąż ze sobą podczas gdy jechałam od lekarza z teczką z profesjonalnym testem ciążowym, który robiło się na podstawie badań krwi, które zrobiłam tydzień wcześniej. Nie otwierałam ich jeszcze, ale chciałam otworzyć je w biurze. Miałam zgłosić się z nimi do lekarza, a ten miał mi wyjaśnić wszystko, co powinnam wiedzieć.
Weszłam do budynku, kierując się po schodach do swojego pokoju, gdzie zastałam właśnie Ryana szeregującego odbitki na dużym stole kreślarskim.
- Hej - pomachałam do niego ręką, przygryzając dolną wargę.
- Cześć Angie - odrzekł z uśmiechem - Jak było na urlopie?
- Nic takiego, byłam chora - skłamałam, rzucając teczkę i torbę na kanapę, po czym skierowałam się do łazienki.
Po kilku minutach wróciłam do pomieszczenia, zastając Ryana...z moją otwartą teczką?
- Co...? - spojrzałam na niego zszokowana.
- Przepraszam, myślałem że miałaś tam odbitki z Waterparks - podrapał się po szyi, podając mu zamkniętą teczkę - Angeline, czy ty jesteś w ciąży?
- Wątpię, żebym odbierała badania za inną Angeline - odgryzłam się, padając na kanapę. Czułam się jak gówno i wiedziałam że on zaraz mnie oceni.
- Tam pisało, że to szósty tydzień... Zaszłaś w ciążę w Australii? - jego oczy były tak ogromne jak spodki.
- Tak... - odparłam z przekąsem, patrząc na niego zabójczym wzrokiem.
- Znasz ojca? - usiadł na brzegu kanapy, ściskając moją dłoń w swojej. Jego spojrzenie ku mojemu zdziwieniu było pełne współczucia. Nie chciał mnie oceniać.
- Tak - mój głos zadrżał znacznie, a moje oczy wypełniły się łzami.
- Rozmawiałaś z nim? - zapytał po chwili.
- To nie ma sensu... Ryan ja oddam dziecko do adopcji, to nie ma sensu. Ja chcę normalnie żyć - poczułam jak objął mnie szczelnie, a ja zaczęłam szlochać w jego ramię.
- Przemyśl to, Angie - wyszeptał niebieskowłosy - Nie zrób niczego, czego bedziesz potem żałować.
Skinęłam głową wtuloną w jego ramię po czym powiedziałam cicho:
- Dzięki, że jesteś Ryan.
***
Po pracy nad odbitkami i ustaleniu dla mnie wygodnego grafiku na kolejny tydzień, wracałam swoją toyotą Prius do Santa Monica. Nie wiedziałam czy dzisiaj Tash będzie w stanie przyjść przez natłok swojej pracy, jednak wiedziałam że dzisiaj jakoś dam sobie radę.