Gdy usłyszałam odgłos otwierających się drzwi, raptownie uniosłam się z kanapy, nie zauważając że byłam odkryta kocem a na nim leżał mój telefon.
Nie kłopocząc się tym, że mój telefon spadł na podłogę, pobiegłam korytarzem do drzwi wejściowych.
Przystanęłam przy schodach, przytrzymując się ich, widząc przed oczami brata mojego chłopaka z walizką przy sobie. Tuż za nim stał Clinton. Na mój widok jego pochmurna mina zmieniła się raptownie. Widziałam ogromny uśmiech, który udzielił się także i mi. Nawet nie widziałam, kiedy wszystkie moje troski znikły i uśmiechnęłam się pierwsze raz od długiego czasu.
Zdecydowanie zbyt dużo czasu minęło od naszego pożegnania.
Podbiegłam do niego, zamykając w uścisku. Owinęłam nogi wokół jego talii, przyciskając się do niego całym ciałem.
- Skarbie, lepiej się czujesz? - wyszeptał mi na ucho, na co ja skinęłam głową.
- Odkąd tu jesteś - odparłam, całując go delikatnie w usta.
Jego dłoń złapała mnie za tył głowy, a jego wargi pogłębiły pocałunek.
- Kocham cię, bardzo - zapewnił mnie, nie zwracając uwagi na to że tuż obok możliwe było że stał Mitchel i Biddi.
Jednak zauważyłam kątem oka, że znikli mi z pola widzenia. Pewnie dali nam przestrzeń.
- Clinton, ja... Muszę Ci powiedzieć coś - wyszeptałam, kładąc głowę na jego piersi.
- Mów, wysłucham wszystkiego - zapewnił mnie.
- Pójdźmy do twojego pokoju - pociagnęłam go za dłoń, stając stopami na podłodze.
Weszliśmy do sypialni. Usiadłam na łóżku, a on zamknął drzwi, siadając na krześle przy biurku, patrząc mi w oczy.
- Nie jest ze mną dobrze - odsłoniłam rękawy swetra ukazując paskudne cięcia na rękach.
Jego twarz nagle zrobiła się blada jak ściana tuż za nim. Był cicho, po prostu patrzył na mnie, czekając na to co dalej powiem. Może po prostu zabrakło mu słów. Ale widziałam ból w jego oczach, oraz bezsilność. Okropne uczucie.
- I do tego parę dni temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży - wyjawiłam, sprawiając że zerwał się na równe nogi, podchodząc do mnie. Przez chwilę nie miałam pojęcia, co zrobi, jednak ten ukląkł przede mną, przytulając mnie mocno.
- Poradzimy sobie - zapewnił, całując mnie w czoło - Na dobre i na złe, jestem tu z tobą.
- Nie chciałam żeby tak wyszło...
- Ale stało się i musimy trzymać się razem, a poza tym to nowe życie. Nasze dziecko - jego dłoń dotknęła mojego brzucha pod materiałem mojego swetra - Nie jestem gotowy, ale razem przez to przejdziemy. Już raz daliśmy radę.
- Musimy - skinęłam głową, chlipiąc w jego ramię.
Jego uścisk nie zluzował się przez następne kilka minut.
W końcu byliśmy razem i już tak nie bałam się tego co przyniesie nam przyszłość.