- Clinton, ktoś się pyta jak się czujesz? - odparłam do siedzącego obok chłopaka. Czekaliśmy na lotnisku na nasz lot. Nudziło mi się, więc zrobiłam sobie live.
Ku mojemu zdziwieniu bardzo dużo osób mnie oglądało. Pojawiało się dużo pytań o Beau i Clintona, który postanowił się nie mieszać, po prostu siedząc obok. Zaśmiałam się widząc jak ludzie piszą rzeczy w stylu "Czy Clinton żyje?" oraz "Powiedz mu żeby się pokazał" a także "Clinton to dupek".
- Clinton, no, pokaż się - potrząsnęłam jego ramieniem.
- Okay - westchnął, przechylając głowę na bok, kładąc ją na moim ramieniu, uśmiechając się.
- Żyje - powiedziałam ze śmiechem.
- Nie żyje - odparł Clinton, zakopując swoją twarz w mojej szyi, w kapturze mojej szarej bluzy.
Jego oddech łaskotał moją szyję. Wstaliśmy bardzo wcześnie rano, jadąc na lotnisko. Beau spał w samochodzie wraz z Mitchelem, podczas gdy Taylor wiózł nas na lotnisko. Clinton ciągle rozmawiał z nim, żeby utrzymać go przytomnym nad ranem. Sama prawie zasypiałam na tylnym siedzeniu. Czułam się zmęczona i lekko chora. Przeziębiłam się ostatnio i mój głos odmawiał posłuszeństwa.
Spojrzałam na siedzenie naprzeciw, zauważając Beau śpiącego na kolanach Mitchela, który jak gdyby nigdy nic, przeglądał sobie coś w telefonie. Uśmiechnęłam się do niego, na co ten wyczuł boję spojrzenie, odwzajemniając uśmiech.
Spojrzałam jeszcze raz w kamerę, odpowiadając jeszcze na parę pytań, po czym zakończyłam transmisję.
- Wzięłaś jakieś leki? - zapytał mnie mój chłopak, obejmując mnie ramieniem.
- Tylko coś na przeziębienie - odparłam, odkasłując.
- Musisz pójść do lekarza, bo to może wam zaszkodzić - odparł, dotykając wargami mojego czoła.
- Już się umówiłam. Boli mnie brzuch, wiesz? - odparłam, czując tępy ból w podbrzuszu. Taki sam ból czułam w Europie, gdy byłam w trasie.
- Przynieść ci ciepłej kawy? - zapytał mnie, na co ja skinęłam głową.
- Mogę pójść z tobą? - zapytałam, gdy wstał.
Chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu przed tym, jak miał znowu zacząć trasę po Ameryce, tym razem jako support.
- Chodź - chwycił moją dłoń, pomagając mi wstać.
Szliśmy w kierunku kawiarni, trzymając się za ręce. Poczułam ból w kręgosłupie, który sprawił że wciągnęłam ze świstem powietrze.
- Co się dzieje? - zapytał mnie brunet, podczas gdy ja masowałam bolące miejsce.
- Kręgosłup mi strzyka - roześmiałam się, ponieważ nie powinnam mieć takich objawów skoro byłam po dwudziestce.
- Och, współczuję - poczułam jego ramiona wokół mnie oraz jego dłonie, masujące mój dół pleców okrężnymi ruchami palców.
- Kocham cię tak mocno, że nawet nie wiesz - westchnęłam, wtulając głowę w jego tors.
- Chodźmy po tą kawę. Nie rozklejaj mi się tu mała mamuśko - Zachichotał, na co ja mu zawtórowałam.
Było nam na prawdę łatwo spędzać razem czas. Nie lubiłam gdy byliśmy daleko od siebie, ale gdy byliśmy razem, wszystko było właśnie takie, jak powinno być.
Nie byliśmy tacy sami, mieliśmy ciche dni, kłóciliśmy się czasem, ale nigdy nie przyszło mi na poważnie do głowy, że możemy do siebie nie pasować. Uzupełnialiśmy się, byliśmy swoimi drugimi połowami.
On był moją bratnią duszą, której myślałam że nigdy nie spotkam. Jednak miałam ogromne szczęście.
Bo czasem najlepsze rzeczy w naszym życiu przychodzą przypadkiem.
////
Ahhh co sądzicie?
Drama is coming hihi
![](https://img.wattpad.com/cover/148573799-288-k556523.jpg)