- Ej widziałaś gdzieś moje ciastka? - do salonu wszedł Kras, patrząc na mnie z nadzieją w oczach.
- Wiesz, może są u mnie w sypialni, bo Clinton chyba je jadł - odparłam, pijąc sok.
- Ugh, powiedz mu żeby ich nie jadł - westchnął, wychodząc.
- Wiesz jaki on jest - zaśmiałam się, dokładając szklankę na stolik.
Było późno w nocy bo niemal druga, a ja wciąż siedziałam przed telewizorem, oglądając powtórki seriali na Comedy Central. Czekałam na Clintona aż wróci. Chciałam wraz z nim położyć się spać. Jednak Clinton długo już nie wracał. Czułam, że coś jest nie tak. Pisałam do niego chyba z tysiąc razy, ale niczego nie odczytał. Nie mógł być w studiu o tej porze, ponieważ godzinę temu wrócili z niego chłopcy, niestety bez Clintona. To zaczynało mnie niepokoić.
Moje zaniepokojenie sięgało zenitu. Miałam ochotę się rozpłakać, albo coś rozwalić. Ale musiałam niestety czekać.
Po godzinie trzeciej nie mogłam już wytrzymać, więc udałam się do sypialni, krótko potem zasypiając przez wycięczenie.
***
Rano wstałam bardzo wcześnie, ponieważ przespałam jedynie dwie godziny. Udałam się na dół, dostrzegając Clintona śpiącego na kanapie. Podeszłam do niego, czując od niego silną woń alkoholu.
- Clinton? - potrząsnęłam jego ramieniem, czując że coś w jego zachowaniu jest bardzo nie tak.
- Mhmm? - poruszył się, otwierając jedno oko - Och, to ty - powiedział jakby z goryczą.
- Tak, to ja - podparłam się pod boki, prostując się - Powiesz mi dlaczego nie wróciłeś?
- Musiałem pomyśleć - odparł, podnosząc się do siadu.
- Co się stało? - zapytałam zaniepokojona.
- Pokaż mi nadgarstki - zażądał chłodnym tonem.
- Co? - spojrzałam na niego z szokiem.
- Pokaż...
Wyciągnęłam dłonie, połykając łzy. Nie chciałam, żeby poznał prawdę.
- Skąd wiesz? - mój głos był podszyty rozczarowaniem i strachem. Bałam się, że już nie będzie we mnie widział mnie, tylko jakąś wariatkę.
- Dowiesz się w swoim czasie, Angeline - westchnął, dotykając palcami moich blizn - Boże, jak mogłaś sobie coś takiego robić...
- Clinton, nie chciałam ci mówić, bo to nie jest nic, czym... Chcę o tym zapomnieć - westchnęłam.
- Kochanie, powinienem wiedzieć. Całą noc zadręczałem się, że nic nie zauważyłem. Czy coś ci leży na sercu. Powiedz mi, wiesz że zawsze możesz mi powiedzieć - jego oczy wpatrywały się wprost w moje.
Przytuliłam się do niego, jakby od tego zależało moje życie.
- Przepraszam, że nic ci nie mówiłam. Powinnam była...
- Od teraz żadnych tajemnic - wyrzekł brunet, całując moje czoło.
Nie zwracałam uwagi na to, że śmierdział potem i alkoholem. Liczyło się dla mnie to, że wrócił i nie ocenił mnie tak, jak się spodziewałam, że to zrobi.
- Nie nienawidzisz mnie po tym? - zapytałam, płacząc w jego pierś.
- Nie, nie mógłbym. Masz problemy. Muszę być przy tobie, jesteśmy w tym razem - jego dłoń gładziła moje plecy - Przepraszam, że się upiłem. Nie mogłem tak po prostu wrócić. Potrzebowałem odskoczni.
- Rozumiem, ale martwiłam się - powiedziałam, odgarniając zbłąkany kosmyk włosów z jego twarzy.
- To słodkie - stwierdził, gładząc dół moich pleców w miejscu, gdzie zwykle mnie bolały.
- To straszne, ty debilu - pacnęłam go w policzek, zyskując jego zaskoczony skowyt.
- Za co to?! - odparł, odsuwając się odrobinę, udając obrażonego.
- Kocham cię, a ty robisz sobie żarty z mojej troski - odparowałam, krzyżując ręce na piersi, siedząc na podłodze tuż przed nim siedzącym na kanapie.
- Nie będę już, przysięgam - złożył dłoń na piersi w obietnicy.
Otarłam łzy, patrząc na niego z szczerym uśmiechem, otrzymując to samo. Miałam nadzieję, że od teraz będzie tylko lepiej i że faktycznie nie będziemy mieć przed sobą żadnych tajemnic.
Ale jedynie łudziłam się. Moje mroczne myśli wciąż mi o tym przypominały.
////
Ten fragment to tragedia, ale chciałam coś dzisiaj wstawić więc macie wy głodne bestie ;)
