Mój pobyt w szpitalu był dał mnie czymś przerażającym. Dowiedziałam się jak źle jest z dzieckiem i mną. Musiałam spędzić parę tygodni w szpitalu na obserwacji, żeby upewnić się czy wszystko w porządku. Na szczęście zażywane przeze mnie w pierwszym trymestrze używki nie dały wych znaków w sposobie w jakim rozwijał się płód.
Clinton mimo tego iż był zajęty, często wpadał do szpitala, nawet cztery razy w tygodniu, żeby sprawdzić co ze mną oraz wspierać mnie mentalnie w procesie rekonwalescencji.
Oboje postanowiliśmy powiedzieć fanom o dziecku. Wiedzieliśmy że nie mogliśmy tego ukrywać, ponieważ nikt nie wiedział dlaczego jestem w szpitalu oraz co ze mną jest. Wśród fanów było wiele plotek, z których żadna nie była bliska prawdy.
Niektóre mnie śmieszyły a niektóre przerażały.
Dnia którego opuściłam szpital mieliśmy zrobić zdjęcie mojego brzuszka i napisać dobrą nowinę na naszych profilach.
Podekscytowana i trochę poobijana usiadłam na wózku, który prowadził mój chłopak, gdy jechaliśmy do wyjścia ze szpitala.
- Wciąż masz te chroniczne bóle pleców? - zapytał, gdy zaczęłam rozmasowywać dłonią dół pleców.
- W ciąży mi się pogarsza - wyznałam szczerze.
Zebrałam włosy w kucyk, związując je. Zaczynałam mieć dosyć tego blondu na końcach. To nie byłam ha. Czułam jakbym próbowała oszukać siebie.
- Clinton? - zapytałam, zastanawiając się nad pewną rzeczą.
- Mhmm...? - spojrzał mi w oczy, gdy odwróciłam do tyłu głowę. Uniósł lekko podbródek na znak że mnie słucha, zatrzymując wózek.
- Zawieziesz mnie do fryzjera? - zapytałam.
- Tak że... teraz? - zapytał zaskoczony moim pytaniem.
- Tak, mam dosyć tych włosów. Nie chcę oznajmiać wszystkim o ciąży w tych włosach. Czuję się jak jakaś miss nowej Szkocji - prychnęłam.
- Jak chcesz, tylko powiedz mi gdzie - wzruszył ramionami, jadąc dalej.
- Kocham cię, wiesz? - uśmiechnęłam się, wracając spojrzeniem do przodu.
Cieszyłam się, że to z nim właśnie szłam przez życie. Był moim wszystkim.
***
- Pięć godzin po czasie, ale w końcu jesteśmy - wymamrotał Clinton gdy weszliśmy do mieszkania.
Na dworze było już ciemno, jedynie w salonie i kuchni świeciły się pomniejsze źródła światła.
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się moja siostra, ściskając mnie i Clintona na przywitanie - Ładnie Ci w czarnym - stwierdziła, dotykając moich nowo farbowanych skróconych do ramion włosów. Zrobiłam sobie grzywkę oraz dostałam od Clintona w prezencie nowy, inkrustowany kolczyk do nosa.
Od razu go założyłam. To było takie słodkie z jego strony. Ciągle zasypywał mnie prezentami.
- Dzięki - powiedziałam, odwzajemniając uścisk.
- Miło widzieć jak promieniejesz - stwierdziła, na co Clinton się z nią zgodził.
- Beau śpi z Freddiem w swoim pokoju. Czekał na was ale nie dał rady - zaśmiała się na co Clinton jej zawtórował.
- Przepraszam cię Daisy ale muszę zabrać swoją dziewczynę i się nią zaopiekować na osobności - odparł Clinton chwytając moja dłoń.
Byłam zaskoczona, ale nie protestował. Ciekawe o co chodziło.
