4 1/2

30 3 17
                                    

Obudziłam się o godzinie siódmej, zdając sobie sprawę, że mam godzinę na wyjście z domu i dotarcie do biura. Wstałam więc prędko, strzepując z siebie małego Beau oraz znajdującą się na mojej talii dłoń mojego chłopaka. 

Chwyciłam z szafy luźną szarą koszulkę oraz czarne rurki, które nałożyłam na siebie w łazience. Kompletnie zapomniałam o staniku, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam że pieprzę to wszystko i nie zakładam go do pracy. Wyczesałam włosy, idąc do kuchni, gdzie nastawiłam kawę w ekspresie. Następnie umyłam zęby i umalowałam się delikatnie na szybko w łazience, aplikując jedynie pomadę na brwi oraz tusz na rzęsy. Spierzchnięte usta posmarowałam czekoladowym balsamem, po czym pędem rzuciłam się do wyjścia z pomieszczenia. W drodze wpadłam na zaspanego Clintona w futrynie. 

- Woah, nie biegaj tak. Jest siódma rano - złapał mnie za ramiona - Coś się stało? - spojrzał na mnie, przecierając oczy jedną dłonią. 

- Spieszę się, bo muszę coś wcześnie załatwić, ale mam zdjęcia w centrum, więc będę wcześniej - zapewniłam go, na co on pochylił się, żeby pocałować mnie w usta.

- Nie myłeś zębów - odsunęłam głowę na bok. 

- Eh, daj spokój, chciałem się przywitać - westchnął zrezygnowany.

- Dobrze, okay - cmoknęłam go w wargi, gładząc go po szyi, po czym wyminęłam go, idąc do kuchni, gdzie czekała na mnie moja kawa. Zrobiłam sobie kanapkę, którą chciałam zjeść po drodze do pracy.

- Jadę dzisiaj do studia - oświadczył Clinton, wchodząc w pełni gotowy, przebrany w jeansy i koszulkę z napisem. Jego włosy były zebrane w kucyk, siwe kosmyki prześwitywały, co wydawało mi się straszne. To wszystko było przez jego zapracowanie. 

- A co z Beau? - zapytałam lekko zdziwiona i zaniepokojona.

- Mitchel chciał z nim pójść na małpi gaj naprzeciw studia, a potem wrócę z nim na obiad po drugiej - wyjaśnił, urywając kawałek pity, popijając go mlekiem sojowym z lodówki. 

- Szkoda, że nie ma Biddi - westchnęłam, popijając kawę.

- Taylor przyjedzie za tydzień, to wsadzimy mu dziecko i sami gdzieś wyskoczymy - uśmiechnął się do mnie przebiegle brunet.

- To brzmi jak plan - uśmiechnęłam się - Gdzie? 

- Myślałem nad Veil? Na narty...? - wzruszył ramionami.

- Fajnie. Porozmawiaj z Taylorem i zabukuj hotel, tatusiu - podeszłam do niego, cmokając go w policzek, po czym skierowałam się do sypialni, gdzie nasz synek jeszcze w najlepsze drzemał w śmiesznej pozycji z otwartą do połowy buźką oraz włosami rozsypanymi na poduszce. 

Chwyciłam torebkę, wkładając okulary na nos, ponieważ potrzebowałam ich do jazdy samochodem. Wyszłam do samochodu, jadąc do pracy. 

Ten dzień zaczął się bardzo dobrze. Kolejny dzień w niebie. Ale czy na długo?

////

hihi za słodko nam się robi tu lol


Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz