24 2/2

20 1 12
                                    

Dzień jeszcze się nie rozpoczął, a mój telefon już wybuchał powiadomieniami. Wraz z Clintonem wstawiliśmy posty na nasze instagramy, obwieszczając wszystkim wieści. 

Fani byli w szoku, jednak większość nam gratulowała, mówiąc że jesteśmy niesamowitymi rodzicami. 

Pojechaliśmy na zakupy wraz z Beau, żeby spędzić ten czas w dobry sposób. Potem mieliśmy z powrotem zajechać do biura. 

- Chcę wafelki z czekoladą! - krzyknął Beau, uderzając stopami w wózek. Siedział w siodełku, próbując sięgnąć do półki i zdjąć sobie wafelki. 

- Nie - powiedział spokojnie, jednak stanowczo Clinton, zagradzając mu drogę - Odżywiamy się zdrowo.

- Ale ja jestem zdrowy, prawda mamo? - spojrzał na mnie, układając usta w smutną podkówkę, próbując na mnie wpłynąć i wyprosić ode mnie wafelki. 

- Jesteś - skinęłam głową, mierzwiąc włoski na jego główce - Ale tata ma rację. 

- Ciągle narzekał że go brzuch boli, jak cię nie było - westchnął Clinton, podając chłopcu batonik granoli.

- Za dużo ciastek - roześmiałam się, idąc do przodu podczas gdy chłopak prowadził wózek. 

- Po co jej mówiłeś? - wysyczał Beau, uderzając ojca ręką w brzuch.

Odwróciłam głowę w kierunku Clintona, wybuchając śmiechem. On również się roześmiał, następnie kręcąc głową, patrząc w dół na syna. 

- Teraz... - spojrzałam na listę zakupów - Co tu napisałeś? - podetknęłam brunetowi listę pod nos, zdając sobie sprawę, że prawie nie starczyło mi ręki, bo taki był wysoki. Miałam wrażenie, że nadwyrężyłam sobie rękę. 

- Zgrzewka wody - odparł, jadąc w kierunku odpowiedniej alejki.

- Nigdy bym się nie spodziewała co to do cholery jest - pokręciłam głową ze śmiechem. 

- Nie słuchaj co mama mówi Beau - odparł Clinton - Przeklinanie jest bardzo brzydkie.

- Mama jest brzydka? - chłopiec spojrzał na tatę zdezorientowany.

- Bardzo - zachichotał Clinton - na co oberwał ode mnie z łokcia w bok - Widzisz, bije mnie. 

- A dlaczego mama ma tyle tatuaży, a ty masz tylko jeden? - zapytał po chwili, na co oboje spojrzeliśmy na siebie, nie wiedząc co powiedzieć. 

- Mama bardzo lubi tatuaże... - zaczął brunet - A ja zrobiłem swój ze znaczeniem.

- Wypraszam sobie? - spojrzałam na niego ze wzrokiem typu "chyba sobie żarty robisz".

- Ja już się poddaję - puścił wózek Clinton, na co ten zaczął odjeżdżać sam. 

Złapałam go, łapiąc się jednocześnie za serce. 

- Clinton, a co jakby się rozpędził?! - powiedziałam z grobową powagą, uderzając go w ramię. 

Nagle Beau się rozpłakał, a ja nie miałam zielonego pojęcia o co chodziło.

- Co się stało skarbeńku? - wyjęłam go z wózka, biorąc na ręce. Nie obchodziło mnie ze ważył z piętnaście kilo, może więcej. 

- Nie chcę, żebyście się przy mnie kłócili - wypłakał w moje ramię. 

- No i widzisz co zrobiłeś Clinton - westchnęłam, zostawiając go samego z wózkiem.

- Ale co ja... - zaczął.

- Masz listę, ja wracam do samochodu - rzuciłam świstek do koszyka, kierując się na parking.

////

ehhh nie jest tak kolorowo hihi

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz