26

50 5 24
                                    

Co dziwne przez te kilka miesięcy... a raczej odkąd znam Clintona ani razu nie byłam u niego w domu. Zawsze spotykaliśmy się u mnie albo na mieście. Jakoś nigdy nie zaistniała potrzeba, żebym tam jechała. 

Byłam szczerze zaskoczona gdy zobaczyłam nowoczesny dom na zamkniętym osiedlu. 

Podjechaliśmy na podjazd, a właściwie to Clinton podjechał moim autem. Uparł się, że będzie kierował. Ja usiadłam więc na miejscu pasażera, patrząc przez okno, gdzie się kierujemy. Byliśmy w Beverly Hills, całkiem niedaleko od Santa Monica.

Dom był położony tuż przed wzniesieniem i wyglądał na prawdę gustownie. Szara elewacja, przejrzyste duże okna i minimalistyczny design w niczym nie przypominały mojego domu w stylu lat siedemdziesiątych, jednak poczułam że to miejsce było w porządku jak dla mnie. Nie wiedziałam czy wyobrażałam sobie wychowywanie dziecka w tym miejscu, ale poczyniłam kroki żeby to przemyśleć. Całe życie byłam mało ustępliwą osobą, jednak trafiłam na drugą osobę o podobnym podejściu, więc oboje musieliśmy nauczyć się sztuki kompromisu. 

Wysiedliśmy z auta, a ja musiałam się trochę rozciągnąć, ponieważ moje plecy bolały mnie w cholerę. Odchyliłam się do tyłu, masując ręką obolałe miejsce w dole kręgosłupa. 

- Wszystko okay? - zobaczyłam jak Clinton obchodzi samochód, stając tuż przy mnie. 

- Tak, tak, chodźmy do środka - chwyciłam jego dłoń, splatając jego palce z moimi. 

Wszyscy zdążyli już wejść, więc my weszliśmy ostatni, zamykając drzwi na klucz. 

Rozejrzałam się wokoło, dostrzegając dużą czystą przestrzeń. Wszystkie ściany były białe a meble w kolorze ciemnego drewna. Schody na piętro były duże i błyszczące. Zastanawiałam się, czy gdy są w mieszkaniu zawsze jest tak czysto. 

Nie oglądając za dużo Clinton poprowadził mnie za sobą, wciąż nie wypuszczając mojej dłoni z uścisku na górę, zapewne do swojego pokoju, jak się domyśliłam. 

Weszliśmy do zaciemnionego żaluzjami pomieszczenia. Niemal od razu chłopak rzucił swoją sportową torbę na podłogę, podchodząc do okna, odsłaniając duże niemal na całą ścianę okno.

Jak zdążyłam zauważyć w pokoju mieściło się duże łóżko z wysokim czarnym zagłówkiem, szafą wnękową naprzeciw i drzwiami do łazienki obok, jak się spodziewałam. Z boku pomieszczenia znajdowało się biurko ze sprzętem, to było zapewne jego mini studio. Na ścianach było parę kolorowych obrazów z topiącymi i rozpływającymi się logami marek. Nie wiedziałam dlaczego, ale ten pokój aż krzyczał że to on tu mieszka. 

Uśmiechnęłam się lekko do siebie, siadając na krawędzi materaca. 

- O czym myślisz? - zapytał chłopak, kładąc się plecami na materacu tuż obok mnie. 

- Ten pokój jest taki twój... - powiedziałam, wskazując na obrazki i sprzęty - Uwielbiam to uczucie. Czuję twoją duszę w tym miejscu. 

- Dzięki - zarechotał lekko skrępowany - Jesteś głodna, chcesz się wykąpać, albo wziąć prysznic? Ostatnio kupiłem wannę, żeby łatwiej nam było umyć dziecko - wyznał pod koniec sentencji. 

- Pójdę wziąć szybki prysznic - podniosłam się z łóżka, czując z jakim trudem mi to przychodzi. Bałam się że niedługo nie dam rady. Byłam bardzo drobną osobą, a dziecko zaczynało ważyć coraz więcej. 

- W takim razie ja pójdę na trochę na dół do chłopaków - powiadomił mnie brunet, kierując się do drzwi na korytarz. 

- Clinton? 

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz