19 2/2

31 2 32
                                    

Perspektywa Clintona

Jutro mieliśmy wyjechać i wrócić do LA. Wiedziałem, że będzie mi brakowało widoku wzgórz i tej beztroskiej sielanki australijskiej przyrody. Kochałem jednak Los Angeles i powrót tam był dla mnie bardzo naturalną rzeczą. Miałem wrażenie, że tam jest mój dom.

Zbudowaliśmy tam z Angeline nasz dom. Byliśmy rodziną... Która wkrótce miała się powiększyć.

Byłem w garażu, podciągając się na drążku przyczepionym do sufitu. Podciągałem kolana do brzucha, wsłuchując się w dźwięk ciszy.

Gdy skończyłem, napiłem wody, po czym założyłem rękawice bokserskie, waląc w stary worek treningowy, z którego korzystałem kiedy byłem w liceum.

Kurz wzlatywał w powietrze, co wywołało we mnie atak kaszlu. Przekląłem pod nosem, wychodząc na zewnątrz przez otwartą bramę garażową.

Usłyszałem radosne piski swojego syna i krzyki Mitchela, więc poszedłem w tamtą stronę, czyli za dom, gdzie zobaczyłem swojego brata wraz z Beau w basenie.

- Jak trening? - usłyszałem łagodny głos Angeline, zauważając ją na macie na trawniku. Ku mojemu zdziwieniu miała nogę za głową. Zaśmiałem się na ten widok.

Jej rozjaśnione włosy były zebrane w wysokiego kucyka, odrosty bardzo odznaczały się na tle jasnych końcówek, ale wszystko wyglądało ładnie. Jej nieskazitelna, nie pomalowana twarz mieniła się zdrowiem i szczęściem. Byłem taki wnienowzięty, widząc jak bardzo jej samopoczucie zmieniło się przez te dwa dni, gdy jesteśmy ze sobą razem, spędzając czas wspólnie.

- Chcesz poćwiczyć ze mną? - zapytałem, strzygąc brwiami.

- No wiesz co, Clinton? - roześmiał się Mitchel, starając się brzmieć srogo.

- Zamknij się - machnąłem na niego dłonią, mając go dość, jak zresztą zawsze.

- Tatoooo, chodź do nas! - zawołał Beau, którego Mitchel trzymał tak   żeby ten mógł leżeć plecami na wodzie.

- Nie mogę teraz, Beau - westchnąłem, wymuszając w sobie uśmiech.

- Ty nigdy nie chcesz się bawić - odpowiedział mi syn, co mnie trochę zabolało, ale nie dałem po sobie tego poznać.

- Jak skończę to przyjdę, obiecuję - odparłem, łapiąc za dłoń Angeline, pomagając jej wstać. Poszliśmy razem do garażu, gdzie podałem jej moje rękawice.

- Ale tu kurzu - stwierdziła, kasłając krótko.

- Na pewno już mniej niż wcześniej - stwierdziłem, patrząc na nią, gdy chciała wymierzyć cios, jednak jej ręka prześliznęła się dziwnie po worku, trafiając w metalową szafkę na narzędzia.

- Ała - zmarszczyła się, rumieniąc z zażenowania.

- Nie robiłaś tego nigdy? Pokaże ci - stanąłem za nią w lekkim rozkroku, chwytając jej drobne dłonie w swoje, trzymając za rękawice w nadgarstkach, żeby nie spadły.

- Gotowa? - zapytałem, na co ona skinęła głową.

Wymierzyłem jeden, następnie drugi cios jej dłońmi, sprawiając że worek odskoczył do tyłu, wracając a wtedy znowu wymierzyłem dwa ciosy.

Puściłem jej dłonie, zatrzymując worek swoją dłonią.

- Rozumiesz teraz? - zapytałem, patrząc w dół na nią, podczas gdy ta przygryzła wargę, kiwając głową.

- Nawet nie wiesz jak bardzo podniecająco wyglądasz - odparła wzdychając, podczas gdy ja prychnąłem śmiechem.

- Chciałem cię czegoś nauczyć, a ty skupiasz się tylko na tym, jak wyglądam. Myślałem, że jesteś lepsza niż to - spojrzałem na nią z udawanym rozczarowaniem.

- Potrafię myśleć tylko o tym, jak bardzo chciałabym... - podeszła do mnie zdejmując rekawice, wysuwając swoje dłonie pod moją koszulkę, obwodząc mój brzuch i tors palcami.

- Angeline - odrzuciłem głowę do tyłu, śmiejąc się - Co te hormony z tobą robią?

- Nadal nie wierzę, że mam tak cudownego chłopaka - odparła, przytulając się do mojej piersi.

Objąłem ją w talii, delikatnie głaszcząc ją po kręgosłupie, wywołując w niej drżenie.

Jej słowa jakoś zabrzmiały dla mnie dziwnie. Zdałem sobie sprawę, że bycie jej chłopakiem mi nie wystarczy. Ten status nie dawał mi satysfakcji. Zdałem sobie sprawę, że chcę spędzić z nią resztę życia i nie chcę nikogo innego.

////

Komu się podoba?

Co myślicie, Clinton się oświadczy czy może zrobi co innego? 😏☺️


Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz