Nawet nie wiedziałam kiedy godzina płaczu przeistoczyła się w całą noc. Czułam że nie mogę się do nikogo zwrócić. Tash była na Hawajach ze swoim nowym chłopakiem, a moja siostra zajęta była swoimi sprawami odkąd przeprowadziła się do Stanów. Miała na głowie rozwód ze swoim mężem psycholem, więc wolałam jej nie obciążać.
Próbowałam więc po długim zastanowieniu zadzwonić do jedynej osoby, która mogła mi pomóc i której bezgranicznie ufałam.
- K-kras? - wychlipałam cicho, gdy odebrał połączenie - Clinton jest może u was? - zapytałam zmartwiona. Mimo tego, że się pokłóciliśmy wciąż się o niego bałam. Nie chciałam żeby w nerwach zrobił coś głupiego, albo zrobił sobie krzywdę.
- Co się stało...? Wiesz, sprawdzę - odparł, idąc gdzieś ponieważ słyszałam odgłos klapania klapek - Mitchel?!
- Co chcesz?! - odkrzyknął Mitchel.
- Clinton u nas jest? - zapytał blondyn.
- Nie ma go - odparł brunet z trochę bliższej odległości.
Załamałam się we łzach, siadając na podłodze przy łóżku.
- Angeline, co się dzieje? - pytał przejęty blondyn.
- Pokłóciliśmy się - przełknęłam łzy - I wyszedł z domu mówiąc że jedzie do was i... I powiedział żebym zadzwoniła jak przestanę być suką. On mnie tak nazwał, Christian...
- Pewnie nie miał tego na myśli, Angeline. On cię kocha i na pewno wróci. Musi ochłonąć, znam go. Najpewniej jest w barze. Znajdę go, obiecuję. I obiecuję że napiszę jak go znajdę - zapewnił mnie.
- Kocham go i nie wiem co zrobię bez niego. Nie chciałam być dla niego taka okropna.
- On po prostu potrzebuje chwili samemu, nie odbieraj tego zbyt poważnie. Clinton bywa okrutny, ale nigdy nie robi tego specjalnie.
- Znajdź go i powiedz mu, że nie miałam na myśli tego, co powiedziałam... On po prostu mnie zdenerwował - wzięłam głęboki oddech, rozłączając się.
Perspektywa Clintona
Drink za drinkiem pozwalały mi zrelaksować się i powoli koiły moje nerwy. Podchodziły do mnie jakieś dziewczyny, ale ja po prostu nie umiałem nawiązać konwersacji. Niektóre były bardzo natrętne i wieszały się na mnie, pytając dlaczego jestem przygnębiony. Jeszcze parę lat temu skorzystałbym z tego przywileju, ale teraz to po prostu było bez sensu. Byłem w stałym związku i miałem dziecko - to by było głupie, zmarnować zaufanie Angeline i możliwie nigdy go nie odzyskać.
Wiedziałem, że była zazdrosna. Stawiając się w jej położeniu, również bym był. Kręci się wokół nas mnóstwo dziewczyn, jestem z dala od domu, a ona nie wie co tak na prawdę się dzieje oprócz tego co usłyszy przez telefon.
Byłem sfrustrowany tym co powiedziałem, nie zasłużyła, żebym tak do niej mówił, ale ja też nie zasłużyłem na to, żeby szufladkowała mnie na kolacji i zabraniała mi mówić o sobie, jakby bała się że narobię jej wstydu.
Zdenerwowany, ponownie w amoku wstałem od baru, idąc chwiejnym krokiem do wyjścia. Oparłem się o ścianę, tuż przy wyjściu, żeby ustabilizować kręcenie się w głowie, po czym znalazłem się na ulicy. Wsiadłem do auta, chcąc zapalić silnik.
Jednak, gdy próbowałem wyjechać i włączyć się do ruchu, coś uderzyło w moją maskę.
- Clinton, kurwa, zatrzymaj się! - zawołał pijany głos z zewnątrz.
Spojrzałem nieprzytomnym wzrokiem, zauważając Patricka Wilde'a za szybą.
- Co...? - przetarłem oczy ze zdziwienia - Pat...?
- Chłopaki i Angeline cię szukają - wykrzyczał brunet, otwierając drzwi i wsiadając na miejsce pasażera.
- Miło, że komuś zależy - mruknąłem pod nosem.
- Jedziemy do chłopaków, mam cię odstawić bezpiecznie - powiedział całkiem poważnie Patrick.
- Ty masz mnie odstawić? - spojrzałem na niego omal nie umierając ze śmiechu - Chyba ja ciebie, zobacz jak bardzo zalany jesteś.
- To nie ma znaczenia, mój kochany Clintonie - wycelował na mnie palec wskazujący, mamrocząc - Jesteś moim synem, nie pyskuj.
- A ty znowu z tym żartem - przekręciłem oczami, rechocząc.
Jechaliśmy do Beverly Hills słuchając mojej najmocniejszej składanki, która leciała niemal na cały regulator, ponieważ nie miałem nastroju na przekomarzanie się z ciemnowłosym. W głowie przewijały mi się obrazy, wspomnienia z naszej kłótni. Wciąż słyszałem echo jej słów.
Nienawidzę cię.
W impulsie przyśpieszyłem, zaciskając dłonie na kierownicy tak mocno, że aż zbielały mi knykcie.
100, 110, 120...180...
Nagle usłyszałem odgłos syreny za sobą, a auto oświetliły światła radiowozu. Musiałem się zatrzymać.
Wiedziałem, że to nie skończy się za dobrze.
Perspektywa Angeline
Próbowałam spać. Była godzina trzecia rano, kiedy dostałam telefon od Pata?
Odebrałam w ułamku sekundy.
- Angeline? Nie mam dużo czasu... - w jego głosie słyszałam przejęcie i zmieszanie.
- Co się stało Pat? Coś z Clintonem? - zapytałam, czując jak prędko wali moje serce.
- Aresztowali nas, jesteśmy na komisariacie na 24 godziny, już Clinton dzwonił do chłopaków, ale myślę, że ty też powinnaś przyjechać i wpłacić kałcję... - wyjaśniał.
- Co się stało? - byłam osłupiała. Co oni zrobili?
- Dowiesz się na miejscu - powiedział Pat, rozłączając się.
- Pat, do jasnej cholery! - warknęłam, rzucając telefonem.
Musiałam jak najszybciej tam jechać.
////
Dzieje się hehe Co sądzicie o takim rozwoju wydarzeń?