Po szybkim numerku na umywalce i upewnieniu się, że wyglądam dobrze, otworzyłam drzwi, wychodząc ze środka.
Miałam wrażenie, że widać po mnie ze przed chwilą uprawiałam seks. Jednak widziałam, że to tylko moja paranoja.
- Jesteś Angie! - Jesse oplótł moje nogi swoimi rękami - wyjdź za mnie...
- Daj jej spokój - wymamrotał Mitchel, paląc papierosa.
- Miło mi kochany, ale mógłbyś pozwolić mi się ruszyć - roześmiałam się.
- Jesse, daj jej spokój - westchnął Clinton wychodząc z łazienki.
Ciemnowłosy odpuścił, siadając tak jak wcześniej.
- Co wam tyle zajęło, hm? - zapytał podejrzliwie Mitch, na co Clinton podrapał się po szyi.
- Wylałam podkład na podłogę...
-... I puder się wysypał - dodał Clinton, siadając na swojej pryczy, zasuwając kurtynę.
Cholernik schował się i zostawił mnie samą przed podejrzliwymi oczami wszystkich w autobusie.
- Tak, nie zapięłam tego dobrze i się wysypało - głupawo się uśmiechnęłam, odwracając się idąc w kierunku swojej pryczy.
Położyłam się, zamykając oczy.
***
Rano wstałam wypoczęta, jednak odrobinę skołowana po wczoraj. Wstałam w miarę wcześnie, idąc do kuchni gdzie zrobiłam sobie w sportowym bidonie wodę z sokiem z cytryny.
Czułam się grubo i ciężko przez swój styl życia i brak joggingu co rano. Zanim wyjechałam z Santa Monica, codziennie biegłam plażą.
Godzinę temu zaparkowaliśmy pod halą koncertową. Dzisiaj pierwszy raz od kilku tygodni zdecydowałam się pójść pobiegać.
Założyłam na siebie rozpinaną bluzę i obcisłe szorty. Włosy związałam w kucyk. Włożyłam bidon do dodatkowej kieszeni bluzy, zapinając ją, żeby nie wypadł.
- Dzień dobry - usłyszałam z boku, widząc Clintona z nagim torsem. Spojrzałam w dół, zauważając sportowe szorty. Westchnęłam z ulgą.
Na głowie miał ręcznik spod którego wymykały się świeżo umyte włosy. Wyglądał tak... Inaczej, bardziej żywo niż w nocy. Jego oczy błyszczały, a jego ciało wyglądało o wiele bardziej imponująco.
- Cz-cześć - wykrztusiłam, biorąc do ręki kubek, chociaż nawet nie miałam pojęcia po co go wzięłam.
- Podoba ci się, co widzisz? - stanął tuż za mną, niewinnie przyciskając się do mnie od tyłu, niby żeby wyjąć z szafki pudełko.
- Za bardzo sobie schlebiasz - odparłam, próbując zwiększyć dystans między nami, ponieważ znowu miałam ochotę na zabronione w tamtym miejscu rzeczy.
- Nie wydaje mi się, skoro cała drżysz - stwierdził, widząc gęsią skórkę na mojej ręce.
- Nie tutaj, Clinton - westchnęłam, przemieszczając się w kierunku czajnika - Chcesz kawy?
- Teraz nie, ale dzięki - odparł, siadając przy stoliku.
Upewniłam się, że wzięłam telefon i i inne rzeczy, po czym udałam się do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał nagle chłopak.
- Pobiegać - wzruszyłam ramionami, otwierając drzwi.
Potrzebowałam trochę zdystansować się od tego wszystkiego i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Niedługo trasa miała się skończyć, a ja i Clinton? Mieliśmy się już nigdy nie zobaczyć. Bałam się, że to się skończy, a on o mnie zapomni. Nie byłam złe, tak miło być, ale z drugiej strony myśl o końcu przerażała mnie. Zaczynałam do niego czuć o wiele więcej niż tylko przyjaźń.
Ale co to w ogóle było? Byliśmy przyjaciółmi? Czy przyjaźnią jest uprawianie seksu niemal codziennie przez tygodnie? Czy to było pożądanie... czy to było tylko to? Ponieważ oprócz tego spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu na rozmowach i innych rzeczach. Nie wiem czy to było jedynie pożądanie. Miałam co do tego duże wątpliwości.
Ale na razie po prostu biegłam przed siebie, żeby oczyścić myśli.
Jednak Clinton wciąż nie opuszczał moich myśli.
////
Przemyślenia?
