Dzisiaj miałam zająć się planowaniem teledysku dla pewnego zespołu. Dostałam propozycję kręcenia teledysku dla odmiany od ciągłego robienia zdjęć.
Oczywiście, że się zgodziłam. Lubiłam wyzwania.
- Nie, nie będzie mnie dzisiaj w domu. Wracam rano - wyjaśniłam, przyciskając telefon ramieniem do ucha.
- Nie przemęczaj się - westchnął po drugiej stronie Clinton - Nie mów że targasz znowu tą torbę. To waży z dziesięć kilo.
- Noszę Beau, a on waży o wiele więcej - mruknęłam, wchodząc na plan.
- Dlaczego nigdy nie pozwalasz dać sobie rady. Siedzę w tym o wiele dłużej niż ty i wiem kiedy należy zluzować, ale widocznie ty ciągle jesteś na kursie kolizyjnym. Zrozum, że nie powinnaś tyle pracować. Od trzech dni spałaś po trzy godziny przez to planowanie. Napiszę do Roba, że nie możesz bo twoja ciąża jest zagrożona...
- Waż się im powiedzieć o mojej ciąży, to stracę wszystkie kontrakty - uniosłam się.
- Co jest ważniejsze? Nasze dziecko, czy praca? - zadał pytanie na co ja przystanęłam, przygryzając do bólu wargę.
- Mam ciebie dosyć. Nie rozumiesz mnie. Na moim miejscu zrobiłbyś to samo - powiedziałam głosem wypranym z emocji.
- Dlatego nie chcę, żebyś przekładała pracę ponad zdrowie. To nie jest bezpieczne. Martwię się o ciebie i dzieci. Nie możemy stracić tego dziecka. Pamiętasz jak baliśmy się o Beau? Proszę przemyśl to...
Usłyszałam jak ktoś woła moje imię, na co gwałtownie obróciłam się, widząc idącego w moim kierunku mężczyznę w długich blond włosach, łudząco przypominających mi te Krasa.
- Clinton, słuchaj, muszę kończyć - powiedziałam do telefonu.
- Angeline, posłuchaj... - zaczął zdezorientowanym głosem brunet, jednak ja prędko rozłączyłam się.
- Hej, jestem Matt Donely - powiedział chłopak, podając mi swoją dłoń.
- Angeline Jensen - potrząsnęłam jego dłonią - Wydaje mi się, że nie poznaliśmy się osobiście ale byłam na Warped Tour parę lat temu i robiłam wam zdjęcia.
- Ah, pamiętam. To ty jesteś z Clintonem Cave'm? - odparł, marszcząc brwi.
- Tak - skinęłam głową, krzywiąc się, słysząc jego imię.
Zrobiło mi się smutno, że ludzie nie rozpoznają mnie po mojej dobrej pracy, tylko po tym z kim się spotykam.
- Angeline, jak dawno się nie widzieliśmy - Rob wyszedł z magazynu, obejmując mnie ciasno. O dziwo zrelaksowałam się w jego ramionach. Jego zapach był przyjemny i pełen kwiatowych nut.
- Napisałam scenariusz, sprawdź czy ci się podoba, panie reżyserze - zaśmiałam się, odsuwając od niego, żeby wyjąć co potrzeba z torby.
- Pani kamerzystko, ufam Ci - puścił mi oczko, prowadząc mnie z Mattem na miejsce zdjęć.
Pracowaliśmy od jakiegoś czasu wraz z Robem nad tym projektem, spędzając razem czas w moim domu oraz w jego mieszkaniu. Raz nawet wyszedł ze mną, Beau i Tash do Six Flags. Lubiłam spędzać z nim czas, ponieważ był na prawdę śmieszną i luźną osobą.
Wyatt wyjechał w trasę i o dziwo mało się odzywał, co mnie trochę rozczarowało, ale przynajmniej byłam zajęta wszystkim i nie miałam wiele czasu na zastanowienie.
- Chodź, tutaj trzeba to rozstawić - brunet odebrał mi torbę, kładąc ją na stole - Chcesz piwa?
- Masz może co innego? - zapytałam, posyłając mu uśmiech.
- Mam wodę - powiedział, wyjmując butelkę z lodówki.
- Dzięki - powiedziałam, biorąc łyka.
Poczułam wibrowanie telefonu w kieszeni, ale nie odebrałam go. Nie mogłam teraz rozmawiać z Clintonem. Czułam się zraniona jego brakiem zrozumienia dla mojej sytuacji.
