Nie mogłam poradzić nic na to, jak zrelaksowana się czułam, gdy Clinton siedział na kanapie tuż obok, wodząc palcem wzdłuż mojego kręgosłupa.
Na jego kolanach leżał laptop, a w jednym uchu miał słuchawkę. Obróciłam głowę na bok, dostrzegając przesuwane suwaki na monitorze. Tworzył muzykę. Przyglądałam się temu z uwagą, obserwując jak wielką uwagę przykładał do tego chłopak, będąc niemal całkowicie skupionym na pracy.
Uwielbiałam go obserwować. Wyglądał tak cudownie. Wpatrywałam się w jego dłoń na klawiaturze, dostrzegając żyłki przebijające przez skórę, stwarzając wrażenie, że jego dłonie są muskularne. Chłopak mimo swojego dużego wzrostu wyglądał niewyobrażalnie lekko i delikatnie w tamtej chwili. Przede wszystkim przez jego dłoń, gładzącą moją skórę, co było czymś bardzo intymnym, zwłaszcza, gdyby spojrzeć na to z perspektywy osoby trzeciej.
Bałam się, że w każdej chwili ktoś może tu wejść i nas przyłapać. Jednak ta chwila była zbyt piękna, mimo iż nasza mała bańka była bardzo łatwa do przebicia.
- Clinton? - wyziewałam, obracając głowę tak, żeby mieć lepszy widok na niego.
- Mhm...? - spojrzał na mnie na parę sekund, tuż przed tym, jak zatrzymał pasek edycji, przesuwając swoją dłoń z moich nagich pleców na udo, ściskając je lekko.
- Mogę posłuchać? - zapytałam nieśmiało, unosząc się na łokciu, czując tępy ból w miejscu, gdzie masował mnie chłopak. Było lepiej, lecz nie było cudu.
- To nic wielkiego, kilka warstw rytmu i trochę...- zaczął, lecz ja podniosłam się, obejmując go jedną dłonią za plecami, przyciskając się ciałem do jego boku.
- No nie daj się prosić - uśmiechnęłam się do niego promiennie, zadzierając głowę do góry.
- Dobra - westchnął, wzdychając i przekręcając oczami - Ale tylko dlatego, że tak pięknie się uśmiechasz.
- Przestań, to jest takie żałosne - wybuchłam śmiechem, na co ten pociągnął mnie za kucyka, specjalnie, żeby mnie wkurzyć.
- Serio? - spojrzałam na niego zirytowana.
On potrafił doskonale grać na moich uczuciach. Raz sprawiał, że czułam w środku to dziwne uczucie łaskotania, a innym razem byłam na niego tak zdenerwowana, że aż ze mnie kipiało. Clinton Cave grał na mnie jak na swoim ukochanym saksofonie i o dziwo nie miałam nic przeciwko temu.
- To chcesz posłuchać, czy nie? - zapytał monotonnym tonem, na co ja podjęłam wolną słuchawkę, wkładając ją do ucha.
Poleciał rytm, złożony z kilku syntetycznych bębnień sparowanych z paroma charakterystycznymi dla ich piosenek efektami dźwiękowymi.
- Ej, to ma całkiem niezłego kopa - kiwałam głową, biorąc pod uwagę każdy wrzucony szczegół przez całe dwie i pół minuty dotychczasowego nagrania.
- Trzeba wrzucić tap 3 na loop i będzie o niebo lepiej, patrz - orzekł, zamieniając parę rzeczy na pasku edycji.
Rytm rozpoczął się od nowa, a ja skinęłam głową, dając znać, że miał rację.
- Kiedy zacząłeś to robić? - spytałam zaciekawiona.
- Zacząłem jakoś wczoraj w nocy - oznajmił zdawkowo. On zawsze mówił bardzo mało, więc taka odpowiedź mnie nie zdziwiła.
- Wow - wykrztusiłam z siebie tylko.
- Wow? To nic wielkiego - wzruszył ramionami, rumieniąc się. Clinton umiał coś takiego zrobić? Nie mogłam wyjść z podziwu. Ten mężczyzna zaskakiwał mnie na każdym kroku.
- Nie prawda - obstawałam przy swoim.
Byłam tak blisko niego, że to zaczynało aż robić się dla mnie niekomfortowe, więc zaczęłam odchylać się do swojej poprzedniej pozycji, jednak poczułam jego rękę owijającą się wokół mojej talii. Pochylił się nade mną, pozwalając mi opaść powoli plecami na poduszki.
- Clinton, łaskoczesz mnie - zachichotałam, czując pojedyncze kosmyki moich włosów opadające na moją szyję, gilgocząc mnie.
Zobaczyłam jego półuśmieszek, czując że wszystko wymyka się mi spod kontroli.
- Ach tak? - droczył się ze mną, wkładając mi dłoń pod bluzkę, wywołując we mnie falę dreszczy.
- A co, jak ktoś zauważy? - zapytałam cicho, nagle zdając sobie sprawę z tego, że za cienką ścianką znajdowali się wszyscy. Mój żołądek nagle skurczył się ze strachu.
- Nikt nie zauważy, zamknąłem drzwi na zasuwkę - westchnął, dotykając mojego policzka, gładząc go kciukiem.
Wisiał nad moim małym ciałem, dominując je, jakby chronił mnie przed wszelkim niebezpieczeństwem. Jedynym niebezpieczeństwem w tamtej chwili dla mnie był on sam.
- Jeśli wiedzą, że jesteśmy tu razem? - spytałam, ledwo maskując narastającą we mnie panikę.
- Nie wiedzą, Angeline. Myślą, że śpię - usłyszałam jego szept tuż przed tym, jak jego usta zderzyły się z moimi. Jego dłoń błądziła po moim ciele, dotykając mnie w okolicy dekoltu, wsuwając się za moje plecy, rozpinając mój stanik. Wziął mój sutek między palce, masując moją pierś, doprowadzając mnie tym na skraj samokontroli.
Delektowałam się chwilą, czując bicie swojego serca w swojej szyi, gdy nagle poczułam jak odsuwa się odrobinę, zsuwając moje leginsy na moje biodra.
- Clinton - odparłam poważnie, zmuszając go żeby na mnie spojrzał. Mój wzrok był przestraszony i pełen mieszanych uczuć - Nie możemy tego robić. Nie powinniśmy.
- Ale chcesz tego, tak jak ja, prawda? - odparł, biorąc moją twarz w dłonie, klęcząc na kolanach po obu stronach moich ud.
- To czego chcę się nie liczy - odwróciłam wzrok.
- Chcę ciebie, Angeline - spojrzał mi w oczy tym samym spojrzeniem, co tej nocy, gdy spaliśmy ze sobą. Tylko, że tym razem byliśmy trzeźwi. To było kompletnie co innego.
- Ja ciebie też, Clinton - wydyszałam ciężko, czując jak jego usta znowu wpijają się w moje - Mm... - zmusiłam go do przerwania na chwilę - Musimy ustalić zasady.
- Jakie? - zdziwił się.
- Po pierwsze nikt nie może się dowiedzieć, po drugie zero okazywania sobie czułości przy ludziach, po trzecie to tylko seks - wydyszałam po nim, czując jak zalewa mnie fala podniecenia.
- Masz to jak w kieszeni - odparł, wracając do całowania moich ust, jakby jutro miało nie nadejść.
W co ja się wpakowałam?
////
Co myślicie o takim zwrocie akcji?