24 1/2

23 1 13
                                    

Obudziłam się, słysząc dźwięk hamującego auta.

Uniosłam głowę, czując że nie mogę się bardzo ruszyć przez to że Clinton przyciskał się do moich pleców, obejmując we śnie.

Nie chciałam go budzić ale czułam że nie mam wyboru, gdyż chciałam podnieść się by sięgnąć po telefon i zobaczyć godzinę. Zamierzałam dzisiaj załatwić parę spraw w biurze a potem wrócić z powrotem do domu, ponieważ byłam na zwolnieniu chorobowym. Równie dobrze wróciłabym do pracy przedwcześnie, ale Clinton byłby na mnie zły, a ja na prawdę nie lubiłam się z nim kłócić.

Nie lubiłam długo się wylegiwać. Zawsze znajdowałam sobie jakieś zajęcie, żeby się nie nudzić.

Do głowy przyszedł mi pomysł żeby zrobić jakieś ciastka i może kupić dynię na Halloween.

Nie należałam do typowych kur domowych - Nigdy w życiu nic nie piekłam a gotowanie ograniczałam do minimum, ale pieczenie ciastek mogło być fajnym sposobem na spędzenie czasu z Beau i Clintonem.

Uśmiechnęłam się do siebie, bawiąc się bransoletkami na dłoni brunetka, czując jak porusza się pod moim dotykiem.

- Mhhhmmm - wymruczał, oplatając mnie mocniej w talii, następnie odpuszczając uścisk, żeby się przeciągnąć.

- Podasz mi telefon? - odwróciłam głowę w jego kierunku, widząc jak przeciera śpiące oczy.

- Jakie piękne dzień dobry - wymamrotał, sięgając w tył po telefon, podając go do mnie - Też cię kocham.

- Och przestań, wiesz sam co cztery lata związku robią z człowiekiem - położyłam się na plecach, otwierając Instagram, gdzie otrzymywałam bardzo dużo wiadomości od osób pytających jak się czuję.

Chciałam im odpisać, ale czułam że to powinno być razem z wyznaniem o ciąży, a do tego potrzebowałam ładnego zdjęcia jako dowodu.

- Musimy im powiedzieć - powiedziałam do Clintona, nie odkrywając wzroku od ekranu telefonu.

- Tak bardzo myślisz o ludziach, że zapomniałaś o naszym synu - prychnął z kpiną w głosie.

- Faktycznie - opuściłam telefon, z szokiem.

- Mówiłem mu - uprzedził mnie chłopak - Cieszył się, ale widziałem że był trochę smutny. Wiesz, rozumiem go. Czuje że zostanie odsunięty na dalszy plan...

- Biedny Beau... Zapewniłeś go ze tak nie będzie, prawda? - podniosłam się do siadu, wstając z łóżka.

Podeszłam do szafy, wyjmując z niej komplet lekkiej sportowej bielizny.

Zdjęłam z siebie koszulkę, nakładając na siebie stanik. Piekły mnie piersi. Były lekko sine, ale starałam się to ignorować. Wciągnęłam że świstem powietrze, związując włosy przed lustrem, następnie zdejmując spodnie piżamowe, wciągając na swoje biodra dolną cześć bielizny.

Spojrzałam na leżącego na łóżku chłopaka, który na mój widok odgarnął swoje rozpuszczone włosy do tyłu, uśmiechając się do mnie.

- Nie gap się tak - pomachałam w jego kierunku palcem, grożąc mu.

- Jesteś piękna, nie musisz się wstydzić. Promieniejesz - orzekł, unosząc się wyżej, żeby oprzeć się ramionami o wezgłowie.

- Jestem gruba i spuchnięta niczym te figurki co się wrzuca do wody, żeby urosły - prychnęłam, wkładając na siebie szarą koszulkę.

- Nosisz w sobie moje dziecko, nie ma nic piękniejszego - stwierdził po chwili, próbując mnie przekonać do swojej racji.

- Gdybym tylko czuła się tak pięknie. Ta ciąża to jest jakiś koszmar - roześmiałam się gorzko biorąc do ręki swój mały Polaroid, rzucając się plecami na łóżko.

- Dawno z tego nie korzystałam - wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego, bawiąc się guzikami, sprawdzając czy wkłady są w środku.

Podciagnęłam się, opierając o wezgłowie tuż przy Clintonie. Położyłam głowę na jego ramieniu, odwracając obiektyw na nas na co on się uśmiechnął, a ja pocałowałam jego ramię, przyciskając guzik.

Po chwili wywołane zdjęcie wysunęło się dołem, a ja wzięłam je w dłoń, potrzasając nim, żeby się wywołało.

- To jedno z naszych najładniejszych zdjęć - stwierdził Clinton, biorąc he do ręki.

- A nie to z Cairns? - zapytałam zdziwiona.

- To znaczy więcej bo zostało zrobione w idealnej chwili. Chodzi o moment.

- Może masz rację - skinęłam głową.

Poczułam jego dłoń na moim brzuchu, pod materiałem koszulki.

- Zrób zdjęcie - zaproponował, na co to zrobiłam.

Na zdjęciu jego ręka spoczywała na moim lekko, ale wyraźnie wybrzuszonym z tej perspektywy brzuszku.

- Gdzieś czytałem że zestresowanym ojcom częściej rodzą się córki - powiedział chłopak.

- Nie mam nic przeciwko małej księżniczce - stwierdziłam, całując lekko jego wargi.

////

Mam nadzieję że nie przesładzam

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz