Posmak goryczy w ustach wydawał się być tak znajomy...
Patrzyłam jak nie odzywał się do mnie. Nie wiedziałam, czy ja to zaczęłam, czy on...
Byłam przy tym, stałam i patrzyłam jak wychodził z domu zs swoimi walizkami, przytulając Beau na pożegnanie. Ja tylko spojrzałam mu w oczy, blada niczym ściana, po czym skinęłam głową, a on odwrócił się, żeby wyjść. Jednak po chwili westchnął ciężko i odwrócił na pięcie, podchodząc do mnie, biorąc w ramiona.
- Nie obchodzi mnie że jesteś na mnie zła, oboje żałowalibyśmy, gdybym tego nie zrobił - wymamrotał, zacieśniając uścisk, całując moje włosy.
- Będę tęsknić - wyznałam, jakby zapominając o swojej urazie z wczoraj.
Mimo wszystko go kochałam, a on kochał mnie. To było takie proste. Miłość była najważniejsza. Nie pozwalaliśmy urazie wznieść się ponadto. Takimi byliśmy ludźmi. Bliscy byli ważniejsi niż cokolwiek innego.
- Będziesz w Brisbane? - zapytał niepewny Clinton, patrząc na mnie z zaniepokojeniem, dając mi tym sygnał, że jest kompletnie podatny na zranienie.
- Przylecimy - zapewniam go, posyłając mu lekki uśmiech, na co on wziął moją twarz w dłonie, nachylając się, żeby krótko mnie pocałować.
Zamknęłam oczy, mając ochotę na więcej, jednak jego wargi prędko znikły z moich, a jego dłonie opuściły moje biodra.
Przed domem w samochodzie siedział Jesse, czekając na niego.
Dlatego po prostu stałam, patrząc jak odjeżdża.
Wiedziałam, że to będzie trudne, znowu poradzić sobie bez niego w moim życiu, ale musiałam to przetrwać.
Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon. Niemal od razu odebrałam, czując jak Beau szlocha kurczowo trzymając moje kolana.
- Angeline, jedziesz w trasę! - zawołał radośnie po drugiej stronie Mark, który był moim szefem.
O w tym momencie wszystko pokomplikowało się o wiele bardziej. Mój żołądek zacisnął się w supeł, a ja nie potrafiłam się poruszyć, otumaniona bodźcami.
////
This is the worst uh