3

52 4 35
                                        

Obudziłam się, czując jak materac ugina się obok mnie. Obróciłam się, widząc Clintona w samych bokserkach, odkładającego laptop na biurko. Widziałam jak rozpuszcza włosy, żeby potem pozwolić im opaść. Wokoło było ciemno, jedyne światło wpadało przez okno z ulicznej latarni.

Spojrzał na mnie, zauważając mój wzrok.

- Przepraszam, poszedłem pracować i straciłem poczucie czasu - wychrypiał sennie, siadając na brzegu łóżka, splatając nasze palce ze sobą.

- Powinieneś odpoczywać póki możesz - wymamrotałam, przesuwając się tak, że dotknęłam nosem jego biodra.

- Wiem, ale jest tyle pracy i terminy gonią - westchnął, kładąc się plecami na łóżku. Jego ręka podciągnęła mnie w górę, wciągając na siebie.

Leżałam na boku z nogą przerzuconą przez jego biodro, a dłonią bawiłam się kosmykami jego włosów.

- Widziałem twoje zdjęcia z gali AMP. Wyglądałaś bardzo ładnie w tej czarnej sukience - powiedział, poprawiając swoją pozycję na łóżku - Twoja figura... Ummm - wsunął nos w moje włosy.

- Tobie przydałoby się pić mniej piwa, kochany - dotknęłam jego lekkiego brzuszka.

- Angeline - przekręcił oczami, prychając.

- Jesteś słodki, kiedy się peszysz. Wyglądasz jak Beau - pocałowałam go w szyję.

- Przed chwilą złapałem go na podjadaniu słodyczy w kuchni - zarechotał ciemnowłosy - Położyłem go spać i opowiedziałem mu bajkę na dobranoc. I wiesz co mi powiedział?

- Co takiego? - zaciekawiłam się.

- Mówił że jak mnie nie ma, to ciągle chodzisz smutna i kazał mi ciebie mocniej przytulać żeby starczyło na dłużej - zaśmiał się cicho, odgarniając kosmyki moich włosów za ucho.

- Kochany - uśmiechnęłam się szeroko.

- Nawet nie wiesz jak - zgodził się ze mną.

Pocałował moje czoło po czym obrócił się tak, żeby leżeć nade mną.

Przysłał usta do mojej szyi, mrucząc rozmarzonym głosem jakieś słowa, których nie rozróżniałam.

- Co robisz? - zapytałam, oplatając go ramionami.

- Przytulam cię, jak kazał mi młody - odparł z cichym śmiechem.

- Och - pogładziłam go po plecach, całując go w policzek, a następnie w usta, gdy uniósł głowę.

Jego język musnął mój, a ja jęknęłam przez pocałunek, gdy poczułam jak jego duża dłoń wsuwa się pod moją bieliznę. Jego palec wysunął się we mnie, sprawiając, że przygryzłam jego dolną wargę.

- Przytulasz, hmm? - uniosłam do góry brew.

Jego długie palce pieściły mnie tam gdzie trzeba, pocierając mnie oraz wsuwając i wysuwając się ze mnie.

- Kocham twoje palce, Jezu - zaskomlałam cicho, czując że nie mogę zaczerpnąć oddechu.

Zaśmiał się, całując mnie słodko.

- Jesteś zawsze taka gotowa, co za fenomen - wyszeptał mi na ucho, nie przestając dawania mi przyjemności.

Po chwili poczułam jak odsuwa się ode mnie, żeby opuścić swoje bokserki do kolan.

Oplotłam jego plecy nogami, czując jego rosnącą erekcję po wewnętrznej stronie uda.

Czułam jak dotyka swojego penis, sprawiając, że kompletnie zesztywniał.

- Jak mi brakowało pieprzenia cię w środku nocy - wyznał, wchodząc we mnie.

Z radością powitałam znajome pieczenie przemieszane z przyjemnością. Kochałam gdy dyszał ciężko wraz ze mną, a jego serce waliło mocno i to z mojego powodu. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ktoś taki jak on dzielił ze mną życie.

Poruszał się wolno, torturując mnie swoimi leniwymi ruchami, sprawiając że jęczałam cicho, zasłaniając usta dłonią, żeby mały nas nie usłyszał.

Nagle Clinton podniósł jedną z moich nóg do góry, całując łydkę, zostawiając na niej małe ugryzienia, które potem łagodził liżąc językiem. Jego ruchy przyśpieszyły i czułam, że były bardziej intensywne.

Napięcie w dole brzucha narastało, a ja czułam, że jestem blisko.

- Clinton... Mój... Aaaaah - napięcie narastało i byłam chwilę przed spełnieniem.

- Mamo, Tato, nie mogę spać - odezwał się cienki głosik od drzwi.

- Jasna cholera - przeklął siarczyście Clinton, po czym prędko przerzucił się na bok, zostawiając mnie pustą i zadyszaną.

- Co się stało, skarbie? - podniosłam się do siadu, patrząc na smutno wyglądającego chłopca.

- W moim pokoju jest duch. Mogę spać w was? - zapytał malec, przyciskając do siebie pluszaka.

- Oczywiście, chodź tutaj - poklepałam miejsce obok siebie.

Kątem oka zobaczyłam jak Clinton podciąga bieliznę, wstając z łóżka.

- Idę na chwilę do łazienki - powiedział, ciężko wzdychając. Zaśmiałam się, chowając głowę w poduszkę na wodok jego zakłopotania. Wiedziałam, że szedł pozbyć się problemu w swoich spodniach.

- Mamuś, dlaczego się śmiejesz? - Beau spojrzał na mnie, leżąc na plecach pod kołdrą na środku materaca. Jego powieki trzepały niewinnie, a ja musiałam wymyśleć na poczekaniu jakieś kłamstwo.

- Tatuś opowiedział mi bardzo śmieszny żart, maleńki - pocałowałam go s czoło, na co ten ziewnął, zamykając oczka.

Po kilku minutach Clinton wrócił do pomieszczenia, tym razem w koszulce i spodniach od dresu.

Położył się na boku obok syna, tak, że mały leżał pośrodku nas.

- Dobranoc - westchnął ciężko, kręcąc głową, po czym ziewnął, układając się podobnie jak syn. Czasem mnie zadziwiało jak wiele mały przejął po ojcu.

Usnęłam przy moich dwóch ukochanych mężczyznach, nie bacząc na to że zostały mi niecałe trzy godziny snu i że najprawdopodobniej spóźnię się do pracy.

////

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz