Clinton i ja zbliżyliśmy się do siebie przez te parę tygodni od incydentu w łóżku.
Codziennie wpadał do mojego domu, dałam mu nawet dodatkową parę kluczy, żeby mógł swobodnie wchodzić. Wiedziałam że bardzo był zajęty nagrywaniem albumu, więc nie prosiłam go o chodzenie ze mną do lekarza.
Byłam w mniej więcej trzynastym tygodniu, kiedy okazało się, że jednak muszę jechać na Warped Tour. Musiałam zorganizować sobie wizyty lekarskie w trakcie trasy, co nie było prostą rzeczą, ale jakoś dałam radę.
Clinton wiedział że jadę i próbował mnie przekonać, żebym zrezygnowała, ale to była moja szansa. Nie mogłam się zatrzymywać w karierze. Gdybym odrzuciła tę ofertę, mogłabym drugi raz nie dostać takiej samej.
Dzisiejszego dnia zaczynała się trasa, a ja od samego rana byłam już na miejscu. Przyjechałam wraz z Tash, która zaoferowała, że mnie podwiezie.
Swój bagaż chwilowo zostawiłam w namiocie ekipy dźwiękowej, po czym skierowała się, żeby robić zdjęcia kolejek i scen przed rozpoczęciem.
Miałam spać w autobusie Chase Atlantic, jak się umówiliśmy. Tylko że na razie najprawdopodobniej ich jeszcze nie było na miejscu.
Kręciłam się po polu, robiąc ujęcia ciekawym rzeczom. Robiło mi się niesamowicie gorąco w luźnej koszulce Clintona, oraz szortach. Mogłam założyć coś bardziej odkrytego, jednak bardziej zależało mi na utrzymaniu ciąży w tajemnicy. Ustaliliśmy z Clintonem, że będziemy się starać utrzymać to w tajemnicy jak najdłużej będzie się dało. On lubił utrzymywać swoją prywatność z dala od opinii publicznej i rozumiałam go doskonale.
- Angeline! - usłyszałam krzyk Christiana.
Zanim się odwróciłam poczułam jego ramiona wokół mnie.
- Hej Kras - roześmiałam się, patrząc na niego przez ramię.
- Gdzie twoja walizka? - zapytał.
- Jest w namiocie tym żółtym dla ekipy - wyjaśniłam.
- Jak się czujesz? Co z dzieckiem, wiecie coś? - jego oczy się roziskrzyły.
- Wszystko jest w porządku. Malec rozwija się w porządku. Aktualnie jest w rozmiarze małego kokosa - roześmiałam się na swoje porównanie.
- To cudownie. Pójdę po twój bagaż. Tam jest autobus, powinnaś dać Clintonowi znać, że jesteś - stwierdził chłopak wskazując mi pojazd w dali, po czym pobiegł w kierunku namiotu.
Podeszłam do autobusu, otwierając drzwi, widząc Clintona, który właśnie chciał wyjść.
- Cześć - odparł, uśmiechając się szeroko na mój widok.
Wyszedł z busa, przytulając mnie do siebie mocno.
- Gorąco mi - odparłam, odsuwając się od niego na krok.
- Chcesz zimnej wody, albo się przebrać? Jest piekielnie ciepło. Możesz dostać udaru. Wejdź, tu jest klimatyzacja - wziął mnie za rękę, wciagając do środka.
***
Siedziałam w autobusie około dwóch już godzin, oglądając telewizję z Patem i Jesse'm. Reszta gdzieś biegała i nie miała bardzo na nic czasu.
- Wiesz, nie chcę podważać waszego misternego planu - zaczął nagle Jesse - Ale nie dacie rady. Jest zbyt gorąco. Daj sobie spokój i ubieraj się wygodnie i cienko - doradził.
- Boję się waszych fanów - wyznałam szczerze, poprawiając materiał obszernej koszulki na sobie.
- Może czasem nas gnębią, ale mają wyrozumienie. Będą jeszcze wam gratulować, zobaczysz - zapewnił mnie.
- Muszę o tym pogadać z Clintonem - westchnęłam w tym samym czasie, kiedy chłopak powrócił do autobusu.
- To teraz możesz to zrobić - odparł Boyle, wstając ze swojego miejsca, wychodząc z autobusu, żeby dać nam więcej przestrzeni.
- Co się dzieje, Angeline? - zapytał chłopak, widząc moje lekko przestraszone spojrzenie.
- Nie mogę ukrywać się z tym wszystkim, Clinton - westchnęłam zmieniając pozycję na kanapie - Jest jak w garnku.
- Jeśli czujesz, że nie wytrzymasz na gorącu, to się przebierz. To nie o mnie chodzi, tylko o was - usiadł po przeciwnej stronie kanapy.
- Jesteś obrażony? - zapytałam po chwili, widząc że patrzy wszędzie, tylko nie na mnie.
- Nie, po prostu nie wiem, czy jestem gotowy, żeby się tłumaczyć - westchnął, patrząc na mnie.
- Nie musisz się nikomu tłumaczyć - zbliżyłam się do niego, kładąc dłoń na jego udzie. Wyciągnął do mnie dłoń, owijając swoje palce wokół mojej dłoni - Po prostu zachowuj się normalnie. To ucichnie. Jeśli ktoś będzie pytał, nie zaprzeczaj, bo to pogorszy sprawę.
- Masz rację - przytaknął mi, całując mnie w czoło - Uważaj na siebie, dobrze?
- Ty też, tatuśku - pacnęłam go dłonią, wstając z kanapy, żeby pójść i się przebrać.
Złożyłam na siebie letni obcisły top z odkrytymi ramionami oraz zwiewną czerwoną spódnicę w kwiaty. Zakrywała mój brzuch, jednak odrobinę dało się go zauważyć, zwłaszcza, gdy patrzyło się z boku.
Związałam górę włosów w kucyka, poprawiłam makijaż, po czym wyszłam do głównej części autobusu, widząc, że Clinton czeka na mnie z aparatem i moim identyfikatorem w ręku. Na mój widok zrobił mi zdjęcie, jak oparłam się ramieniem o szafkę.
- Wiesz, mam pomysł - odparł nagle rozradowany.
- Jaki Sherlocku? - zapytałam, uśmiechając się.
- Ustaw się bokiem - polecił, na co ja bez protestów to zrobiłam.
- O co chodzi? - spojrzałam na niego, robiąc minę która zawsze go rozśmieszała.
- Będę ci robił takie zdjęcia raz na parę tygodni, żeby porównywać. Co ty na to? - zapytał, machając mi aparatem przed twarzą.
- Całkiem fajny pomysł - stwierdziłam, obejmując go i stając na palcach, żeby go pocałować. Jednak on i tak był za wysoki, więc musiałam go przyciągnąć za kark w dół.
Uśmiechnął się przez pocałunek, pogłębiając go i oplatając moje plecy dłonią z aparatem.
- Mówię to pod wpływem chwili, ale mam wrażenie, że tak się czuję - zaczął chłopak cicho - Ale wydaje mi się, że...
- Ej, Clinton wchodzimy za pięć! - zawołał nagle Mitchel, otwierając drzwi autobusu, przerywając mu.
Clinton nachylił się nade mną, całując mnie jeszcze krótko, po czym pociągnął mnie za sobą do wyjścia.
Biegliśmy w kierunku sceny, trzymając się za ręce. Czułam tę adrenalinę i to szczęście, gdy w końcu znaleźliśmy się pod sceną. Clinton zawiesił mi mój aparat na szyi, całując mnie prędko w czoło, po czym wyszedł na scenę.
Stanęłam z boku sceny, robiąc ujęcie od tyłu, kamerując ich. Clinton odwrócił się na moment, uśmiechając się do mnie, co wyszło na pewno na nagraniu.
Kiedy zrobiłam im parę zdjęć na scenie, zeszłam z niej, robiąc parę innych ujęć z tłumu i z dołu przy barykadzie.
Ten dzień był wykańczający, ale piękny i przełomowy. Chociaż wciąż zastanawiałam się, co chciał mi powiedzieć Clinton. To było coś co wcale nie mogło opuścić moich myśli przez cały dzień.
////
Mam nadzieję, że się podoba xx
