7

44 2 45
                                        

Leniwe popołudnie powoli zaczynało zamieniać się w wieczór, a my nawet nie ruszyliśmy sięz miejsca. Leżeliśmy okryci kocem, patrząc jak Meg Ryan odjeżdża w kabriolecie w stronę słońca.

- Kiedyś miałem na niej dużego krasza - wyznał Clinton - W ogóle gustowałem w blondynkach - roześmiał się, biorąc moje ciemne kosmyki włosów między palce.

- Czuję się z tym źle - wyznałam, odwracając się na plecy, patrząc na jego podpartą na łokciu głowę. 

- Dlaczego? - zapytał. 

- Nie wiem, może dlatego, że na samym początku byłam dla ciebie jedynie chodzącą dmuchaną lalką, którą brałeś kiedy była ci potrzebna... I nawet nie byłam w twoim typie - mój głos zanikał. Nie wiedziałam dlaczego zrobiło mi się tak smutno. 

- To nie prawda - w jego głosie usłyszałam przejęcie - Od samego początku, gdy weszłaś do tamtego pokoju z Freddiem poczułem, że musisz być moja. Zakochałem się w tych kształtnych biodrach, twoich łezkowatych małych piersiach, twoich ustach, ale to twoje oczy najbardziej mnie zahipnotyzowały....

Słuchałam jego słów, leżąc nago tuż przy nim i miałam wrażenie, że na prawdę nie zasługuję na niego. 

- Teraz z czasem nauczyłem się kochać twoją każdą niedoskonałość - wziął moją dłoń, całując tatuaż bukietu lawendy na mojej ręce, gdzie znajdowały się trzy duże blizny po niemalże samobójczych cięciach - Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że to właśnie z tobą mam dziecko.

- Ja też - odparłam, wtulając głowę w jego tors - Nikt tak mi nie pokazał, że można sobie poradzić, jak ty. Bez ciebie pewnie nie dałabym rady. 

- Jesteś silna i piękna. Podziwiam twoją odwagę, realizujesz się i jednocześnie jesteś matką. To nie bywałe. Chciałbym ci pomóc, chciałbym ciągle tu być, ale... - jego głos się załamał, a ja chwyciłam jego twarz w dłonie, gładząc palcami jego zarost. 

- Nie czuj się winny, bo nie powinieneś - pocałowałam go długo.

Poczułam jak jego ramiona owijają się wokół mnie, a on całuje mnie w czoło. Zapadła między nami cisza, ale nie była niezręczna. Po prostu powiedzieliśmy wszystko, co trzeba. 

Zamknęłam oczy, pozwalając sobie odpłynąć. 

***

Obudziłam się nagle, czując jak ciało Clintona zrywa się obok mnie na jakiś dźwięk.

Zdezorientowana otworzyłam oczy, słysząc krzyki ze znajomym australijskim akcentem.

- Mamy piwo! - zawołał rozradowany Mitchel.

- Mamy blunty i kwas! - dodał Kras - Przybywamy w pokoju!

 - Clinton, Angie, ktokolwiek?! - zawołał Jesse.

Clinton spojrzał na mnie wyraźnie zirytowanym spojrzeniem, okrywając mnie szczelniej kocem. Czyli chłopaki zepsuli nam wspólny dzień filmowy... Mitchel pewnie dowiedział się od Biddi, że Beau nie ma w domu, więc postanowił zaprosić do nas wszystkich bez naszej zgody. Typowy Mitchel. 

Nagle do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak młodszy Cave, trzymając zgrzewkę piwa. Na widok wkurzonego półnagiego Clintona siedzącego na kanapie oraz mnie, leżącej tuż obok, okrytej kocem, jego oczy omal nie wyszły z orbit.

- O cholera, przepraszam - roześmiał się - Pieprzyli się! - zawołał głośno do innych, śmiejąc się. 

- Mitchel, kurwa, sąsiedzi cię słyszą - powiedziałam, unosząc się do siadu, trzymając koc przy piersi. 

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz