29 1/2

34 1 10
                                    

Życie nigdy nie wydawało się mi tak ciężkie. Nawet wtedy gdy byłam młodsza i przechodziłam załamanie, odrzucenie... Nie zdawałam sobie sprawy, że może przytrafić mi się coś o wiele gorszego.

Strata dziecka jest czymś okrojonym dla każdego rodzica. I ja będąc słabą psychicznie osobą radziłam sobie z tym sobie o wiele gorzej. Byłam ciągle przygnębiona i płakałam z byle powodu. Użalałam się nad sobą. Mimo wszystko Clinton był co do mnie cierpliwy. Wiedziałam że przeżywał to na swój sposób, w środku, z dala od mnie żeby mnie nie przygnębić.
Spojrzałam na kwiaty stojące na stole. Żółte słoneczniki. Kolor nadziei.

Nie miałam jej.

Dostaliśmy ten duży bukiet od przyjaciół i od Biddi, która powiedziała że słoneczniki symbolizują naszą córeczkę.
Byłoby samolubne stwierdzenie, że tylko ja to przeżywałam. Cała rodzina i przyjaciele... Wszyscy byliśmy wstrząśnięci.

Minęło dużo czasu.

A może nie wiele? Parę tygodni.

Clinton wszedł do pokoju, wzdychając gdy siadał na kanapie po drugiej stronie ode mnie. Czułam się jakby dzieliły nas mile, a nie centymetry.

Coś było nie tak.

Czułam że nie należę. Że coś się skończyło. Nie wiem, czy to faza w naszym związku, czy może nas związek?

Byliśmy dla siebie obcy. To wszystko działo się stopniowo, powoli. On chciał dać mi przestrzeń a ja nie miałam odwagi, żeby mu powiedzieć, że to nie tego od niego potrzebuję. Mierzył wszystkich swoją miarą. Zawsze uznawał że wszyscy chcą tego, czego chce on. Prawda była inna, o wiele bardziej skomplikowana.

- Jak się czujesz? - zapytał cicho, klikając ekran w telefonie.

- Może być - westchnęłam ciężko - Beau śpi?

- Jak suseł - oznajmił z półuśmieszkiem.

- Dobrze - przysunęłam się do niego, widząc jego krzywe spojrzenie, jakby nie zrozumiał co robię.

- Nie przytulisz mnie? -mój głos zabrzmiał jak cichy szept.

- Oczywiście - objął mnie ramieniem, wkładając telefon do kieszeni dresów.

Pocałowałam go w brodę, czując jak włoski łaskoczą moją twarz.

- Angeline? - zapytał z wahaniem brunet.

- Tak? -spojrzałam mu prosto w oczy.

- Kochasz mnie?

- Zawsze kochałam -odparłam zdziwiona.

- A na tyle, żeby za mnie wyjść?

Moje serce stanęło.

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz