5

90 5 27
                                        

Oczekiwanie na zejście chłopaków ze sceny były długie i męczące. Chciałam w końcu wracać do swojego bezpiecznego bunkra, którym stała się moja prycza.

Nie czułam się dzisiaj dobrze. Miałam przypływ braku pewności siebie, a do tego ogólne aspekty życia w trasie dawały o sobie we znaki. Wbrew pozorom życie w autobusie ze stadem naładowanych testosteronem mężczyzn nie było takie proste. Często upijali się w trupa, albo robili mi jakieś nieśmieszne kawały. 

Większość czasu spędzałam sama w swojej prywatnej przestrzeni, albo z tyłu busa w małym pokoiku, w którym z niewiadomego pokoju nikt nie przebywał. Wszyscy spędzali większość czasu z przodu przy telewizorze i kuchni. 

Dzisiejszy dzień na prawdę mógłby się już skończyć. Czułam się jak gówno. Spocona i przemęczona przez jazdę i brak higieny. Prysznic zepsuł nam się dwa dni temu, dzisiaj ktoś powinien go naprawić, jednak nie miałam pewności, czy udało im się załatwić kogoś tak szybko. Braliśmy dzisiaj rano prysznic na stacji paliwowej, która na szczęście posiadała dysze prysznicowe. To było zbawienie dla mojego przemęczonego ciała. Jednak teraz, gdy moja bluza i koszulka kleiły się do mnie, miałam wrażenie, że umieram od nowa. A do tego ból głowy...

Wiem, że nie powinnam narzekać, ale to było piekło. Miałam wrażenie, że widzę jego bramy, gdy zamykałam oczy. 

Czekanie już mnie męczyło, postanowiłam więc pójść do toalety i tam chociaż przemyć sobie twarz. Nie weszłam do tej ogólnodostępnej, ponieważ bałam się liczby ludzi i tego, że nie uda mi się stamtąd wyjść nie zgniecionej przez tłum ludzi. Byłam za to w małej łazience przyłączonej do garderoby Chase Atlantic, ponieważ druga przy Sleeping with Sirens była zamknięta. 

Ochlapałam swoją twarz wodą, nie zdając sobie sprawy, że mam na sobie makijaż. Przerażona zauważyłam jak wszystko spływa a doczepione rzęsy się odklejają przy brzegach powiek. Chwyciłam ręcznik, próbując wszystko wytrzeć i zmniejszyć koszmar na mojej twarzy. Zostawiłam ogromne ślady podkładu na białym ręczniku. Bałam się, że to był czyiś prywatny ręcznik. Oby nie. 

Po kilku minutach moja twarz wyglądała w miarę dobrze. Udało mi się pozbyć makijażu bez użycia płynu do demakijażu, co było ogromnym sukcesem. Umiałam przetrwać w trudnych warunkach. 

W momencie, w którym wyszłam z łazienki, zobaczyłam, że do pokoju wchodzą chłopcy. Christian posłał mi uśmiech i zasalutował mi, Mitchel posłał mi mały uśmiech, Pat udawał że mnie nie widzi, zaś Clinton przerwał nagle konwersację z Jesse'm, gdy zobaczył mnie w pomieszczeniu. 

Miałam nadzieję, że nikomu nie powiedział i że nie widać po nas tego, co się wydarzyło. Błagałam się w duchu, żeby przestał się na mnie patrzeć. Wyglądałam okropnie, nie miałam na sobie makijażu, nie wspominając o tym, że byłam w dresach i nie czułam się najlepiej. 

Chciałabym nie czuć niczego, bardzo tego chciałam. Jednak nie potrafiłam nic poradzić na to, że gdy Clinton był gdzieś blisko moje serce zaczynało walić niczym bęben. Byłam głupia, to było jednorazowe i nie mogłam dopuścić, żeby użalanie się nad tym doprowadziło mnie do zniszczenia samej siebie. 

Odgarnęłam włosy do tyłu, wypuszczając z płuc powietrze, którego nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam. Clinton wciąż utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy, nawet gdy siadał na kanapie, odchylając się do tyłu nonszalancko z rękami za głową.

Jego wzrok wywiercał we mnie dziurę. Nie potrafiłam powiedzieć co kryło się za tym wzrokiem, jednak z całą pewnością nie było w nim nienawiści... Może nawet zatroskanie? Chociaż nie, to nie było możliwe. To tylko moje urojenie. Chciałabym, żeby tak było. 

Nie umiałam usiedzieć dłużej w tym miejscu, więc podeszłam do Ryana i poprosiłam go o klucze do autobusu. Zapytał mnie, czy wszystko w porządku na co ja skinęłam głową, wymuszając na swoich ustach uśmiech. 

Wyszłam z budynku, będą zasypaną pytaniami o to, kiedy chłopcy wyjdą, na co ja powiedziałam, że nie mam pojęcia, po czym pognałam do autobusu, zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam ciężko, siadając na kanapie w pokoju z tyłu autobusu. Miałam przy sobie laptop, który położyłam na stoliku przy sobie. Miałam dzisiaj edytować nagrania i wstawiać je na portale społecznościowe. Nie miałam siły się poruszyć, więc zamknęłam oczy, odpływając w sen.

***

Obudziłam się nagle, rozglądając wokoło. Autobus podskakiwał na wybojach, co wybudziło mnie ze snu. Miałam na sobie koc, co mnie zdziwiło. Mój laptop znikł, a ja spanikowana spojrzałam na zegarek w moim telefonie. 

3:05

O nie, przegapiłam termin. Przestraszyłam się, że mogę wylecieć za nie wywiązywanie się z obowiązków. To była moja pierwsza trasa i nie mogłam tego spieprzyć. Jednak już mi się to udało. Miałam ochotę zrobić sobie krzywdę. 

Wstałam, idąc do przedziału z łóżkami, szukając swojego laptopa. Zobaczyłam go leżącego na moim materacu. Westchnęłam z ulgą. Co przykuło moją uwagę, była notka na laptopie. 

Wzięłam ją w dłoń, przypatrując się jej. Było ciemno, więc nie mogłam wiele dojrzeć. Usiadłam więc w środku pryczy, zasuwając zasłonę, po czym zapaliłam wewnętrzną lampkę. 

Na notce były krzywe, ledwo czytelne litery i musiałam kilka razy przeczytać tekst, żeby zorientować się, co było tam napisane. 

Obrobiłem wszystko za ciebie. Zobaczyłem, że usnęłaś xx

Uśmiechnęłam się do siebie. To musiała być robota Ryana. Przysięgłam sobie, że rano mu za to podziękuję, gdy kładłam się na łóżku, zapadając ponownie w sen. 

***

Rano o dziwo obudziłam się pierwsza. Okazało się, że prysznic był naprawiony, więc poszłam się umyć. To uczucie było niesamowite. Zmyłam z siebie to wszystko, czując się świeżo. 

Wysuszyłam włosy ręcznikiem, zostawiając je żeby wyschły same bez pomocy suszarki. Przebrałam się w luźną białą koszulkę z długim rękawem, która na rękawach miała czerwone chińskie znaki. Do tego założyłam leginsy, a na twarz nałożyłam trochę kremu nawilżającego, a na usta przezroczysty balsam, żeby trochę je odżywić, gdyż ostatnio były okropnie suche.

Otworzyłam drzwi, widząc Clintona, który czekał pod drzwiami, oparty o ścianę.

- Hej - wykrztusiłam zdawkowo, wymijając go.

Nie potrafiłam powstrzymać tego znajomego uczucia, gdy spojrzał mi w oczy. Jednak oszukiwałam się, starałam się wszystko zagłuszyć. To były tylko głupie uczucia, których nigdy nie powinnam mieć. Byłam na tyle słaba, że po naszej nocy dopuściłam do siebie jakiekolwiek uczucia. To było bardzo głupie z mojej strony. 

- Jak się spało? - zapytał nagle, na co ja odwróciłam się, przystając w środku korytarza. 

- Dobrze, całkiem dobrze - uśmiechnęłam się lekko idąc do kuchni. 

Odwróciłam się na chwilę, widząc jak brunet znika w łazience. 

W kuchni dojrzałam Ryana rozmawiającego z Patem na jakiś mało ciekawy temat, sądząc po ich ekspresjach twarzy. Przywitałam się z nimi, zaglądając do lodówki w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. 

- Ej, wiesz Ryan - zaczepiłam nagle chłopaka - Dzięki, że edytowałeś to za mnie w nocy. Przepraszam, że usnęłam, więcej tak nie zrobię. Serio to...

- Angie - ułożył obie dłonie na moich ramionach, patrząc mi w oczy ze śmiechem - To nie ja. To Clinton. Chciałem cię obudzić, ale on uparł się, żeby pozwolić ci spać.

 - Na prawdę? - spojrzałam na niego zszokowana. 

- Serio - skinął głową chłopak. 

Wszystko złożyło się w całość. Dziwne pismo, ten koc... I to pytanie przed chwilą... Ale ja byłam głupia. 

Ale czy to był jakiś znak? Czy mu zależało? Zaczynałam popadać w całkiem niezłą paranoję z tym mężczyzną. 

////

Tidal Wave is out!

Tyle inspiracji ;)

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz